Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mroczna historia pięknej kaplicy w Wielkopolsce. Jej wnętrze zachwyca, ale tuż obok doszło do tragedii

Piotr Fehler
Piotr Fehler
Kaplica w Taczanowie Drugim to piękna i wyjątkowa budowla. Jednakże była ona świadkiem mrocznej i tragicznej historii. W 2004 roku w Taczanowie Drugim doszło bowiem do morderstwa.Przejdź dalej -->
Kaplica w Taczanowie Drugim to piękna i wyjątkowa budowla. Jednakże była ona świadkiem mrocznej i tragicznej historii. W 2004 roku w Taczanowie Drugim doszło bowiem do morderstwa.Przejdź dalej -->Roman Kazimierz Urbaniak/Jacek Piotrowski/Jan Zbigniew Hain
Taczanów Drugi to wyjątkowa i piękna miejscowość pod Pleszewem. To tutaj w kilkuhektarowym parku mieści się pałac dawnych właścicieli miejscowości - Taczanowskich. Idąc alejkami wzdłuż drzew, można trafić do kaplicy, która zachwyca swoim wnętrzem. To właśnie w tej okolicy w 2004 roku rozegrała się mroczna historia, która miała tragiczny finał dla dwóch rodzin.

Spis treści

Kaplica przy pałacu w Taczanowie Drugim - wyjątkowy zabytek

Neogotycka kaplica w Taczanowie Drugim zachwyca swoim wnętrzem. To dlatego wiele par do dziś wybiera to miejsce na swój ślub. Prowadzi do niej alejka wśród szpalerów drzew. Sama kaplica ufundowana została w 1861 roku przez Alfonsa Taczanowskiego, właściciela Taczanowa - połączona jest ona gankiem z dzwonnicą.

Jest murowana z cegły, orientowana, salowa z węższym prezbiterium. Elewacje pozostawione w cegle ze szkarpami i fryzem, zakończone sterczynami. Fasada zwieńczona wysmukłą sygnaturką. We wnętrzu sklepienia kolebkowe z lunetami i krzyżowo-żebrowe w prezbiterium. W jej wnętrzu znajdują się neogotyckie ołtarze, ambona, chrzcielnica i stalle.

Sama kaplica jest również mauzoleum rodziny Taczanowskich. W grobowcu znajduje się ponad dwadzieścia trumien: Mikołaj Taczanowski, Maksymilian, Feliks, Alfons, Franciszka z Drwęskich Taczanowska, Helena z Nieżychowskich, Teofila ze Zbijewskich...

W najbliższych latach okolica ma się zmienić nie do poznania. Na terenie parku, gdzie mieści się kaplica oraz pałac ma powstać hotel oraz spa.

Ta piękna i wyjątkowa budowla była jednak świadkiem mrocznej i tragicznej historii. W 2004 roku w Taczanowie Drugim doszło bowiem do morderstwa.

Mroczna historia kaplicy w Taczanowie Drugim

To, co wydarzyło się 28 stycznia 2004 roku w Taczanowie Drugim, wstrząsnęło całym Pleszewem. Głośno o tragicznych wydarzeniach w kaplicy w Taczanowie Drugim było również w całej Polsce. Kilka minut po godzinie 14.00 20-letnia wówczas Iwona, mieszkanka Taczanowa Drugiego wyszła na spacer ze swoją czteromiesięczną córeczką Wiktorią.

Ubrała swoje dziecko, włożyła do wózeczka i wyszła, mówiąc jedynie "do zobaczenia". Nie wzięła nawet butelki do karmienia dziewczynki. Spacer miał trwać zaledwie godzinę.

Znali się od dzieciństwa...

Zanim jednak przejdziemy do dalszej historii, warto przypomnieć, co wydarzyło się przed i doprowadziło do tragicznego finału. Młoda Iwona w wieku 15 lat związała się z o cztery lata starszym Marcinem, który mieszkał na co dzień wsi oddalonej od Taczanowa o niecałe 3 kilometry. I choć znali się praktycznie od dzieciństwa, to nigdy za wiele ze sobą nie rozmawiali. Dzieliła bowiem ich zbyt duża różnica wieku.

W 1998 roku podjęli decyzję, że zaczną się ze sobą spotykać. Kolejne lata mijały. Młodzi coraz bardziej się poznawali, a uczucie między nimi nie słabło. Po kilku latach podjęli decyzję o wspólnym zamieszkaniu w Pleszewie. Proza życia pokazała jednak, że w wielu codziennych sprawach bardzo się od siebie różnią. Marcin przyszłą matkę swojego dziecka oskarżył o kradzież 500 euro. Po kolejnych kłótniach Iwona podjęła decyzję, że wróci do rodziców. Kilka dni później okazało się, że kobieta spodziewa się dziecka. Szans na powrót do Marcina jednak nie widziała. Postanowiła, że sama wychowa dziecko.

28 stycznia 2004 roku sędzia Sądu Okręgowego w Kaliszu wydał wyrok, nakazujący Marcinowi natychmiastowe wypłacenie alimentów na rzecz jego córki Wiktorii. Mężczyzna wcześniej bowiem odwołał się od decyzji sądu w Pleszewie.

Rodzina zaczęła się martwić o dziewczynę i dziecko

Nie znamy drogi, jaką Iwona przeszła tego dnia. Zapewne pojawiła się obok sklepu działającego przy blokach, a następnie udała się do pobliskiego parku przy pałacu Taczanowskich. To wyjątkowe miejsce, którzy znają wszyscy w okolicy. Staw, alejki wśród drzew, którymi można dojść do kaplicy. Gdy kobieta nie pojawiła się w domu do godziny 17, rodzice zaczęli się o nią niepokoić. Rozdzwoniły się telefony po znajomych dziewczyny, ale nikt nie miał z nią tego dnia kontaktu. Po okolicy postanowiła rozejrzeć się siostra, ale śladu po Iwonie i jej córce nie było. Podjęto decyzję o powiadomieniu policji, która również rozpoczęła poszukiwania.

Ślady wózka na śniegu tuż przy kaplicy....

Kaplicą przy pałacu w Taczanowie opiekował się pan Stanisław, bo tak mu poleciła hrabina, jeszcze w 1940 roku, kiedy wyjeżdżając z majątku, dała mu klucze mówiąc:

- Stasiu, pilnuj.

Więc pilnował wówczas porządku już 64 lata. 28 stycznia 2004 roku również miał pójść do kaplicy, jednak po namowach rodziny zdecydował się, że zostanie w domu i odpocznie.

Następnego dnia rano kościelny tradycyjnie pojawił się w okolicy kaplicy w Taczanowie Drugim. Na śniegu widział ślady, które pozostawił dziecięcy wózek. Nie ma jednak śladów drogi powrotnej. Udał się więc w kierunku dzwonnicy mieszczącej się przy kaplicy w Taczanowie Drugim. Wszedł do środka i zobaczył dziecięcy wózek, a pod nim nogi leżącej martwej kobiety.

Podejrzenia szybko zostały skierowane na mężczyznę. Przy dzwonnicy pozostał odcisk opon samochodu, którym jeździł Marcin. A na jego ubraniu i butach policja znalazła ślady krwi. Dopiero przed sądem mężczyzna zeznał:

- Krzyknąłem, aby się zamknęła. Zacząłem ją bić po głowie i szarpać. Wciągnąłem do dzwonnicy. Upadając, Iwona uderzyła głową o kamienną ławkę. Uderzałem jej głową o posadzkę. Zobaczyłem, że nadal się rusza. Więc kilkakrotnie uderzyłem ją cegłą w głowę, może w twarz. Te wszystkie ciosy, zarówno ręką, jak i cegłą, miały być dla niej nauczką za słowa o innym mężczyźnie - tłumaczył przed sądem.

Dziecka jednak, ani w wózku, ani w dzwonnicy nie było...

Co się stało z dzieckiem po morderstwie w Taczanowie Drugim

Jak się okazało w sądzie, od stycznia podejrzany kilkakrotnie zmieniał zeznania dotyczące postępowania z dzieckiem po śmierci matki, której ciało pozostawił na miejscu zbrodni. Jego zdaniem sprzeczności w wyjaśnieniach wynikają z emocji.

Morderca przez kilka godzin miał wozić córkę w samochodzie. Włożył ją do foliowego worka, położył na siedzeniu, a później na podłodze auta. Dodatkowo przykrył kurtką. Dziecko udusiło się. Pod wieczór 28 stycznia mężczyzna obciążył worek kamieniami, zawiązał go na supeł i wrzucił zwłoki córki do rzeki Prosny w Bogusławiu.

W międzyczasie odwiedzał jeszcze znajomych i był w domu. Warto dodać, iż pomimo intensywnych poszukiwań, ciała dziecka nigdy nie odnaleziono.

Zbrodnia w kaplicy w Taczanowie Drugim. Tak na naszych łamach relacjonowaliśmy rozprawę

Spójrz na te zdjęcia! Nawet patrzeć nie możesz. Nie jesteś człowiekiem. Nie masz serca, ani sumienia - krzyczała matka zamordowanej kobiety do mordercy.

Pierwsza odsłona procesu miała miejsce przed kaliskim Sądem Okręgowym, na sesji wyjazdowej w Ostrowie Wielkopolskim. 25-letni mężczyzna od stycznia 2004 roku przebywał w areszcie w Ostrowie. Składowi sędziowskiemu przewodniczył Andrzej Miller. Oskarżonego bronił Marian Gulcz. Prokuraturę reprezentował Andrzej Mieloszyk. W roli oskarżycieli posiłkowych wystąpili rodzice i jednocześnie dziadkowie. Ich pełnomocnikiem był wówczas Michał Królikowski.

W ciągu dwóch dni przesłuchano podejrzanego oraz dziewięciu świadków. Nie udało się przesłuchać biegłych, ponieważ jeden z nich nie mógł przybyć. Zwyrodnialec przyznał się do zabójstwa kobiety. Twierdził natomiast, że choć dziecko włożył do worka i przykrył kurtką, to nie chciał jej śmierci. Tymczasem zdaniem Prokuratury Rejonowej w Pleszewie, obydwa morderstwa odbyły się z premedytacją.

Mężczyźnie postawiono zarzut podwójnego zabójstwa. Choć ciała dziecka nie znaleziono, jedynym dowodem na jego zabójstwo miało być zeznanie oskarżonego. I za te czyny zasądzono mu wyrok 25 lat pozbawienia wolności.

Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]

To tykająca bomba. Opuszczony dom rzuca się w oczy podróżującym świeżo wyremontowaną ulicą Zamkową w Złotowie. Wchodzenie do niego może się skończyć tragedią, równocześnie dostanie się do środka nie sprawi jednak nikomu większych trudności. Co tam się stało i jak wygląda?Czytaj dalej i zobacz zdjęcia --->Zobacz też: Restauracja-widmo w Wielkopolsce. Kiedyś popularny zajazd to teraz ruina. Poznajcie jego tajemniczą historię!

Opuszczony budynek w Wielkopolsce czeka na lepsze czasy. To ...

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski