Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie będzie kary dla Niemców za akcję na fermie norek

Marek Weiss
Nie będzie zarzutów dla dziennikarzy gazety „Die Welt” oraz działacza niemieckiej organizacji ekologicznych za spektakularną akcję na fermie norek w Granowcu (powiat ostrowski). Niemal dokładnie dwa lata po zdarzeniu ostatecznie umorzono tę międzynarodową aferę, która swego czasu trafiła na czołówki niemieckich i polskich mediów. Te pierwsze mówiły o skandalicznych warunkach hodowli. Drugie natomiast alarmowały, że niemieccy ekoterroryści niszczą polski biznes.

Wieczorem 19 czerwca 2014 roku właściciel fermy zauważył, że w pobliżu kręcą się nieznajome osoby i filmują jego zabudowania. Wezwał policję, która wylegitymowała obserwatorów. Okazali się obywatelami Niemiec. Wyjaśnili, że z zewnątrz realizują materiał filmowy o fermie. Na tym interwencja się zakończyła, ale już niebawem do organów ścigania trafiło powiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, złożone przez kancelarię reprezentującą poszkodowanego właściciela fermy.

Z pisma wynika, że sprawy poszły dużo dalej. Intruzi mieli wyłamać trzy płyty betonowe w ogrodzeniu, wtargnąć do środka i wypuścić z klatek około 300 norek. Gospodarz miał zauważyć mężczyznę chodzącego po fermie, który spłoszony uciekł przez dziurę w płocie, wsiadł do auta i odjechał. Swoje straty właściciel wycenił na ponad 200 tysięcy złotych. Część z wypuszczonych norek udało się mu złapać. Jak podał, były bardzo zestresowane. Ponadto pomieszały się gatunki, które w tym okresie nie powinny być do siebie dopuszczane. To wszystko miało wpływ na jakość i żywotność zwierząt.

Szybko ustalono, że w aferę zamieszani są dziennikarze gazety „Die Welt” i działacz organizacji broniącej praw zwierząt, który był pomysłodawcą całej akcji. Realizując reportaż o warunkach prowadzenia hodowli w Polsce Niemcy dotarli do Granowca. Chcieli porozmawiać z właścicielem, ale spotkali się z odmową.

Aby wyjaśnić wszystkie okoliczności zajścia, prokuratura wysłała wniosek o przesłuchanie w Niemczech świadków w drodze pomocy prawnej. W trakcie śledztwa wszyscy oni zgodnie zeznali, że materiał filmowy wykonywali tylko na zewnątrz fermy i nie widzieli, by ktoś uszkodził płot.

Prokuratura przez kilkanaście miesięcy badała trzy wątki - zniszczenie mienia, znęcanie się nad norkami i naruszenie miru domowego po wdarciu się na prywatny teren. Ostatecznie wszystkie trzy umorzono, gdyż nie udało się zebrać wystarczających dowodów do postawienia komukolwiek zarzutów. W uzasadnieniu wskazano, że policjanci przebywający na miejscu nie zauważyli ani biegających norek, ani otwartych klatek. Ponadto przez wdarcie się należy rozumieć wejście z użyciem siły, a tego, zdaniem śledczych, nie było.

Z takim orzeczeniem nie zgodził się poszkodowany. Korzystając z przysługującego mu prawa złożył zażalenie, którym zajął się Sąd Rejonowy w Ostrowie Wielkopolskim. Podtrzymał on umorzenie, co definitywnie zamyka sprawę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski