Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Myślałam, że oni są najlepsi, że ci najlepsi lekarze uratują moje dziecko

Marta Żbikowska
Alicja Drzewiecka powoli przygotowywała się do roli mamy, kompletując wyprawkę dla dziecka
Alicja Drzewiecka powoli przygotowywała się do roli mamy, kompletując wyprawkę dla dziecka Adrian Wykrota
Dziecko Alicji Drzewieckiej być może nie miało szans na przeżycie. Małowodzie i bezwodzie dają złe rokowania. Ale cuda się zdarzają i każda matka na nie liczy. Przypadek pacjentki ze szpitala na Polnej w Poznaniu bada prokuratura.

Naomi miała urodzić się 14 sierpnia 2016 r. Podczas rutynowej kontroli u lekarza prowadzącego ciążę w przychodni przy ulicy Słowackiego w Poznaniu jej matka usłyszała, że ma za mało wód płodowych. Było to w kwietniu tego roku, w 22. tygodniu ciąży. Alicja Drzewiecka nie wiedziała jeszcze wtedy, że ta diagnoza okaże się wyrokiem na jej dziecko. Od ginekologa otrzymała skierowanie do szpitala i z nadzieją zgłosiła się do jednego z najlepszych szpitali ginekologiczno-położniczych w Polsce.

- Gdybym wiedziała, jak to się skończy, to może wybrałabym inny szpital, ale myślałam, że oni są najlepsi, że ci najlepsi lekarze uratują moje dziecko, a oni mi je udusili - mówi rozgoryczona Alicja Drzewiecka.

„Lekarze udusili mi dziecko”
Do szpitala przy ulicy Polnej w Poznaniu trzydziestoletnia kobieta zgłosiła się 14 kwietnia. - Pacjentka z powodu zagrożonej ciąży była hospitalizowana w naszym szpitalu około sześć tygodni - mówi Lesław Ciesiółka, rzecznik Ginekologiczno-Położniczego Szpitala Klinicznego Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. - W tym czasie, oprócz leczenia zgodnie z aktualnym stanem wiedzy medycznej i obowiązującymi standardami, była objęta także opieką psychologiczną.

Alicja pomoc psychologiczną bagatelizuje. Początkowo mówi, że nie pamięta, by rozmawiała z kimkolwiek o swoim stanie emocjonalnym. Potem przypomina sobie takie spotkania, ale szybko pozbawia je znaczenia. - Może i ktoś do mnie przychodził, ale ja wtedy nie potrzebowałam psychologa, czekałam na dziecko i miałam nadzieję, że urodzę je żywe, po co mi był do tego psycholog? - pyta Alicja.

Szpitalna psycholog twierdzi, że kilkakrotnie rozmawiała z ciężarną, o czym mają świadczyć dokumenty. Częściowo potwierdzają one wersję Alicji. Z raportów wynika bowiem, że kobieta jest optymistycznie nastawiona do ciąży i wierzy, że dzięki odpowiedniej pomocy medycznej uda jej się urodzić zdrowe dziecko.

- Na samym początku, gdy zgłosiłam się do szpitala, usłyszałam, że gdy dotrwam do 28. tygodnia ciąży, to będę miała cesarskie cięcie - mówi Alicja. - Czekałam więc na ten czas, jak na zbawienie. Gdy nadszedł, okazał się największym koszmarem mojego życia.

Zapisy w karcie informacyjnej ze szpitala nie oddają tego, co przeżyła kobieta. „Ciąża obumarła. Córka martwo urodzona o masie 940 g” - czytamy. - Zdarza się, że w trakcie leczenia następują powikłania oraz obumarcie płodu niezależnie od działań szpitalnych - tłumaczy Lesław Ciesiółka. - W tym przypadku na rozwiązanie za pomocą cesarskiego cięcia nie pozwalała jeszcze sytuacja kliniczna, która mogła zagrażać życiu i zdrowiu matki bądź płodu. Podjęte działania nie przyniosły oczekiwanych rezultatów.

Alicja decyzji lekarzy nie rozumie. - Przecież mniejsze dzieci są z powodzeniem ratowane, dlaczego nikt nie chciał ratować mojej córeczki? - pyta. - Nie jestem bogata, nie stać mnie na prywatną opiekę, na drogich lekarzy. Nie miałam swojego ginekologa z Polnej, co zresztą dawało się odczuć, gdy leżałam na oddziale, gdzie przez wiele godzin nikt do mnie nie przychodził.

Alicja wspomina, że 25 maja rano czuła jeszcze ruchy dziecka. Gdy ustały, prosiła, żeby ktoś do niej przyszedł. Bezskutecznie.

- Dopiero pod wieczór ktoś się mną zainteresował i zrobiono mi usg., wtedy okazało się, że dziecko nie żyje - wspomina Alicja. - Udusili moją córeczkę - powtarza jak mantrę kobieta, nie mogąc powstrzymać łez.

Blisko cesarskiego cięcia
Sytuacja Alicji od początku przyjęcia do szpitala była trudna. Już podczas pierwszego badania usg. na oddziale, które zostało wykonane 15 kwietnia, lekarz wpisał: „Ocena struktur anatomicznych płodu niemożliwa ze względu na całkowite bezwodzie”. W wielu krajach taka diagnoza jest powodem do terminowania ciąży, ale jest też wiele podobnych przypadków ze szczęśliwym zakończeniem.

Postępowania lekarzy nie rozumie także mama Alicji, która wspiera córkę w tych trudnych chwilach. - Dlaczego oni nie wyciągnęli tego dziecka? - to pytanie prześladuje kobietę od 25 maja. - Przez ten czas oni tam robili tyle tych cesarek. Jedna za drugą szły te kobiety na porodówkę, jednego dnia to cięli od rana do wieczora, dlaczego nie wzięli wtedy mojej córki?

Alicja wspomina chwilę, gdy szczęście było już naprawdę blisko. - Podczas pobytu w szpitalu, kilka dni przed porodem martwego dziecka, trafiłam na porodówkę - mówi Alicja. - Już miałam mieć cesarkę, tak mówił lekarz z mojego oddziału - wspomina kobieta. - Ale na oddziale porodowym przyszedł inny lekarz, zbadał mnie i powiedział, że ta macica jeszcze trochę wytrzyma, tak powiedział, pamiętam. I znowu zawieźli mnie na PPG3, czyli oddział, na którym leżałam poprzednio.

Wokół tej chwili często krążą myśli Alicji. Co by było, gdyby wtedy przyszedł inny lekarz, gdyby podjęto inną decyzję? - Miałabym wnuczkę i córkę - mówi mama Alicji. - Bo straciłam wnuczkę, ale po części też córkę. Martwię się o nią, widzę, jak się męczy i nie mogę jej pomóc. Widzę, jak to cierpienie ją zmienia.

O swoje nieszczęście Alicja obwinia lekarzy ze szpitala z Polnej, którym zaufała. Uważa, że powinni oni odpowiedzieć za to, co zrobili z jej życiem. Dlatego kobieta zgłosiła sprawę do prokuratury. - Dostałam już informację, że prokurator wszczął dochodzenie w mojej sprawie - mówi Alicja.

Wypis ze szpitala z korektą
Alicja chciałaby, aby odpowiednie organa wyjaśniły, dlaczego lekarze tak długo zwlekali z zakończeniem ciąży przez cesarskie cięcie. Kobieta przegląda też swoje szpitalne dokumenty i szuka nieprawidłowości. Dlaczego dostała korektę wypisu? Kiedy te wpisy zostały zmienione?

- Korekta wypisu wynikała z faktu, że został on uzupełniony o zapis wykonanego wcześniej pierwszego usg. - tłumaczy Lesław Ciesiółka. Ale nie przekonuje to pacjentki. - Co to za lekarze, którzy nie potrafią nawet porządnie dokumentacji prowadzć, jak można im ufać? - pyta Alicja.

Kobieta ze stratą dziecka pogodzić się nie potrafi. Zgodnie z zaleceniem widniejącym na wypisie zgłosiła się do przyszpitalnej poradni psychologicznej. - To było jakieś nieporozumienie - mówi Alicja. - Zostałam potraktowana okropnie. Powiedziałam, jak się czuję, że nie mogę spać, zapytałam o możliwość wypisania leków uspokajających. Usłyszałam, że ta pani nie jest od wypisywania recept i kazała mi zgłosić się do psychiatry na ul. Szpitalną. Ja nie mam siły na to wszystko.

- Po wypisaniu ze szpitala pacjentka korzystała z naszej poradni przyszpitalnej, gdzie otrzymała wskazania do dalszego leczenia - tłumaczy Lesław Ciesiółka.

Alicja nie chce takiej pomocy. - Dziecka mi i tak nikt nie zwróci, a na Polnej już pokazali, jak potrafią pomagać - mówi. Uważa, że łatwiej by jej było pogodzić się ze stratą, gdyby widziała, że naprawdę nie było innego wyjścia. - Gdyby ci lekarze przynajmniej starali się uratować moje dziecko, byłoby mi łatwiej - dodaje Alicja. - Jakbym miała cesarkę i ona skończyłaby się niepowodzeniem, ale widziałabym jakieś starania, to może nie czułabym się tak strasznie źle.

Alicja nie przytuli Naomi. Pochowała córkę na cmentarzu na Junikowie. Tej pustki w sercu po dziecku, nie zapełni już niczym. Może kiedyś nauczy się żyć z tym bólem.

- Na razie nie myślę o kolejnym dziecku, nie wyobrażam sobie, żeby znowu przeżywać ten stres związany z ciążą - mówi. - Chciałabym tylko, żeby w tym szpitalu coś się zmieniło, żeby pacjentki nie czuły się tak lekceważone, żeby żadne dziecko nie musiało już umierać, bo lekarze nie potrafią podjąć właściwej decyzji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski