Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Morderstwo w leśniczówce: Dym nad lasem oznaczał śmierć...

Barbara Sadłowska
Rozpoczął się proces
Rozpoczął się proces Paweł Miecznik
Ona miała 56 lat, on - 57. Ona uczyła religii i techniki w Starej Łubiance. On miał 57 lat i był leśniczym w Płocicznie - nadleśnictwo Zdrojowa Góra. Wychowali trójkę dzieci, które usamodzielniły się i mieszkały oddzielnie. W leśniczówce zostali we dwoje. Były też tam dwa psy - wyżeł i mały terrier, który nie lubił opuszczać domu. Tam go też znaleziono. Nie tknął go ogień, ale piesek nie przeżył...

Bartosz K. wrócił z pracy. Był 21 marca 2012 roku. Zauważył dym unoszący się nad leśniczówką Płociczno, w której mieszkali jego rodzice. Gdy zajechał na miejsce, budynek płonął. Nie mógł już wejść do środka. Próbował. Wybił gaśnicą okno od podwórka. Pokaleczył ręce szkłem. Ale dym był tak gęsty, że nic nie widział. Biegał wokół domu i wołał: - Mamo, tato...

Kiedy zauważył brak skody, samochodu matki, pocieszał się, że może pojechali na zakupy. A może mama do szkoły? Żona Bartosza pojechała nawet do Starej Łubianki. Nie znalazła teściowej ani w szkole, ani w kościele. Dzwonili. Ale telefonów nie odbierała ani Aleksandra K., ani jej mąż Zdzisław. Potem sieć informowała sucho: "abonent niedostępny".

Strażacy znaleźli w zgliszczach dwa spalone ciała. Ale nie zabił ich ogień - małżonkowie zostali zamordowani. Sprawcy użyli noża. Zdzisława K. zranili raz w szyję, trzy razy w klatkę piersiową - jeden z ciosów trafił w serce i spowodował zgon. Jego żonę zabiły dwa ciosy w plecy i jeden w kark. Przestała oddychać. Nie żyła już, gdy wybuchł pożar.

To miał być łatwy zysk
Podejrzani: 30-letni Michał K. z Wałcza i 36-letni Rafał S. z Piły zostali zatrzymani kilka dni później. Złotowska prokuratura oskarżyła ich o podwójne zabójstwo połączone z kradzieżą trzech sztuk broni myśliwskiej z amunicją oraz 200 euro i 100 dolarów, spalenie leśniczówki oraz zniszczenie mienia mieszkańców i samochodu pani K.

Według śledczych było tak: Michał i Rafał postanowili okraść jakiś dom. Ot tak, bo potrzebowali pieniędzy. Michał K. zadłużył się w banku na 4 tysiące, o dwa tysiące miał w sądzie sprawę z pracodawcą. Od miesiąca był bezrobotny. Rafał S. utrzymywał się z prac dorywczych i też potrzebował pieniędzy. Pojechali więc rowerami z Piły do Dobrzycy i oglądali posesje. Zainteresowała ich oddalona leśniczówka. Ukryli rowery w lesie. Michał zapukał do drzwi - podobno miał spytać, czy można kupić drewno. Kiedy Aleksandra K. otworzyła, wtargnęli do środka. Zaatakowali: gaśnicą i nożem. Według Michała, nóż zabrał Rafał. Kobietę zabili już na korytarzu. Jej męża - w salonie.

- Rafał krzyczał, gdzie są pieniądze? A tamten mężczyzna wołał o pomoc - powiedział potem Michał K.
Przeszukali pośpiesznie dom, zabrali broń i pieniądze.

rodzice nie mieli żadnych wrogów. Żyli zgodnie. (...) bardzo troszczyli się o siebie. Nie było żadnych romansów na boku. Nie byli też zamożni...

- Ja rozlałem alkohol w salonie, a ogień podłożył Rafał - powiedział 25 marca Michał K. - Zdzisław K. kolekcjonował niektóre wódki w ozdobnych opakowaniach. Potem podjechali skodą pani K. pod Piłę. Tam przebrali się w rzeczy zabrane z leśniczówki, a swoje - zakrwawione spalili razem z samochodem. Przedtem Rafał zakopał w lesie skradzioną broń.

Razem ćpali, razem zabili?
Tydzień temu przed poznańskim Sądem Okręgowym rozpoczął się ich proces. Michał K., który po zatrzymaniu przyznawał się "tylko" do bicia pięściami starszej kobiety, a potem także do jednego ciosu nożem zadanego mężczyźnie, teraz mówi: - Byłem na miejscu zdarzenia, ale nie miałem w ręku noża.

Rafał S. jest bardziej konsekwentny - nigdy się nie przyznał i nie zamierzał niczego wyjaśniać.

W pierwszym dniu procesu Michał K. przyznał się tylko do tego, że był w leśniczówce. Nie chciał poza tym mówić. Sąd odczytywał jego kolejne wyjaśnienia. Nie były jednakowe. Trzy dni po zabójstwie twierdził, że pojechali do Dobrzycy w trójkę, ale nazwisk nie ujawni, bo się boi. W tej wersji podał, że on tylko "bił kobietę pięściami".

- Bałem się, bo w planie nie było mordowania - mówił wtedy. Potem z trzech podejrzanych zrobił dwóch, a tym drugim był już znajomy Rafał S. Samochód zmienił się w dwa rowery. Michał K. przyznał się też, że jednak tego mężczyznę raz uderzył nożem w klatkę piersiową. Spokojnie komentował fakt, dlaczego zabrali ubrania z leśniczówki: - To oczywiste, że trzeba się przebrać... Czy decyzję o spaleniu samochodu: - To przecież naturalne...

Potem już nie chciał mówić.

- Nie będę nic więcej wyjaśniać, bo to mnie denerwuje - wyparł się tego, co wcześniej powiedział o swoim udziale w zbrodni. Nie przyznawał się do winy.

Swobodnie mówił tylko o swojej znajomości z Rafałem S.

- Znaliśmy się półtora roku, ale nie mogę tego nazwać przyjaźnią - powiedział Michał K. - Kupowałem od niego narkotyki i razem je zażywaliśmy. Jak miałem wolne, to alkohol piłem sam w domu. Jak miałem jechać samochodem, brałem tylko marihuanę. Innych kolegów nie miałem. Przez moje nałogi pozbyłem się wszystkich znajomych.

Natomiast Rafał S. nie przyznał się do winy. Poinformował, że złoży wyjaśnienia na kolejnej rozprawie. Pierwszymi świadkami byli synowie i córka zamordowanego małżeństwa. Zeznali, że rodzice nie mieli żadnych wrogów. Żyli zgodnie. Świadkowie mówili, że bardzo troszczyli się o siebie. Nie było żadnych romansów na boku... Nie byli też zamożni, nie przechowywali w domu pieniędzy i biżuterii. Niektórzy podejrzewali, że Zdzisław K. był zbyt uczciwy i posiadał za dużą wiedzę o nieprawidłowościach w gospodarce lasów państwowych. Założył nawet związek zawodowy, żeby im przeciwdziałać. Nikt wtedy nie podejrzewał, że ich skromny dom zwabi dwóch pilskich ćpunów...

Pokażcie ich twarze!
W pierwszym dniu procesu, 1 lutego, Hubert K. najstarszy syn zamordowanych, poprosił sąd o zgodę na ujawnienie danych i wizerunku oskarżonych.

- Wcześniejsze kontakty oskarżonych z wymiarem sprawiedliwości nie nauczyły ich ani poszanowania prawa, ani norm moralnych i etycznych, które obowiązują całe cywilizowane społeczeństwo. Wręcz przeciwnie - tym razem dopuścili się ohydnej zbrodni. Brutalny napad, którego są sprawcami, spotkał się z szerokim zainteresowaniem opinii publicznej - co jest zrozumiałe, gdyż zarówno mój śp. Ojciec, jak i śp. Matka byli osobami powszechnie znanymi oraz szanowanymi przez lokalną społeczność - mówił Hubert K. - Nasuwa się pytanie: czy ktoś w najwyższym stopniu pogardzający prawem innych obywateli, prawem do życia, może liczyć na jakieś szczególne przywileje? Nie mam wątpliwości, że w przypadku tej sprawy ważniejsze jest poinformowanie społeczeństwa o sprawcach niż dbanie o ich dobre samopoczucie spowodowane komfortową sytuacją anonimowości...

Adwokat Eugeniusz Michałek, obrońca Rafała S., od razu zaprotestował.

- Na sali są obecni przedstawiciele mediów, na obecnym etapie postępowania ten wniosek jest przedwczesny - przekonywał mecenas, dodając, że Rafał S. ma dziecko. Czy i ono ma być wytykane palcami?

Po naradzie sędzia Paweł Spaleniak poinformował, że w procesie karnym oskarżony jest niewinny do zakończenia postępowania. Natomiast obecność dziennikarzy gwarantuje, że społeczeństwo będzie informowane o procesie.

Niewykluczone jednak, że w dniu ogłoszenia wyroku skazującego sąd wyrazi zgodę na pokazanie twarzy Michała K. i Rafała S.

Kim oni są?
Policzyłam: Rafał S. ma na koncie 8 wyroków (od 1993 do 2009 roku, bez wyroków łącznych). Był skazywany głównie za przestępstwa przeciwko mieniu. Z zawodu ślusarz, przed zatrzymaniem pracował dorywczo. Na dziecko alimentów nie płaci. Z wyjaśnień Michała K. wiadomo, że miał dostęp do narkotyków, które także wspólnie zażywali.

Michał K., technolog żywienia, był tylko raz karany (za przejażdżkę cudzym samochodem). Jego rodzice, nauczycielka i przedsiębiorca, przeżyli szok, gdy dowiedzieli się o zatrzymaniu syna. Usamodzielnił się, ale utrzymywali regularne kontakty. Nawet nie podejrzewali, że jest uzależniony od narkotyków. Dziewczyna Michała K., która w sądzie twierdziła, że łączyły ich tylko relacje koleżeńskie, zeznała, że 22 marca zawiozła go do kantoru w Pile, gdzie wymienił dolary i euro na złotówki. Dał jej 400 złotych. Połowę miała oddać rodzicom Michała, za resztę - kupować paliwo. Kiedy po zatrzymaniu Michała chciała dać jego mamie te 200 złotych, ta nie chciała ich przyjąć...

Zeznała też, że Michał zamówił w restauracji Bambo zupę i placek węgierski. Zapłacił banknotem dwudziestodolarowym. Dostał 20 złotych reszty.

To właśnie monitoring z pilskiego kantoru w Tesco pokazał twarz Michała K. , twarz potencjalnego mordercy.

Krajobraz po pożarze
Bartosz, Hubert i Marta nie mogą się pogodzić ze stratą obojga rodziców w tak tragicznych okolicznościach.

Nadleśnictwo Zdrojowa Góra nie będzie odbudowywać spalonej leśniczówki. Zdecydowało się na rozbiórkę.

Towarzystwo ubezpieczeniowe zwróciło się do Prokuratury Rejonowej w Złotowie o odpowiedź na pytanie, czy zgon państwa K.: mógł powstać w wyniku popełnienia lub usiłowania popełnienia przez nich (zamordowanych - BS) czynu zabronionego kwalifikowanego jako przestępstwo", zapewniając, że uzyskane informacje będą chronione przepisami o tajemnicy działalności ubezpieczeniowej.

Poznański sąd musi przesłuchać 30 świadków i 5 biegłych.

Michał K. przebywa w areszcie w Szamotułach, a Rafał S. - w celi na poznańskim Młynie.

W leśniczówce były też dwa psy - wyżeł i mały terrier, który nie lubił opuszczać domu. Tam go też znaleziono. Nie tknął go ogień, ale piesek nie przeżył... Drugi pies państwa K., ten wyżeł, zgubił się , ale potem odnalazł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski