Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mosina chciała sprzedać tereny nad Wartą. Mieszkańcy powiedzieli "nie"!

Beata Marcińczyk
W czwartek miało dojść do pierwszego przetargu na tereny w gminie Mosina położone wzdłuż Warty. Przetarg jednak kilka dni temu unieważniono. Sprzeciw wobec planów władz gminy okazali przede wszystkim wędkarze. Od 2 lutego zebrali około 2 tysiące podpisów.

- Nie pozwolimy, by jedyny gminny teren nad Wartą został sprzedany. Będziemy walczyć tak długo, aż zmienione zostaną zapisy w Studium, nawet dwa czy trzy lata - mówi Ireneusz Andrzejewski prezes Koła PZW Mosina Miasto.
Czy protest społeczny miał wpływ na unieważnienie procedury sprzedaży czy nie - nie dowiemy się na pewno. Każda ze stron ma swoje racje.

-Protest był bezzasadny. Decyzja o odwołaniu przetargu zapadła już w piątek - dzień przed rozpoczęciem zbierania podpisów, ale tą decyzją nikt się nie interesował - zapewnia Zofia Springer, burmistrz gminy. - Ogłosiliśmy to w poniedziałek, bo ciekawi byliśmy, czy ktokolwiek będzie zainteresowany kupnem tego terenu.

Burmistrz tłumaczy, że że pierwsze dwa wnioski radnych w sprawie odwołania przetargu zostały złożone podczas sesji, 30 stycznia. Natomiast wniosek opozycji wpłynął dopiero w piątek. A wykaz gruntów przeznaczonych do sprzedaży został podany do publicznej wiadomości już we wrześniu 2012 r.

Fakt jest taki, że ogromne poruszenie wśród mosińskiej społeczności wywołała opisywana przez Łukasza Cieślę w Głosie Wielkopolskim sprawa "Czapurskiego łącznika" - sprzedaż za 90 tys. ziemi firmie deweloperskiej J. Pyżalskiego. Może wtedy zapaliło się "czerwone światło" i postanowili walczyć o ziemię.

- Nie chcemy na gminnym terenie nad Wartą łączki Teletubisiów -mówi Łukasz Kasprowicz, "sztandarowy" opozycjonista wobec działań władz gminy.

Przetargu na 40 ha wystawionych za 1,5 mln nie ma. Czy będzie?
-Obecnie nie rozważamy takiej możliwości - mówi Zofia Springer. Jak się okazuje zainteresowany tym terenem był tylko.... Aquanet, ale spóźnił się. W Studium zaś jest zapis, że obszar ten ma już od 1998 roku przeznaczenie na działalność rekreacyjno - sportową (usługi w zieleni) w tym pole golfowe.

- Nawet, gdyby doszło do sprzedaży wędkarze mieli wydzieloną z tego terenu półtorahektarową działkę z 200 metrowym dostępem do brzegu oraz drogą dojazdową. Poza tym artykuł 27 Prawa wodnego zabrania grodzenia nieruchomości przyległych do powierzchniowych wód publicznych w odległości mniejszej niż 1,5 m od linii brzegu, a także zakazywania lub uniemożliwiania przechodzenia przez ten obszar - dodaje pani burmistrz.

A wędkarze w te słowa nie wierzą. Mieli już przykład, może niejeden, że Prawo wodne i prawo wędkarzy do dostępu do wód płynących, w tym tak zwanych dołów na terenie zalewowym, nie jest respektowane. Andrzejewski mówi, że brakuje dróg dojazdowych przez grunty dzierżawione i prywatne. Zapuszczanie się na spacer wzdłuż rzeki, a więc wzdłuż posesji jednego z biznesmenów grozi spotkaniem z panami w czarnych uniformach. Tu nie wygrywa prawo wodne i wolny dostęp do rzeki, ale oni, bo "mają rację".

- Zawierzyłem pani burmistrz, ale się zawiodłem. Nie dostaliśmy żądnych mapek, a z parkingiem czy drogą byłoby tak, jak z tymi, które kiedyś już miały powstać - mówi Andrzejewski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski