To by tłumaczyło wręcz wszystkie teorie spiskowe o tym, że rządzą nami nie-Polacy. Tłumaczyłoby, ale zasady pisowni mamy tak skomplikowane, że jedynym Polakiem zdaje się profesor Miodek.
Ewentualnie również zwycięzcy ogólnopolskich dyktand (jak do licha pisze się: gżegżółka?). Można by na listę prawdziwych Polaków wpisać też zdobywców nagród "Mistrz mowy polskiej", Złotych i Srebrnych Ust (choć wśród nich jest kilku, którzy z pewnością nie wiedzą, jak napisać: gżegżółka. Ba! Niektórzy to nawet wymówić tego nie potrafią!). Oczywiście wiem, że do grona prawdziwych Polaków chcieliby również należeć wygoleni chłopcy w butach ortopedycznych, ale ich to chyba jednak trzeba dyskryminować. Nie ze względu na widoczną ułomność, ale brak umiejętności czytania ze zrozumieniem podręczników historii oraz nieumiejętne i niekulturalne zamawianie piwa. No, bo kto to widział, żeby piwo zamawiać wyrzutem prawej dłoni i okrzykiem: sieg heil. Gdy nawet dziecko wie, że mówi się grzecznie: Panie barmanie, poproszę pięć piw, a piana na dwa palce (nie na pięć!).
Przez godzinę czasu cofam się do tyłu, bo w dniu dzisiejszym za dużo słuchałem polityków.
Przy takich zasadach grono prawdziwych Polaków kurczy się zastraszająco. A reszta to kto? Obcokrajowcy?
Raczej ci, którzy mieli z polskiego pałę. Aż dziw, bo po minimum 8 latach podstawówki (dla starszych Polaków) oraz po podstawówce i gimnazjum (dla młodszych), opanowanie języka polskiego powinno wybiegać nieco ponad "Kali chcieć ukraść krowa, ale koza nie chcieć móc".
Ba! Taki polityk, który z reguły chwali się, że skończył jakieś studia, też powinien posługiwać się językiem nieco odbiegającym od tego stosowanego najczęściej w tramwajach i autobusach. I odbiega. Nie chodzi o to, że kląć nie potrafi. Wręcz przeciwnie. Przecież najładniej klną ci, którzy mają duży zasób słów. Gdybyście państwo posłuchali klnących dziennikarzy! Poezja...
Ale do brzegu żołnierzu - jak mawia naczelny.
Wszyscy robimy błędy. Pamiętam, jak kiedyś moja wychowawczyni, nauczycielka polskiego, z pewnym zażenowaniem zwróciła nam uwagę, że te słowa, które z zacięciem i językiem zwisającym z kącika ust rzeźbiliśmy na drewnianych ławkach, wcale nie powinny być trzyliterowe. Zapamiętałem. Ktoś mi nawet opowiadał, że pewien profesor na murach do tego samego słowa dopisywał zawsze "c" z przodu. Jak już kląć po polsku, to przynajmniej poprawnie.
Ale jak już mówić urzędowo - to też poprawnie. A tymczasem w Polsce nie po polsku mówią sędziowie, prokuratorzy, policjanci, urzędnicy i - kto wie, czy nie przede wszystkim - politycy.
Nie mówi się: w dniu dzisiejszym złożyłem pozew. Lepiej: dziś pozwałem. Lub dziś złożyłem pozew.
Nie mówi się: oboje - gdy ma się na myśli dwóch mężczyzn. Chyba że jednego podejrzewa się o bycie kobietą.
Nie mówi się: chwila czasu. Przecież chwila to czas. Godzina to też czas. To tak, jakby powiedzieć: cofam się do tyłu. Nie: miesiąc lipiec, tylko: lipiec. I nie 30 lipiec, tylko trzydziestego lipca (albo trzydziesty lipca - gdy nie odmieniamy - jak słusznie zwrócił uwagę Czytelnik)!!!
Rany, ale strach. A jeśli sam tu teraz byków narobiłem na kopy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?