Nagi dysonans

Słusznie zresztą, bo nie powinno być dla nich miejsca w najbardziej reprezentacyjnych miejscach Poznania. Panie z parasolkami, smród ciągnący się od dawna za siecią klubów Cocomo powodował, że mieliśmy i mamy się czego wstydzić jako gospodarze, nawet jeśli w tego typu miejscach zdarza się bawić turystom z zasobnymi portfelami.

Choć i ten ostatni argument można łatwo zbić, jeśli przypomnimy sobie aferę z rachunkami sięgającymi nawet miliona złotych. Miastu należą się brawa, że szuka narzędzi prawnych, by pozbyć się lokali, choć z drugiej strony można zauważyć w działaniu władz miasta pewną niekonsekwencję. Z jednej strony wytacza się bowiem działa, z drugiej wynajmuje lokal innemu klubowi ze striptizem.

Nie ma na niego skarg, to fakt, ale patrząc szerzej na politykę wizerunkową Poznania, takie działania trudno nazwać spójnymi. Osobną kwestią jest traktowanie kobiecego działa wyłącznie jako formy rozrywki. Czyż nie jest to jego uprzedmiotowienie? To problem do rozważenia dla wszystkich kształtujących lokalną politykę, którym na sercu leży budowa tolerancyjnego, otwartego i nowoczesnego miasta, jakim zdaje się ma być Poznań.

Do wczoraj można było zgłaszać logo hasła „Wolne Miasto Poznań”. Myślę, że władze powinny zadać sobie pytanie, czy przypadkiem nie powinno się w nim znaleźć miejsce na rurę dla tancerek. Tak oto powstaje nam nagi dysonans.