Trasa koncertowa "odwieszonego" Myslovitz rozpoczęła się w Poznaniu nieprzypadkowo - muzycy zgodnie przyznają, że tutejsza publiczność traktuje ich wyjątkowo. Z wzajemnością - to w Eskulapie Artur Rojek zaliczył - wymagający bezwarunkowego zaufania - pierwszy w życiu skok ze sceny w ręce widowni. Poznaniacy poznali też jako pierwsi na żywo utwory z ostatniego, znakomitego albumu "Happiness Is Easy".
Wtorkowy występ był jednak inny, wręcz dziwny. Uderzająca była determinacja, z jaką muzycy starali się sprawić wrażenie jednorodnego, scenicznego organizmu. Zaczynając od swych kompozycji z debiutanckiej płyty ("Myslovitz", "Zgon"), instrumentaliści musieli często pomagać wokaliście chórkami (co wypadło nieźle), ale i tak każdy wydawał się zajęty sobą.
Brak swobody był wyczuwalny aż nadto i nie chodziło nawet o kiksy perkusisty czy pomijanie lub powtarzanie fragmentów niektórych tekstów. Na szczęście im dłużej grali (w sumie ponad 3 godziny!), tym elementy ich wspólnej układanki częściej do siebie pasowały. Swój udział miała w tym widownia, która wyręczyła wokalistę podczas "Długości dźwięku samotności". Najlepszy moment koncertu miał miejsce chwilę później, gdy ekspresyjna "Nienawiść" została zaprezentowana wręcz delikatnie.
Następnego dnia zespół znalazł czas na rozmowę z dziennikarzami. Muzycy byli ciekawi odczuć po pierwszym występie trasy, sumitowali się trochę brakiem rytmu, w jakim byli - do czasu przerwy - przez niemal całą dekadę. Nie unikali pytań o powody rozstania z publicznością i stosunki w zespole.
Z ich odpowiedzi można wyciągnąć jeden wniosek - demokracja, od zawsze panująca w zespole, obróciła się trochę przeciwko niemu. Każdy z muzyków nadal pragnie samorealizacji i nie zrezygnuje z niej nawet teraz, gdy macierzysta formacja powraca do koncertowego życia. Najpierw jednak będą płyty jej członków, przede wszystkim wspólnego projektu Wojciecha Powagi i Przemysława Myszora, którzy do współpracy pozyskali wokalistę Tomka Makowieckiego. Między wierszami można też było wyczytać źródło konfliktu, wynikające z dominującej pozycji, jaką przypisują Arturowi Rojkowi media i fani.
Muzycy przyznali jedno: osobno nie mają szansy ścigać się z dokonaniami wspólnego projektu. Stąd determinacja, by tchnąć w niego nowe życie i odzyskać ducha wspólnoty, który niegdyś objawiał się nie tylko światowym poziomem koncertów, ale też kolektywnymi zgrywami za sceną. Stawka jest wysoka - fani są w stanie wybaczyć im nawet nieprofesjonalne wpadki, ale nie zaakceptują Myslovitz w formie małżeństwa z rozsądku, nakazującego nie rezygnować z ogólnie szanowanego i wartościowego szyldu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?