Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Myslovitz: portret grupy trudnych indywidualistów

Marcin Kostaszuk
Wtorkowym koncertem w Eskulapie Myslovitz rozpoczęli pierwszą trasę po rocznej przerwie
Wtorkowym koncertem w Eskulapie Myslovitz rozpoczęli pierwszą trasę po rocznej przerwie S. Seidler
Polacy mają dziś tyle problemów do rozwiązania, że analizowanie przyszłości zespołu rockowego wydaje się nie na miejscu. Tyle że tym zespołem jest Myslovitz - grupa indywidualistów, którym dotąd udawało się wszystko: muzyka, teksty, koncerty, a nawet festiwal. Czy po roku odpoczynku od estrady (i siebie) znów są zdolni do osiągnięcia sukcesu wspólnie?

Trasa koncertowa "odwieszonego" Myslovitz rozpoczęła się w Poznaniu nieprzypadkowo - muzycy zgodnie przyznają, że tutejsza publiczność traktuje ich wyjątkowo. Z wzajemnością - to w Eskulapie Artur Rojek zaliczył - wymagający bezwarunkowego zaufania - pierwszy w życiu skok ze sceny w ręce widowni. Poznaniacy poznali też jako pierwsi na żywo utwory z ostatniego, znakomitego albumu "Happiness Is Easy".

Wtorkowy występ był jednak inny, wręcz dziwny. Uderzająca była determinacja, z jaką muzycy starali się sprawić wrażenie jednorodnego, scenicznego organizmu. Zaczynając od swych kompozycji z debiutanckiej płyty ("Myslovitz", "Zgon"), instrumentaliści musieli często pomagać wokaliście chórkami (co wypadło nieźle), ale i tak każdy wydawał się zajęty sobą.

Brak swobody był wyczuwalny aż nadto i nie chodziło nawet o kiksy perkusisty czy pomijanie lub powtarzanie fragmentów niektórych tekstów. Na szczęście im dłużej grali (w sumie ponad 3 godziny!), tym elementy ich wspólnej układanki częściej do siebie pasowały. Swój udział miała w tym widownia, która wyręczyła wokalistę podczas "Długości dźwięku samotności". Najlepszy moment koncertu miał miejsce chwilę później, gdy ekspresyjna "Nienawiść" została zaprezentowana wręcz delikatnie.

Następnego dnia zespół znalazł czas na rozmowę z dziennikarzami. Muzycy byli ciekawi odczuć po pierwszym występie trasy, sumitowali się trochę brakiem rytmu, w jakim byli - do czasu przerwy - przez niemal całą dekadę. Nie unikali pytań o powody rozstania z publicznością i stosunki w zespole.

Z ich odpowiedzi można wyciągnąć jeden wniosek - demokracja, od zawsze panująca w zespole, obróciła się trochę przeciwko niemu. Każdy z muzyków nadal pragnie samorealizacji i nie zrezygnuje z niej nawet teraz, gdy macierzysta formacja powraca do koncertowego życia. Najpierw jednak będą płyty jej członków, przede wszystkim wspólnego projektu Wojciecha Powagi i Przemysława Myszora, którzy do współpracy pozyskali wokalistę Tomka Makowieckiego. Między wierszami można też było wyczytać źródło konfliktu, wynikające z dominującej pozycji, jaką przypisują Arturowi Rojkowi media i fani.

Muzycy przyznali jedno: osobno nie mają szansy ścigać się z dokonaniami wspólnego projektu. Stąd determinacja, by tchnąć w niego nowe życie i odzyskać ducha wspólnoty, który niegdyś objawiał się nie tylko światowym poziomem koncertów, ale też kolektywnymi zgrywami za sceną. Stawka jest wysoka - fani są w stanie wybaczyć im nawet nieprofesjonalne wpadki, ale nie zaakceptują Myslovitz w formie małżeństwa z rozsądku, nakazującego nie rezygnować z ogólnie szanowanego i wartościowego szyldu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski