Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najlepsze biegi w Wielkopolsce. Czy zgadzasz się z opiniami znanych biegaczy i amatorów?

Radosław Patroniak
Każdy zawodnik ma swoje ulubione biegi.
Każdy zawodnik ma swoje ulubione biegi.
Za sprawą Maniackiej Dziesiątki sezon biegowy w Wielkopolsce już się rozpoczął. W kwietniu niemal każdy weekend przyniesie kolejny duży bieg. Który z nich najbardziej lubią czołowi biegacze? Zobaczcie.

Po gorącej Maniackiej Dziesiątce (temperatura podskoczyła w połowie marca do 17 stopni Celsjusza) nachodzi czas kolejnych biegów w Wielkopolsce. Sezon rozpoczyna się za chwilę na dobre, o czym doskonale wiedzą uczestnicy Biegu Europejskiego na 10 km w Gnieźnie (start 7 kwietnia o godz. 17), poznańskiego półmaratonu (start 15 kwietnia o godz. 10), najliczniejszej imprezy tego typu w naszym regionie, oraz 10 km Szpot Swarzędz (start 22 kwietnia o godz. 10.30).

W przededniu wspomnianych zawodów i kolejnych, bo przecież w maju i czerwcu biegacze nie będą odpoczywać, zapytaliśmy wyczynowych zawodników i amatorów o najlepsze i najgorsze skojarzenia z wielkopolskimi biegami. Subiektywna ocena imprez nie zawsze musi się zgadzać z odczuciami pozostałych uczestników, ale właśnie na tym polega subiektywizm.

Królewski dystans i magiczny bieg dla poznanianki

Już 7 kwietnia w Gnieźnie odbędzie się Bieg Europejski.
– Bieg jest profesjonalnie zaplanowany i przygotowany. Co roku na starcie zbiera się mocna stawka zawodników z kraju i zagranicy. Taka grupa to duży potencjał. Poza tym szybkiemu bieganiu w Gnieźnie sprzyja w miarę niska temperatura, pora rozgrywania biegu, czyli późne popołudnie oraz szybka i płaska trasa – mówi Arkadiusz Gardzielewski, najlepszy z Polaków podczas ostatniej edycji Biegu Europejskiego.

Pochodzący z Tczewa Arkadiusz Gardzielewski był najszybszym Polakiem podczas ostatniej edycji Biegu Europejskiego w Gnieźnie
Pochodzący z Tczewa Arkadiusz Gardzielewski był najszybszym Polakiem podczas ostatniej edycji Biegu Europejskiego w Gnieźnie Fot. Archiwum Arkadiusz Gardzielewskiego

Dobre wspomnienia z pierwszej stolicy Polski ma również Agnieszka Janasiak, jedna z najbardziej utytułowanych wielkopolskich biegaczek.

– Dawno tam nie występowałam, ale w Biegu Europejskim ustanowiłam swój rekord życiowy na 10 km, więc nie mogę mieć złych skojarzeń z Gnieznem. Czy wyniki mają wpływ na ocenę biegu i jego organizacji? Niewątpliwie tak, bo wiadomo, że nikt nie lubi zajmować choćby czwartego miejsca, a mnie to spotkało w poznańskim półmaratonie. Czułam się wtedy jakbym musiała wracać do domu z torbami – tłumaczy 36-letnia biegaczka, której niespełnionym marzeniem jest wygrana w poznańskim maratonie.

– W grudniu poślizgnęłam się na lodzie i doznałam złamania z przemieszczeniem kostki bocznej. Ostatnie tygodnie poświęciłam na rehabilitację. Nie mogę się już doczekać powrotu na trasy biegowe, ale po konsultacji z lekarzem wiem, że nie nastąpi on w majowym biegu "Wings for Life", tylko prawdopodobnie w październikowym maratonie. Gdyby udało się go wreszcie wygrać, bo już kilka razy byłam druga i trzecia, to czułabym się wreszcie spełniona – dodaje Janasiak.

Marzeniem Agnieszki Janasiak jest zwycięstwo w biegu na królewskim dystansie w swoim rodzinnym mieście, czyli w Poznaniu
Marzeniem Agnieszki Janasiak jest zwycięstwo w biegu na królewskim dystansie w swoim rodzinnym mieście, czyli w Poznaniu Fot. Archiwum Agnieszki Janasiak

Wicemistrzyni Polski w maratonie z 2009 r. na pierwszym miejscu stawia właśnie poznański bieg na 42 km i 195 m.

– Dla mnie zawsze jest on świętem biegów, może dlatego, że ma najdłuższą tradycję. Poza tym rozgrywany jest na królewskim dystansie. Moim marzeniem pozostaje więc wygrać w takiej imprezie, w dodatku w swoim rodzinnym mieście – przyznaje czołowa polska biegaczka.

Wielkim sentymentem darzy ona także Wings for Life, ale trudno się nawet dziwić, skoro jest jego zwyciężczynią sprzed dwóch lat.

– To bieg rozgrywany w tym samym czasie w 12 miastach na całym świecie. Ma magiczną otoczkę, bo metą jest przecież samochód pościgowy goniący zawodników. W mediach mówi się też chyba o nim najwięcej, więc biorąc w nim udział, a tym bardziej wygrywając, człowiek czuje się doceniony – przekonuje poznanianka.

Fenomen „Słowaka”, czyli każdy czuje się zwycięzcą

Według niej świetną reputacją cieszą się również dwa biegi rozgrywane poza Poznaniem, czyli Półmaraton „Słowaka” w Grodzisku i Bieg Lwa w Tarnowie Podgórnym.

– W miasteczkach ludzie bardziej żyją imprezą niż w dużych miastach. Grodzisk ma tak świetne opinie wśród biegaczy-amatorów, bo w równym stopniu dba o zwycięzcę, co o ostatniego zawodnika. Jeśli zapisy na ten bieg kończą się w ciągu 40 minut, to najlepszy dowód, że organizacyjnie stoi on najwyższym poziomie – podsumowuje Janasiak.
Na ciekawą kwestię zwrócił uwagę inny znany poznański biegacz, Marcin Kęsy.

Poznański biegacz, Marcin Kęsy startował już w różnych miejscach na świecie (na zdjęciu ze słynnym Brytyjczykiem Mohamedem Farahem na mecie w Lizbonie),
Poznański biegacz, Marcin Kęsy startował już w różnych miejscach na świecie (na zdjęciu ze słynnym Brytyjczykiem Mohamedem Farahem na mecie w Lizbonie), ale i tak najbardziej sobie ceni występy na trasach w Wielkopolsce Fot. Archiwum Marcina Kęsego

– Trzeba pamiętać, że im mniejsza impreza, tym łatwiej zaplanować jej przebieg i zadbać o wszystkie szczegóły – zauważa Kęsy.

Zamiast typować najlepszy bieg w regionie, woli on podkreślić naszą specyfikę.

– Osobiście nie pamiętam imprezy, do której nie chciałbym wracać. Atmosfera wszystkich biegów w Polsce, a zwłaszcza tych rozgrywanych w naszym regionie jest wspaniała i niepowtarzalna – dodaje 33-letni biegacz.

On z kolei najbardziej ceni poznański półmaraton.

– Nie chodzi wcale o to, że już kilka razy byłem w czołówce tego biegu. Dla mnie bardziej liczy się to, że traktuję go jak swoją, domową imprezę. Mimo że pochodzę z Bełchatowa, to Poznań znam jak własną kieszeń i łatwiej mi przeanalizować trasę. Wbrew pozorom nie jest to bez znaczenia, bo podczas tego biegu nie muszą myśleć, czy skręcić w lewo, czy w prawo. Dzięki temu mogę myśleć wyłącznie o tempie biegu, a nie tracić koncentrację na detalach trasy. Termin półmaratonu jest też wymarzony, bo zazwyczaj jest traktowany przez zawodników jako wprowadzenie w sezon – dodaje wielokrotny zwycięzca poznańskich biegów.

Chwali sobie on także profil poznańskiej trasy.

– Nie dość, że na co dzień mogę trenować na nielicznych podbiegach, to nie muszę się martwić takimi niespodziankami, jakie czekały na mnie chociażby w Neapolu. Pod Wezuwiuszem trasa miała sprzyjać życiówką, a w rzeczywistości miała tak ostry podbieg w końcówce, że zamiast rekordu miał człowiek przed oczami ścianę płaczu – przyznaje Kęsy.
W Śremie nie lubią swojego miasta i... kibiców na mecie
Fanem półmaratonu w Poznaniu jest również 28-letni Waldemar Jankowski. Pochodzący z Jarocina biegacz uważa, że lepiej zorganizowany jest „Słowak”, ale za to w lepszym terminie rozgrywany jest bieg w Poznaniu.

28-letni Waldemar Jankowski uważa, że jedynym mankamentem grodziskiego "Słowaka" jest czerwcowy termin rozgrywania biegu
28-letni Waldemar Jankowski uważa, że jedynym mankamentem grodziskiego "Słowaka" jest czerwcowy termin rozgrywania biegu Fot. Archiwum Waldemara Jankowskiego

– Kwiecień jest bezpieczniejszy, jeśli chodzi o temperaturę powietrza. W czerwcu zagrożenie upałów jest dużo większe. Mocną stroną poznańskiego biegu jest również pasta party. Dobrze wyglądają także pakiety startowe i cała organizacja imprezy. Podoba mi się wreszcie to, że meta znajduje się na terenie MTP, chociaż wróciłbym do postawienia kreski na świeżym powietrzu, a nie w jednym z pawilonów, bo kończąc bieg potrzebujemy świeżego powietrza, a nie świetlnych fajerwerków – zauważa Jankowski.

Podobną hierarchię biegów ma Robert Rataj, który jest wielbicielem działań bez ograniczeń, a taką zasadę wyznają organizatorzy „Słowaka”.

Na początku marca poznański biegacz Robert Rataj ukończył maraton w Jerozolimie, a dwa miesiące wcześniej bieg na takim samym dystansie w Marrakeszu.
Na początku marca poznański biegacz Robert Rataj ukończył maraton w Jerozolimie, a dwa miesiące wcześniej bieg na takim samym dystansie w Marrakeszu. W tegorocznym planie startów ma jednak znacznie więcej imprez biegowych w Wielkopolsce niż poza jej granicami Fot. Archiwum Roberta Rataja

– Już przemarsz uczestników na start z orkiestrą dętą ma swój urok, ale jeszcze większe wrażenie zrobiło na mnie zaplecze gastronomiczne i fakt, że mieszkańcy wychodzą do biegaczy z ciastem, napojami i słowem otuchy oraz wsparcia. Na przeciwległym biegunie sklasyfikowałbym półmaraton w Śremie. Tamtejsza trasa prowadzi przez trzy wioski zamiast przez miasto. W dodatku na mecie można spotkać garstkę kibiców, bo większość osób jest w tym czasie na stadionie, gdzie odbywają się dni miasta. To jakieś kuriozum – mówił 45-letni biegacz, który w tym roku biegał już w Jerozolimie i Marrakeszu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski