Mówią „nie” toksycznym beczkom w Wielkopolsce

W 2015 roku „Głos Wielkopolski” nagłośnił sprawę nielegalnego składowania odpadów niebezpiecznych w Wielkopolsce. W wielu małych miejscowościach nieuczciwe firmy podrzuciły kukułcze jaja w postaci magazynów wypełnionych po brzegi substancjami nieznanego pochodzenia.

W samym centrum Poznania, w magazynach firmy Chemia SA znajduje się taka ekologiczna bomba. Toksycznych, rakotwórczych substancji, zagrażających życiu i środowisku może być ponad 5 tysięcy ton. Ich utylizacja ma kosztować miasto 9 mln złotych.

Już wtedy, dwa lata temu, prezydent miasta, Jacek Jaśkowiak apelował do Ministra Środowiska o zmianę obowiązującej ustawy, która w teorii pozwala na istnienie i działalność takich firm i składowanie gdzie bądź niebezpiecznych odpadów. Prezydent wnioskował by w przyszłości nie tylko składujący, ale także właściciel terenu, gdzie znajduje się składowisko, miałby być za nie odpowiedzialny, a także twórca samego odpadu do momentu jego utylizacji. Jego apel pozostał jednak bez odpowiedzi ministerstwa.

Zobacz też: toksyczne odpady w żwirowni

Teraz, gdy na jaw wyszły kolejne składowiska - na żwirowiskach w powiecie konińskim, gdzie pod ziemią w miejscowościach Przyjma i Depaula zalegało ponad 700 beczek z rakotwórczymi substancjami - skalą problemu zainteresowali się radni Sejmiku Województwa Wielkopolskiego. Domagają się podjęcia prac legislacyjnych przez rząd, by ukrócić podobne procedery. Skala problemu jest ogromna, ponieważ w samej Wielkopolsce takich składowisk, o których wiemy, jest kilkadziesiąt. Jest jeszcze wiele tych, które zalegają w starych szopach, opuszczonych magazynach, o których nikt nie wie, albo na razie nie chce wiedzieć.