W piątek, 26 listopada zapadł wyrok w sprawie myśliwego Marcina Sz., który we wrześniu 2018 r. na ul. Gołębiej w Puszczykowie zastrzelił dzika.
Czytaj też: Wirus ptasiej grypy zainfekował wielkopolskie kaczki. Uśmiercono ponad 20 tys. sztuk ptactwa
Jak informuje mecenas Mateusz Łątkowski, sąd skazał myśliwego na karę grzywny w wysokości 4 tys. zł. Ponadto mężczyzna musi zapłacić 10 tys. zł nawiązki na rzecz schroniska dla zwierząt w Poznaniu i pokryć koszty procesu.
Wyrok nie jest prawomocny. Marcin Sz. odpowiadał za uśmiercenie dzika wbrew obowiązującym przepisom. Mężczyzna do końca podtrzymywał, że jest niewinny.
– W tej sprawie tak naprawdę nie liczy się wymiar kary, ale sam fakt skazania myśliwego, który uzurpował sobie prawo do strzelania do zwierzęcia, nie będąc do tego uprawnionym, czyniąc to w nieodpowiednim miejscu. Marcin Sz. twierdził, że posiada uprawnienia, ponieważ miał zawartą umowę z burmistrzem gminy Puszczykowo. Nie zwracał jednak uwagi na decyzję starosty i przepisy ustawowe, które jasno regulują, gdzie, w jakich warunkach i okolicznościach można oddać strzał do zwierzyny
– mówi mecenas Mateusz Łątkowski.
Wskazuje również, że jeśli wyrok się uprawomocni, wówczas Marcin Sz. straci prawo do posiadania broni.
W sprawie oskarżonych zostało także dwóch strażników miejskich, którzy brali udział w interwencji. Funkcjonariusze będą odpowiadać przed sądem za znęcanie się nad dzikiem. Ich proces ruszy 13 stycznia.
Przypomnijmy, do kontrowersyjnego zdarzenia doszło pod koniec września 2018 r. na ul. Gołębiej w Puszczykowie. Wówczas mieszkańcy zauważyli dzika, który wyszedł z pobliskiego lasu i wezwali straż miejską. Z relacji świadków wynikało, że mundurowi samochodem blokowali dzika, dociskając go do płotu.
– Zapytałem się, czemu ma służyć takie zachowanie, ale od strażników usłyszałem skandaliczne słowa. "Będzie schabowy na kolację" mówili i telefonem komórkowym wykonywali zdjęcia oraz kręcili film. Śmiali się z tej sytuacji
– mówił świadek.
W międzyczasie na miejsce przyjechał Marcin Sz., z którym Puszczykowo podpisało umowę na odławianie zwierząt. I to właśnie on zastrzelił dzika na ulicy.
Sprawą zainteresowała się Fundacja Mondo Cane, która zgłosiła ją do prokuratury. Ta wszczęła śledztwo, jednak nie dopatrzono się znamion czynu zabronionego i doszło do umorzenia postępowania. Mecenas Mateusz Łątkowski złożył zażalenie na tę decyzję. Sąd nakazał prokuraturze ponowne zbadanie sprawy. Ostatecznie śledczy oskarżyli Marcina Sz.
Zobacz też:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?