Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nam mówić po polsku zakazano

Leszek Waligóra
Wdniu dzisiejszym, w miesiącu lipcu, a dokładniej dnia 30 lipiec, dałem sobie chwilę czasu, by napisać tekst. Tak, jedno zdanie, a tyle bronków. Znaczy się: błędów. Piszę "bronków", bo tak napisał pewien internauta, wytykając błędy politykom. Co prawda sam napisał, że nie ma już "nadzieji", ale co robić... jeśli ktoś jest fanem polityki, trudno się dziwić, jeśli nie umie pisać i mówić po polsku.

To by tłumaczyło wręcz wszystkie teorie spiskowe o tym, że rządzą nami nie-Polacy. Tłumaczyłoby, ale zasady pisowni mamy tak skomplikowane, że jedynym Polakiem zdaje się profesor Miodek.

Ewentualnie również zwycięzcy ogólnopolskich dyktand (jak do licha pisze się: gżegżółka?). Można by na listę prawdziwych Polaków wpisać też zdobywców nagród "Mistrz mowy polskiej", Złotych i Srebrnych Ust (choć wśród nich jest kilku, którzy z pewnością nie wiedzą, jak napisać: gżegżółka. Ba! Niektórzy to nawet wymówić tego nie potrafią!). Oczywiście wiem, że do grona prawdziwych Polaków chcieliby również należeć wygoleni chłopcy w butach ortopedycznych, ale ich to chyba jednak trzeba dyskryminować. Nie ze względu na widoczną ułomność, ale brak umiejętności czytania ze zrozumieniem podręczników historii oraz nieumiejętne i niekulturalne zamawianie piwa. No, bo kto to widział, żeby piwo zamawiać wyrzutem prawej dłoni i okrzykiem: sieg heil. Gdy nawet dziecko wie, że mówi się grzecznie: Panie barmanie, poproszę pięć piw, a piana na dwa palce (nie na pięć!).

Przez godzinę czasu cofam się do tyłu, bo w dniu dzisiejszym za dużo słuchałem polityków.

Przy takich zasadach grono prawdziwych Polaków kurczy się zastraszająco. A reszta to kto? Obcokrajowcy?

Raczej ci, którzy mieli z polskiego pałę. Aż dziw, bo po minimum 8 latach podstawówki (dla starszych Polaków) oraz po podstawówce i gimnazjum (dla młodszych), opanowanie języka polskiego powinno wybiegać nieco ponad "Kali chcieć ukraść krowa, ale koza nie chcieć móc".

Ba! Taki polityk, który z reguły chwali się, że skończył jakieś studia, też powinien posługiwać się językiem nieco odbiegającym od tego stosowanego najczęściej w tramwajach i autobusach. I odbiega. Nie chodzi o to, że kląć nie potrafi. Wręcz przeciwnie. Przecież najładniej klną ci, którzy mają duży zasób słów. Gdybyście państwo posłuchali klnących dziennikarzy! Poezja...

Ale do brzegu żołnierzu - jak mawia naczelny.

Wszyscy robimy błędy. Pamiętam, jak kiedyś moja wychowawczyni, nauczycielka polskiego, z pewnym zażenowaniem zwróciła nam uwagę, że te słowa, które z zacięciem i językiem zwisającym z kącika ust rzeźbiliśmy na drewnianych ławkach, wcale nie powinny być trzyliterowe. Zapamiętałem. Ktoś mi nawet opowiadał, że pewien profesor na murach do tego samego słowa dopisywał zawsze "c" z przodu. Jak już kląć po polsku, to przynajmniej poprawnie.

Ale jak już mówić urzędowo - to też poprawnie. A tymczasem w Polsce nie po polsku mówią sędziowie, prokuratorzy, policjanci, urzędnicy i - kto wie, czy nie przede wszystkim - politycy.

Nie mówi się: w dniu dzisiejszym złożyłem pozew. Lepiej: dziś pozwałem. Lub dziś złożyłem pozew.
Nie mówi się: oboje - gdy ma się na myśli dwóch mężczyzn. Chyba że jednego podejrzewa się o bycie kobietą.

Nie mówi się: chwila czasu. Przecież chwila to czas. Godzina to też czas. To tak, jakby powiedzieć: cofam się do tyłu. Nie: miesiąc lipiec, tylko: lipiec. I nie 30 lipiec, tylko trzydziestego lipca (albo trzydziesty lipca - gdy nie odmieniamy - jak słusznie zwrócił uwagę Czytelnik)!!!

Rany, ale strach. A jeśli sam tu teraz byków narobiłem na kopy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski