Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie bójcie się opery współczesnej. Recenzja z "Cyberiady"

Stefan Drajewski
Scena z III aktu "Cyberiady" Krzysztofa Meyera
Scena z III aktu "Cyberiady" Krzysztofa Meyera Fot. Katarzyna Zalewska
Krzysztof Meyer napisał swoją operę 43 lata temu. Nic się nie zestarzała. Tak jak nie starzeje się proza Stanisława Lema. Chociaż prawdę powiedziawszy inscenizacji Ran Arthura Brauna bliżej do "Baśni z tysiąca i jednej nocy" niźli poetyki science fiction.

Meyer zauroczony prozą Stanisława Lema i nim samym (znali się prywatnie), musiał sobie najpierw napisać libretto. Miał zaledwie 25 lat i żadnych w tym względzie doświadczeń. Sądząc po efekcie, jest niezłym librecistą. Wybrał dwie opowieści z "Cyberiady" i jedną z "Bajek robotów". Wzorem "Rękopisu znalezionego w Sara-gossie" posłużył się metodą szkatułkową.

Królowa Genialina (Roma Jakubowska-Handke) zamawia u konstruktora Trulla (Wojciech Śmiłek) trzy maszyny opowiadające bajki. Pierwsza opowiada o krainie Wielowców, królu Mondrylionie i Doradcy Doskonałym (quasi polityczna). Druga przenosi nas do królestwa, w którym rządzi król Rozporyk (Karol Bochański) ale tak naprawdę sprawdzą zamieszania jest konstruktor szaf Chytrian (Tomasz Mazur). Wreszcie w trzeciej opowieści spotykamy Automateusza (Jaromir Trafankowski) i jego elektronicznego "przyjaciela" Wucha (Natalia Puczniewska i Magdalena Wilczyńska-Goś).

Librecista, nie bacząc na pierwowzór, konstruuje świat "Cyberiady" po swojemu. Ze względu na śpiewaków zmienia bohaterom imiona, na przykład Trurl w operze jest Trullem. Zmienia im również płeć, co w cybernetycznym świecie Lema nie jest aż tak istotne. U Meyera wynika z prozy życia, w operze pracują także śpiewaczki. I tak królowa Genialina w oryginale jest królem, a przyjacielem Wuchem są aż dwie śpiewaczki.

Ran Arthur Braun potraktował "Cyberiadę" jak baśń, która się snuje, mieniąc się odcieniami nastrojów: raz jest bardziej groźnie, innym razem dowcipnie. Na scenie ciągle się coś dzieje. Spektakl ma dobre tempo. Scenograf potratował bohaterów z przymrużeniem oka, aluzyjnie zawiązując do tego, że w oryginale są maszynami. Śpiewacy są znakomitymi aktorami. Każdy bez wyjątku stworzył oryginalną postać. A reżyser pozwolił im się bawić rolami, nie zapominając o śpiewie.

W czasach, kiedy wraca moda na lata 60., kiedy druga awangarda polska spowszechniała, muzyka Krzysztofa Meyera nikogo od opery nie odstraszy. Nie ukrywam, ze z wielka przyjemnością słuchałem tych fragmentów, kiedy kompozytor odchodzi od obowiązującego wówczas sonoryzmu na rzecz pastiszu i zabawy w jazzowe klimaty.

Teatr Wielki w Poznaniu: Krzysztof Meyer, "Cyberiada" na podstawie opowiadań Stanisława Lema. Kierownictwo muzyczne Krzysztof Słowiński, kierownictwo chóru Mariusz Otto, reżyseria i choreografia Ran Arthur Braun, scenografia Justin C. Arienti, reżyseria świateł Marek Rydian, 26 maja 2013 r.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Nie bójcie się opery współczesnej. Recenzja z "Cyberiady" - Głos Wielkopolski

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski