Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Naukowcy, architekci i najemcy galerii handlowych wieszczą ich koniec

Karolina Koziolek
Problemy mają najemcy w Poznań City Center, którzy walczą o odszkodowania po tym, jak zawalił się sufit na drugim piętrze
Problemy mają najemcy w Poznań City Center, którzy walczą o odszkodowania po tym, jak zawalił się sufit na drugim piętrze Łukasz Gdak
Naukowcy, architekci i sami najemcy galerii handlowych wieszczą ich koniec. Fakt, ostatnio jak nigdy dotąd, coraz silniejszy staje się społeczny opór przeciwko kolejnym centrom handlowym.

Kiedy w Polsce pojawiły się galerie handlowe, oczarowały niemal wszystkich. Naśladowały miasta, ale były bardziej przyjazne: równe chodniki, alejki, na których co parę metrów postawiono ławki, by można było odpocząć, jest zieleń, odpowiednio rozmieszczona gastronomia. Utarło się powiedzenie "jadę do galerii, bo tam mam wszystko". Centra są zarządzane przez sprytnych menedżerów, którzy prześcigają się w odkrywaniu potrzeb klientów i tworzenia "wygody". Miasta pod tym względem zostały daleko w tyle. Teraz muszą odrobić tę lekcję.

Poznań jest obecnie na drugim miejscu w Polsce pod względem nasycenia galeriami handlowymi. Kiedy powstanie Posnania (dawniej Łacina) oraz galeria Dębiec i Metropolis przy ul. Hetmańskiej zdobędziemy pod tym względem palmę pierwszeństwa.

Tylko czy chlubną?

Galerie to nie tylko mniej ludzi w centrach miasta i zmiana stylu życia. To także trudności drobnego biznesu, który funkcjonował dzięki temu, że ludzie przyjeżdżali do centrum. Jego właściciele niejednokrotnie podejmują ryzyko i przenoszą się do galerii. Niestety, często z tragicznym skutkiem. Handlowcy, którzy "w mieście" radzili sobie świetnie, w galeriach bankrutują przygnieceni przez wysokie czynsze. Najemcy skarżą się jednak przede wszystkim na zarządców, którzy wprowadzają ich w błąd. Głównie jeśli chodzi o frekwencję. Ale także o bezduszność i bezwzględne nastawienie na zysk. Szczególnie że dla galerii przyszedł trudny czas.

- Wstępnie policzyliśmy, że w Polsce jest 400 galerii handlowych. Uśredniając frekwencję podawaną przez zarządców, wychodzi, że każdą odwiedza 6 milionów osób rocznie. Gdyby te dane były prawdziwe, wynikałoby z nich, że w Polsce są 2 miliardy mieszkańców albo każdy odwiedza galerię trzy razy dziennie - szacuje Daniel Dziewit, twórca Polskiego Stowarzyszenia Najemców Poszkodowanych w Galeriach Handlowych.

Paweł*
Paweł handlował najpierw na bazarach i rynkach. Gdy na początku lat 90. powstała Hala Górecka, założył tam swój pierwszy sklep. Na Górczyn cały Poznań przyjeżdżał wówczas nie tylko po buty, ale dosłownie po wszystko. Kiedy jego interes zaczął się rozwijać, a w mieście pojawiły się galerie handlowe, otworzył kolejne dwa sklepy.

W Pestce założył sieciówkowy sklep z bielizną. To m. in. on stał się przyczyną jego bankructwa. Był też sklep z butami, również sieciówka. - Pogrążyły mnie dwie niesprawdzone informacje: obietnice franczyzodawcy oraz mrzonki o frekwencji w galerii. Mimo obrotów na poziomie 80 tys. zł stale byłem na minusie. Teraz - po prostej kalkulacji - w życiu bym w to nie wszedł - opowiada.

Paweł mówi, że jest na skraju bankructwa, ale zaraz poprawia się, że właściwie jest bankrutem. - Tylko żona i 8-letni syn trzymają mnie przy życiu. Gdyby nie oni, już dawno wziąłbym sznur i na drzewo - zapewnia. I brzmi to poważnie.

Opowiada jak franczyzobiorca zapewniał, że w dobrym miejscu w galerii będzie miał 150 tys. zł obrotu. - Nie sądzę, aby to było wyssane z palca, ale to dane sprzed lat. Teraz nie ma już takiego ruchu w galeriach, jak kiedyś - przekonuje.

Paweł ma jednak przede wszystkim żal do zarządcy galerii. Głównie o to, że nie starał się mu pomóc. - Doprowadzili mnie do totalnej bezsilności, do bankructwa. Zarząd wiedział, jaka jest moja sytuacja, ponieważ co miesiąc każdy najemca dostarcza raport ze swojej działalności. Oprócz tego słałem pisma z prośbą o pomoc, o obniżenie czynszu. Nigdy nawet nie dostałem żadnej odpowiedzi - mówi. - Patrzyli spokojnie, jak dochodzę do sytuacji, kiedy nie miałem już zupełnie pieniędzy, by pokryć jakiś dług.

Jak mówi, w umowie zawarty jest paragraf, który pozwala na wypowiedzenie umowy najemcy po tym, jak trzy miesiące zalega on z czynszem. - Ja miałem dwa razy tyle zaległości. Dlaczego tej umowy mi nie wypowiedzieli? Jakby celowo pozwalali mi się zadłużać? - pyta bezradnie Paweł.

Wśród najemców tajemnicą poliszynela jest fakt, że "z galerii nie można wyjść". Umowy podpisuje się na czas określony, a karą za jej zerwanie jest 12-krotny czynsz. W przypadku niektórych najemców są to kwoty sięgające od 120 tys. do 360 tys. zł . Ile płacą wielkie sieciówki odzieżowe lub spożywcze, nie wiadomo.

Wojciech
Wojciech ma 800 tys. zł długu. Działa w branży odzieżowej. Ma sklep w galerii w mieście średniej wielkości (ok. 170 tys. mieszkańców, nie chce ujawnić jego nazwy).
- Przed podpisaniem umowy roztaczane były przede mną piękne wizje. Potem znalazłem się w kleszczach, podejście dyrekcji zmieniło się o 180 stopni. Okazało się, że jestem nieudacznikiem i nie znam się na biznesie - opowiada.
Twierdzi, że biznesplan miał przygotowany idealnie, ale... pod inną frekwencję.

- Przede wszystkim galerii jest za dużo. Ludzie nie odwiedzają ich już tak często jak kiedyś. Może inaczej jest w Warszawie czy Krakowie, ale w naszym małym mieście cztery galerie handlowe to za dużo. Gdyby nie weekendy, to nasze centrum można by zamknąć - opowiada.

Czujniki, które liczą wchodzących i wychodzących nazywa bujdą. - Liczą ludzi na dole, a góra jest martwa - twierdzi.

Maria
Podobnego zdania jest Maria, która ma punkt gastronomiczny w tej samej galerii i na razie trzymiesięczne zadłużenie.
- Któregoś weekendu dyrektor powiedział mi, że galerię odwiedziło wg statystyk 10 tys. osób. Roześmiałam mu się w twarz. Byłam tam cały weekend, wiem, jak wygląda 10 tys. ludzi - mówi i puka się w czoło.

Twierdzi, że informacje o frekwencji były od samego początku nieprawdziwe.
- Pamiętam, jak po pierwszych 10 dniach powiedziałam do współpracowników, że wygląda na to, że tu nie zarobimy, ale może przetrwamy. Teraz już tak nie uważam - opowiada.

Żeby doglądać biznesu, wynajęła mieszkanie w mieście, w którym działa galeria. Opowiada, że spędzała tam dzień i noc, kosztem rodziny i domu. Wcześniej na dojeżdżanie traciła za dużo czasu i energii. Ona również usłyszała, że jest nieudolna w biznesie i że ma problemy na własne życzenie.

- Prowadzimy rodzinny biznes od ponad 30 lat i na biznesie znam się bardzo dobrze. Obroty w jednym z punktów w śródmieściu mam o dwie trzecie większe niż tu - zaznacza. - Chcemy opuścić galerię. To nieodwołalne - stwierdza krótko.
Kobieta twierdzi, że galeria od początku manipulowała informacjami. - Mówili, że będziemy jedynym punktem, który poprowadził tego typu usługi. A okazało się, że podobnych jest jeszcze pięć. Wciąż stawiano nam kolejne warunki, a my nie mieliśmy siły, by się bronić - opowiada.

Problemy mają również najemcy w Poznań City Center, którzy walczą o odszkodowania po tym, jak zawalił się sufit na drugim piętrze. Galeria przez kilka tygodni była nieczynna, a przedsiębiorcy twierdzą, że część klientów już tam nie wróciła i być może nigdy nie wróci. Tam również pojawia się problem frekwencji. Wg dyrektora galerii jest ona na poziomie 35 tys., ale większość tej liczby to pasażerowie udający się na dworzec PKP - przez galerię prowadzi główne wejście.

Zmierzch centrów
W Bielsku Białej w ubiegłą środę zawiązało się stowarzyszenie, które ma chronić interesy najemców, szczególnie tych małych, za którymi nie stoi wielki kapitał, którzy inwestują dorobek życia, by otworzyć butik w galerii. Najemcom pomaga mecenas z Poznania.

- Stowarzyszenie będzie miało większe prawa niż najemcy działający w pojedynkę. Będzie mogło przystąpić do każdej sprawy sądowej dotyczącej problemów najemców - tłumaczy mec. Tomasz Henclewski.

Prawnik wyjaśnia, że stowarzyszenie może działać na zasadzie amicus curiae, czyli przyjaciel sądu i pomagać mu w wydaniu wyroku, ma również prawo uczestniczyć w rozprawach. Sąd może radzić się go w kwestii powołania biegłych, prosić o ekspertyzy. Może także występować z pozwami w imieniu najemców, jest wówczas zwolnione od opłat sądowych.

Stowarzyszenie stworzył Daniel Dziewit, sam do niedawna najemca w jednej z galerii. Dziś jej dłużnik. - Też dałem się złapać w marketingowe sidła. Kiedy przyszedłem ze wspólnikiem do galerii po raz pierwszy, usłyszałem "z nieba nam panowie spadli… skąd wiedzieliście, że bardzo nam zależy właśnie na tym rodzaju biznesu". Potem zobaczyliśmy kilka możliwych do wynajęcia lokalizacji i do głowy nam nie przyszło pytanie, dlaczego tyle lokali jest pustych - wspomina.

Daniel uważa, że w Polsce niebawem nastąpi zmierzch galerii handlowych.
- Jasne, trwało to w Polsce kilkanaście lat, ale to zmierzch produktu. Rynek został wydrenowany i dlatego przybywa pustostanów. Klienci mają coraz mniej pieniędzy na korzystanie z galerii handlowych - uważa.

*Imiona najemców na ich prośbę zostały zmienione

Tylko nielicznym udaje się opuścić galerię bezboleśnie. Jedną z nich jest Barbara Foltyńska (pisaliśmy o niej w "Głosie Wielkopolskim"). Kiedy postanowiła zabrać przedmioty ze swojego butiku i po prostu opuścić "Pestkę", zarząd kazał blokować wyjście ochronie. Ostatecznie na miejsce musiała przyjechać policja. Sprawa trafiła do sądu, a ten uznał, że w sporze to nie galeria jest stroną, ale bank, w którym jest ona zadłużona.

Prof. Barbara Borusiak z Katedry Handlu i Marketingu Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu w rozmowie z PAP wskazuje, że stolica Wielkopolski ma jeden z najwyższych w kraju współczynników nasycenia centrami handlowymi. W ocenie prof. Borusiak kolejne obiekty handlowe spowodują spadek tego wskaźnika, bo rynek jest już nasycony. - Będzie to skutkowało pogorszeniem kondycji centrów, aż do ich zamknięcia. Trudno jednak przewidzieć, w jakim czasie to nastąpi - dodała prof. Borusiak.

Najsławniejszym przykładem wymarłych galerii w Europie wschodniej jest Rumunia. Armonia Braila została opuszczona w pół roku po jej uroczystym otwarciu, a galeria City Mall w Bukareszcie została przekształcona w biurowiec. Z kolei w jednej z upadłych galerii we Francji powstał squot, mieszkają w nim Cyganie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Polacy chętniej sięgają po krajowe produkty?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Naukowcy, architekci i najemcy galerii handlowych wieszczą ich koniec - Głos Wielkopolski

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski