Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nauka w domu: W ten sposób w Polsce uczy się 5 tys. dzieci!

Marta Danielewicz
Nauka w domu: W ten sposób w Polsce uczy się 5 tys. dzieci!
Nauka w domu: W ten sposób w Polsce uczy się 5 tys. dzieci! 123 RF
Edukacja w domu staje się coraz bardziej popularna. W Polsce w ten sposób uczy się już około 5 tysięcy dzieci. Edukatorzy domowi decydują się na naukę swoich pociech w domowych pieleszach, bo nie zgadzają się z założeniami współczesnej szkoły. Takie dzieci osiągają lepsze wyniki w nauce, ale też nie mają problemów w kontaktach z innymi osobami

To właśnie edukacja w domu była pierwsza, od niej wszystko się zaczęło. Dopiero w czasie zaborów, w 1825 roku wprowadzono w Polsce obowiązek szkolny - tłumaczy Małgorzata Kasper-czak, która prowadzi warsztaty dla edukatorów domowych, a na co dzień pracuje w Chrześcijańskim Przedszkolu, Szkole i Gimnazjum im. Króla Dawida w Poznaniu. Prywatnie jest mamą czteroosobowej gromadki. Młodzi rodzice częściej i chętniej wracają do korzeni. Chcą uczestniczyć w latach szkolnej nauki swoich dzieci. Nie tylko zawozić je do szkoły, odbierać, sprawdzać dzienniczki ucznia. Poświęcają dzieciom swój czas, by w domu, z dala od szkolnych murów samemu dać im jak najlepsze wykształcenie, a przede wszystkim zacieśnić więzi.

- Dzięki edukacji domowej rodzice mają duży lepszy kontakt ze swoimi pociechami. Lepiej je poznają, ich mocne i słabe strony. Dzięki temu wiedzą, na co je ukierunkować, jakie są ich zainteresowania i jak pomagać im się rozwijać - opowiada M. Kasperczak.

Okazuje się, że dzieci, które nigdy nie chodziły do szkoły, są bardziej uspołecznione niż te, które na co dzień przebywają z rówieśnikami. Brak szkoły dla dzieci edukatorów domowych nie oznacza braku znajomych czy wspólnych wyjść z klasą do kina. Między innymi takie mity obalają rodzice, a jednocześnie nauczyciele.

Początki były trudne
Joanna Taylor jest mamą pięciorga dzieci. Wraz ze swoim mężem prowadzi ich edukację w domu.

- Na początku, kiedy znajomi ze Stanów opowiadali nam o takim systemie, wydawało nam się, że to niemożliwe w Polsce, chociaż sama idea bardzo przypadła nam do gustu - opowiada. Po jakimś czasie wspólnie z mężem stwierdzili, że chcieliby spróbować i w 2006 roku, kiedy dziewczynki kończyły naukę w klasie czwartej, rozpoczęli ich edukację w domowych pieleszach.

- Nigdy specjalnie dobrze nie czuliśmy się w roli nauczycieli, jednak bardzo chcieliśmy mieć większy wpływ na dzieci. Jestem z zawodu nauczycielem angielskiego, więc z łatwością pogodziłam pracę z nauką dzieci w domu - tłumaczy Joanna Taylor. Dzięki pomocy znajomych, zebranym materiałom do ćwiczeń i lekcji, nauka w domu okazała się łatwiejsza niż przypuszczali. Nauczyciele pomagali spisem zagadnień, obowiązującymi lekturami i podręcznikami, z których rodzice mogli korzystać.

- Po pewnym czasie było już dużo prościej, zmienił się system oświaty, więc i dyrektorzy chętniej zgadzali się na to, by dziecko uczyło się w domu. Wiadomo, że nie wszystkie partie materiału były proste również dla nas, często więc posiłkowaliśmy się wiedzą znajomych lub zaprzyjaźnionych korepetytorów - tłumaczy Joanna Taylor. Najstarsze córki państwa Taylor chcą się uczyć do matury również w domu. Natomiast młodsza córka, która jest w wieku gimnazjalnym, chce spędzić ostatni rok nauki w szkole ze swoją klasą.

- Poczucie bezpieczeństwa, które otrzymujemy od rodziców, sprawia, że czujemy się pewniej w grupie, łatwiej wyrażamy swoje poglądy. Dlatego dzieciom, które są edukowane w domu i mają mocne poczucie bezpieczeństwa, jest łatwiej odnaleźć się w większej grupie- tłumaczy M. Kasperczak.

Uczą się nie tylko dzieci, ale też rodzice
- Takie zajęcia w domu trwają krócej niż w szkole, bo nie trzeba poświęcać czasu na naukę dużej grupy, tylko pojedynczych osób - tłumaczy Małgorzata Kasperczak. Rodzice, którzy edukują swoje pociechy w domu, udowadniają, że takie zajęcia mogą być ciekawsze, bardziej angażować do pracy, a przede wszystkim uczyć dzieci samodzielności.

- Podczas jednorazowej wycieczki do Malborka można przeprowadzić zajęcia z historii, języka polskiego, geografii i przyrody - komentuje Małgorzata Kasperczak i dodaje, że rodzice muszą jednak poświęcać swój czas na przygotowanie się do lekcji z pociechami.

Andrzej Polaszek wraz z żoną również usłyszał o metodzie edukacji w domu od znajomych ze Stanów Zjednoczonych. Kiedy urodziło im się pierwsze dziecko, zaczęli bardziej interesować się tym tematem.

- Dowiedzieliśmy się, że edukacja domowa jest możliwa także w Polsce. Pragnęliśmy wychować dzieci w duchu chrześcijańskich wartości, dlatego taka opcja edukacji była dla nas najlepsza - tłumaczy Andrzej Polaszek. Zdaniem państwa Polaszek dzieci, które uczą się w szkole, nie mają już czasu na czytanie, pisanie, uczenie się, nie wspominając już o czasie dla siebie i rodziny.

- Najpierw dużo czasu zajmuje sam dojazd do szkoły. Potem są zbyt długie lekcje, z których zdarza się, że dziecko niewiele wynosi. A po lekcjach są jeszcze zajęcia dodatkowe. W domu jest więcej swobody, sami ustalamy reguły i plan dnia - tłumaczy.

Prawdą jest, że tacy uczniowie osiągają lepsze wyniki w nauce, ponieważ chętniej się uczą w domu, często bez nadzoru rodziców.

- Czasami mówimy do dzieci "jak nie będziecie się uczyć, to pójdziecie do szkoły"- śmieje się Andrzej Polaszek i dodaje: - Co prawda nie nam oceniać, czy dziecko uczy się dobrze, ale pod koniec roku nauczyciele mówią, że nasze pociechy osiągają lepsze wyniki na egzaminach końcowych niż dzieci, uczące się w szkole. To też dobre przygotowanie na studia, ponieważ muszą się uczyć większej partii materiału.

Szkoła przyjazna
Państwo Polaszek współpracują z prywatną szkołą im. Króla Dawida w Poznaniu, która jest szkołą przyjazną edukatorom domowym.

Marysia, jako pierwszy uczeń tej szkoły, lekcje miała przeprowadzane w domu przez rodziców.

- Szkoły przyjazne informują edukatorów domowych o wywiadówkach, by mogli uczestniczyć też w życiu szkoły. Zapraszają dzieci uczące się w domu na wspólne wyjazdy klasowe, by mogły zacieśnić więzi z przyjaciółmi z klasy - tłumaczy Małgorzata Kas-perczak. Niestety, wciąż brakuje w Polsce takich szkół, a zdarza się, że dyrektorzy publicznych placówek nie wyrażają zgody, by dziecko uczyło się w domu.

Ustawa nie określa dokładnie, na jakich warunkach taka zgoda mogłaby być wydana.

- Do naszej placówki są zapisani uczniowie z innych województw, którzy uczą się w domu. Tutaj mogą zasięgnąć pomocy prawnej albo poprosić o radę koordynatora edukacji domowej, który jest w naszej szkole obecny - opowiada Małgorzata Kasperczak.

Wsparciem dla edukatorów domowych, ale też osób, które jeszcze się nie zdecydowały na naukę swoich dzieci w domu, są organizowane również warsztaty wspomagające. Os-tatnie skończyły się w Lubiążu, a następne - dopiero za rok.

Podczas nich rodzice poznają sposoby efektywnej i ciekawej nauki. Zasięgają też porad osób, które od lat edukują swoje dzieci w domu. Nieocenioną pomocą są też fora internetowe, gdzie rodzice wymieniają się uwagami na temat najlepszych sposobów nauki swoich dzieci.

- Dla niektórych rodziców to wygodne i lepsze rozwiązanie od nauki w szkole - komentuje Małgorzata Kasperczak

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski