Nie będzie referendum w sprawie 6-latków!

W głosowaniu wzięło udział 454 posłów. Za przyjęciem wniosku o referendum było 222 posłów. Przeciwko głosowało 232 posłów z koalicji rządzącej PO-PSL. Nikt nie wstrzymał się od głosu.

Głosowanie, mimo że sejmowa debata odbyła się dwa tygodnie temu, poprzedziła ostra wymiana zdań z mównicy sejmowej. Premier przekonywał z niej posłów, że nigdy nie będzie tak, iż wszystkie szkoły będą w stu procentach przygotowane do przyjęcia najmłodszych dzieci.

- Gdyby ten mit o nieprzygotowaniu szkół do przyjęcia sześciolatków był prawdziwy, to oznaczałby, że szkoły nie są też przygotowane i dla siedmiolatków, i dla ośmiolatków - mówił Donald Tusk. - To najgroźniejszy mit na temat reformy.

Premier zobowiązał się, że niezależnie od wyniku głosowania, będzie cały czas pracował nad lepszym przygotowaniem szkół, nauczycieli, programów nauczania.

Z kolei Artur Ostrowski z SLD atakował premiera, że jego polityka doprowadziła do sytuacji, w której sprawa sześciolatków tak naprawdę "rozkręca koalicję". Beata Kempa z Solidarnej Polski zarzucała z kolei Tuskowi, że nie liczy się z dziećmi i rodzicami.

- Czy w cywilizowanym kraju władza wie lepiej niż rodzice, co jest dobre dla ich dzieci? - pytała Kempa. I dodawała kolejne pytania: - Dlaczego rząd nie wydał planowanych 340 mln zł na przygotowanie szkół, a tylko 40 milionów zł? I jak do tego ma się fakt, że wydano 4 mln zł na emisję spotu - propagadny, który promował reformę?

Część posłów wnioskowała o zarządzenie przerwy przed głosowaniem. Większość jednak ten pomysł odrzuciła. Ostatecznie koalicja rządząca odrzuciła wniosek o referendum. Większość koalicyjna wisiała jednak na włosku. Referendum odrzucono bowiem pięcioma głosami (większość bezwzględna wynosiła 228 głosów). Z PSL, mimo klubowej dyscypliny, wyłamały się dwie osoby - Eugeniusz Kłopotek i Andrzej Dąbrowski.