Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Muchomory sromotnikowe zbierają śmiertelne żniwo

Danuta Pawlicka, Współpr. Barbara Sadłowska
Poznańscy toksykolodzy od początku tego sezonu leczyli już 30 osób zatrutych grzybami, głównie muchomorem sromotnikowym. To rekord, jakiego nie pamiętają od lat. Obfitość jadalnych, a więc bezpiecznych grzybów, nie zmniejszyła liczby zatruć.

Komunikat toksykologii Szpitala im. Raszei w Poznaniu, gdzie trafiają ofiary zatrucia grzybami, jest wyjątkowo tragiczny: trzy dziesiątki pacjentów, z których nie udało się uratować mężczyzny, dwie osoby skierowane do dalszych badań i ewentualnych przeszczepów wątroby.

Zatrucia w całym regionie

- W tym sezonie nie ma dnia, aby nie było pytań, telefonów i przyjęć z podejrzeniem zatrucia grzybami. Zgłaszają się głównie mieszkańcy województw: lubuskiego i zachodniopomorskiego, ale było też zatrucie w wielkopolskim Złotowie - opowiada dr Magdalena Łukasik-Głębocka, ordynator poznańskiego Oddziału Toksykologii i Chorób Wewnętrznych.

Nie dalej jak wczoraj znów trzeba było zająć się kolejnymi ofiarami. Na razie mówi się tylko o podejrzeniu. Dopiero specjalistyczne badania wykażą, czy alarm był uzasadniony. Niemniej kosztowne procedury muszą być wdrożone.

Zdaniem specjalistów przyczyną rosnącej liczby zatruć jest lekkomyślność. Tymczasem jeden kapelusz muchomora sromotnikowego, najbardziej trującego grzyba spośród wszystkich rosnących w polskich lasach, wystarczy, aby zabić dorosłego człowieka. Zbieranie i jedzenie grzybów, do których nie ma się stuprocentowej zaufania, że są bezpieczne, jest zatem igraniem ze śmiercią.

Jeszcze bardziej zdumiewa lekkomyślność dorosłych, którzy grzybami karmią... malutkie dzieci. Polscy toksykolodzy ratowali w tym roku nawet niemowlęta, a najbardziej kuriozalny przypadek odnotowali specjaliści z białostockiej lecznicy. Do tamtejszego szpitala karetka przywiozła dziewięciomiesięczne niemowlę, u którego stwierdzono właśnie zatrucie grzybami. Jak ustalono, matka zmiksowała kapelusze i podała je dziecku przez butelkę ze smoczkiem!

- U tak małego dziecka nawet jadalne grzyby mogą wywołać objawy zatrucia - ostrzegają pediatrzy. Kapelusze, tak chętnie zbierane przez Polaków, poza walorami smakowymi i zapachowymi mają śladowe wartości odżywcze. Niektórzy mówią wręcz, że bezkarnie mogą je spożywać wyłącznie osoby dorosłe i zdrowe, ponieważ są ciężkostrawne ze względu na zawartość chityny, która stanowi poważne wyzwanie nawet dla naszych silnych soków trawiennych.

Ratunkiem przeszczep

Muchomor zielonawy (czyli sromotnikowy) zawiera coś, z czym najsilniejszy organizm człowieka nie jest w stanie się uporać. Toksykolodzy wymieniają dwa takie związki: amanitoksynę i falotoksynę. Ten pierwszy działa z ekspresową szybkością, bo niemal natychmiast. Drugi trochę później daje o sobie znać, ale jest równie niebezpieczny. Ten duet trucizn powoduje, że już po kilku dniach dochodzi do całkowitego uszkodzenia wątroby. Na tym etapie toksykolodzy mają niewiele do pracy, ponieważ pacjent musi być przekazany w ręce transplantologów i czekać na przeszczep wątroby.

W tym sezonie dwoje pacjentów (kobietę i młodego chłopaka) w ciężkim stanie przekazano z Poznania do ośrodków transplantacyjnych w Warszawie i Szczecinie. Na szczęście końcowe wyniki badań nie były tak złe, więc pacjentka wróciła już do domu, a młody amator grzybów przechodzi rekonwalescencję.

- Odnoszę wrażenie, że trafiający do nas chorzy nie zdają sobie sprawy, czym jest przeszczep wątroby - twierdzi dr M. Łukasik-Głębocka.

Wskazuje na to rosnąca liczba zgłoszeń pacjentów, którzy dopiero po zjedzeniu potrawy zaczynają się zastanawiać, czy nie zjedli trucizny.

- Przyszła do mnie dziewczyna i opowiedziała, że była na grzybach w poznańskim Lasku Marcelińskim, gdzie znalazła kilka sów. Zjadła je na kolację, ale ciągle nie ma spokoju, bo mamie wydały się one jakieś dziwne - opowiada jeden z poznańskich lekarzy rodzinnych.

Okazało się, że strach był niepotrzebny, ale taka lekkomyślność ze strony rodziny musi budzić niepokój. Matka nie była pewna, co smaży córce, a jednak podała jej potrawę! To niejedyny przypadek wskazujący na "mądrość po szkodzie". Sześcioletni chłopczyk, zatruty muchomorem sromotnikowym, którego cały kraj obserwuje, jak walczy o życie w warszawskim szpitalu, powinien być przestrogą dla wszystkich. Ciągle lekarze nie są pewni, kiedy opuści szpital po przeszczepie wątroby. Dwukrotnie wprowadzany był w śpiączkę farmakologiczną, przechodził ciężkie zapalenie płuc, przestawały pracować jego nerki. Jego życie ciągle wisi na włosku, a leczenie nie zakończy się po wyjściu z lecznicy.

- Pacjenci po przeszczepie narządu nadal traktowani są jak chorzy, ponieważ do końca życia nowego organu muszą przyjmować leki - mówi dr Maciej Głyda, ordynator Oddziału Transplantologii Szpitala Wojewódzkiego w Poznaniu.

Leki, które trzeba zażywać każdego dnia, nie są obojętne dla zdrowia. Większość z nas nie zdaje sobie sprawy, jak działają preparaty zapobiegające odrzutowi. Aby nowa, przeszczepiona wątroba nie została potraktowana jak ciało obce, osłabia się naturalne siły obronne organizmu. Zwykle ta sztuka udaje się lekarzom, ale taka osoba będzie już zawsze narażona na szybsze łapanie infekcji.

Jaka jest różnica pomiędzy czubajką kanią i czubajką czerwieniejąca

Czubajki kanie, które tak lubimy, bardzo często są mylone z jadowitym i śmiertelnie trującym muchomorem sromotnikowym.

Poznajmy więc wygląd czubajki kani (sowy) i jej siostry - czubajki czerwieniejącej, bo wtedy nie damy się zwieść wyglądowi muchomora. Czubajka kania ma deseń na trzonie i zbierajmy tylko ją, bo czerwieniejąca (po przełamaniu zmienia kolor na czerwonawy), bardziej zbita i z wyraźnymi łuskami, może wywoływać gastryczne sensacje. Specjaliści ostrzegają, aby potrawy przygotowywać tylko z grzybów zdrowych i świeżo zerwanych, bo dłużej przechowywane są ciężkostrawne i mogą wywołać ból brzucha, nudności, nawet wymioty i podwyższoną temperaturę. Takie objawy nie muszą kończyć się szpitalem, ale lepiej nie prowokować przewodu pokarmowego. Wojewódzka Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Poznaniu (przy ul. Libelta) pełni całotygodniowe dyżury dla grzybiarzy. Od poniedziałku do piątku w godz. 8-19. W soboty i niedziele - od godz. 12 do 16.

Czy wiesz, że dobry grzyb ma swojego niedobrego sobowtóra?

Z Eugenią Czarnecką-Warszajło, specjalistką grzyboznawstwa w Wojewódzkiej Stacji Epidemiologiczno-Sanitarnej w Poznaniu, rozmawia Danuta Pawlicka

Wszyscy wiedzą, jak groźny jest muchomor sromotnikowy, a jednak zbierają i jedzą grzyby, choć często nie mają pewności, że zjedli właściwego grzyba.
Rzeczywiście. Wielkopolanie i Polacy powinni mieć wystarczającą wiedzę o grzybach, bo organizujemy dużo szkoleń, wydaje się ulotki, ostrzega telewizja i radio. Myślę, że osoby, które się zatruwają, gubi zaufanie do własnych sił. Zbierali już wiele lat i są przekonani, że na grzybach znają się najlepiej. Najbardziej przykre jest to, że ofiarami są również dzieci.

Co konkretnie ich może zmylić?
W poszyciu leśnym grzyby wyglądają inaczej, niż zerwane i włożone do koszyka, czy trzymane w dłoni. Ludzie nie wiedzą, że prawie każdy jadalny grzyb ma swego niejadalnego, bądź trującego sobowtóra.

Taką parą złego i dobrego jest również muchomor sromotnikowy i kania?
One najczęściej są mylone. Muchomor zielonawy (sromotnikowy) o oliwkowo-zielonym kolorze wygląda nieco inaczej, gdy jest dojrzały. W tym stanie przez amatorów bywa mylony z kanią. Jest jedna rada, która każdego ustrzeże przed zatruciem: zbierajmy tylko te grzyby, które pod kapeluszem mają rurki. Jeżeli nawet zerwiemy goryczaka żółciowego (ma rurki), który jest niejadalny, to nic się nie stanie. Jest tak gorzki, że zepsuje smak całej potrawy, której po prostu nie zjemy.

Odradza Pani blaszkowych kapeluszy, nawet gąsek rosnących na piaszczystym podłożu?
Tak. Nie zbierajmy też gołąbków zielonych i gąsek zielonek. W okresie ich owocowania łatwo jest o pomyłkę z muchomorem sromotnikowym.

Pełni Pani dyżury w Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej, do której przychodzą grzybiarze ze swoimi zbiorami. Co Pani znajduje w ich koszykach?
W ostatnią sobotę udzieliliśmy ponad 50 porad, czasami z jednym koszykiem przychodziły 2-3 osoby. Poznaniacy nie mają z tym większych kłopotów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski