Nie wiemy, co jemy? Rekordowa ilość antybiotyków podawana zwierzętom, a żywność pełna dodatków E. Posłowie chcą usprawnić kontrolę

Czytaj dalej
Fot. Pixabay
Monika Kaczyńska

Nie wiemy, co jemy? Rekordowa ilość antybiotyków podawana zwierzętom, a żywność pełna dodatków E. Posłowie chcą usprawnić kontrolę

Monika Kaczyńska

Rekordowe wykorzystanie antybiotyków nie znaczy, że trafiają do mięsa. Ale substancje E są faktycznie poza kontrolą.

Choć bijemy rekordy, gdy chodzi o wykorzystanie antybiotyków do leczenia zwierząt gospodarskich, zdaniem Głównego Lekarza Weterynarii, odpowiednie procedury zabezpieczają nas przez zjadaniem pozostałości leków w mięsie.

NIK miał pewne wątpliwości, ale kontroli w całym kraju nie przeprowadził. Stwierdził za to z całą pewnością, że łącznej ilości legalnych wzmacniaczy smaku, emulgatorów, konserwantów i innych dodatków E do żywności jemy zbyt dużo. Z ponad 330 substancji dopuszczonych do używania w przemyśle spożywczym więcej niż 130 można używać bez ograniczeń ilościowych. Pozostałe są limitowane, ale tylko w pojedynczym produkcie. Rocznie różnych E zjadamy około dwóch kilogramów. Statystycznie na jeden produkt przypada pięć różnych dodatków.

Choć instytucji zajmujących się jakością żywności jest kilka, badaniem ich wpływu na przykład na działanie używanych leków nie zajmuje się żadna. Dlaczego? Bo nie wiadomo, która miałaby to robić.

Dzisiaj posłowie będą pracowali nad projektem nowelizacji ustawy o jakości handlowej artykułów rolno-spożywczych oraz niektórych innych ustaw, tak by kontrolą zajmowała się jedna, wyspecjalizowana instytucja. Czy żywność będzie zdrowsza?

- Wzrasta ilość antybiotyków wykorzystywanych w Polsce do leczenia zwierząt

- alarmuje Europejska Agencja Leków. Polska bije europejskie rekordy, gdy chodzi o zużycie tego rodzaju leków.

- To o niczym nie świadczy - twierdzi Główny Lekarz Weterynarii i zapewnia, że polska żywność jest bezpieczna. Ale Najwyższa Izba Kontroli zgłaszała co do tego wątpliwości. Rząd uznał, że system będzie działał sprawniej, jeśli kontrolą tego, co trafia na nasze stoły, będzie się zajmowała tylko jedna instytucja. Posłowie będą głosowali nad zmianą ustawy, która pozwoli wprowadzić tę zmianę.

Dużo, ale bezpiecznie?

Polska jest czwartym w Europie krajem pod względem ilości używanych antybiotyków na kilogram masy zwierząt hodowlanych. O ile przeciętnie w całej Europie wykorzystanie tego typu leków spada, o tyle w Polsce przeciwnie - z roku na rok jest coraz wyższe. Zgodnie z nim polskie zwierzęta hodowlane dostają cztery razy więcej antybiotyków niż w Danii, trzy razy więcej niż w Holandii i dwa razy więcej niż w Niemczech.

Czy to znaczy, że jemy mięso nafaszerowane antybiotykami? Według dr Bogdana Konopki, Głównego Lekarza Weterynarii nie ma powodów do obaw.

- Polska żywność pochodzenia zwierzęcego podlega stałemu nadzorowi, wielu procedurom kontrolnym i badawczym, co sprawia, że jest bezpieczna

- stwierdził.

Przepisy nie pozwalają na kupowanie i stosowanie antybiotyków inaczej niż na receptę wystawioną przez lekarza weterynarii leczącego stado (niezależnie od tego czy rzecz dotyczy drobiu, trzody czy bydła). Lekarz w dokumentacji zwierząt zaznacza też ile trwa tzw. okres karencji po zastosowaniu antybiotyku. Jest on różny dla różnych preparatów. W tym czasie zwierzę nie może trafić do uboju, nie można też wykorzystywać jego produktów np. jaj i mleka.

W jaki sposób przestrzeganie tych przepisów jest kontrolowane?

- W przypadku mleka sprawa jest prosta - wyjaśnia dr Karolina Oblizajek, wielkopolski Wojewódzki Inspektor Weterynarii ds. Bezpieczeństwa Żywności.

- Każda jego dostawa jest badana pod kątem obecności antybiotyków. W przypadku mięsa kwalifikuje się je do uboju na podstawie dokumentacji, próbki zaś są pobierane wyrywkowo w ramach krajowego programu badań kontrolnych pozostałości biologicznych, chemicznych i leków u zwierząt i w produktach pochodzenia zwierzęcego.

Jak informuje, w Wielkopolsce w ubiegłym roku pobrano ponad 6 tysięcy próbek. Niedozwolone substancje wykryto w badaniach laboratoryjnych w kilku przypadkach.

- Oczywiście jest prowadzone wtedy postępowanie wyjaśniające w gospodarstwie, ale dla konsumentów najważniejsze jest to, że takie produkty są natychmiast z obrotu wycofywane. System wczesnego ostrzegania o niebezpiecznej żywności w Polsce działa i jest skuteczny - zapewnia.

Obraz, który wyłonił się z przeprowadzonej dwa lata temu w województwie lubuskim kontroli NIK, był znacznie mniej optymistyczny. „Ustalenia kontroli (kontrolę przeprowadzoną w woj. lubuskim NIK traktuje jako wstęp do kontroli ogólnopolskiej) wskazują, że aktualnie obowiązujący model nadzoru nad wykorzystaniem antybiotyków w produkcji zwierzęcej w Polsce jest nieskuteczny i nieefektywny” - napisano w raporcie. Czy przez dwa lata coś się zmieniło? Trudno powiedzieć, bo zapowiadanej kontroli ogólnopolskiej nie było.

Legalnie i niezdrowo

Niedozwolone substancje to tylko jedna strona medalu. Druga to legalnie dodawane do żywności konserwanty, wzmacniacze smaku, emulgatory, oznaczane na etykietach symbolem E. Ich stosowanie jest dopuszczalne, same w sobie, spożywane w niewielkich dawkach nie szkodzą.

Jednak, jak stwierdziła Najwyższa Izba Kontroli, żadna instytucja nie sprawdza ich wzajemnych interakcji, a także faktycznej ilości spożywanych substancji dodatkowych. Kontrolerzy wykazali, że tylko jednego dnia osoba, która zjada pięć posiłków, w skład których wchodzą m.in. jogurt owocowy, serek topiony, parówki czy gotowa surówka, może zjeść nawet 85 różnych substancji dodatkowych.

Według NIK na tę potencjalnie groźną, zwłaszcza dla dzieci, sytuację ma wpływ fakt, że żywność kontroluje kilka instytucji, a ich kompetencje są rozmyte.

Żywność pod jedną lupę

To już wkrótce się zmieni. DPosłowie będą pracowali nad ustawą, która wszystkie obowiązki związane z kontrolą jedzenia trafiającego do handlu złoży na barki, podlegającej Ministerstwu Rolnictwa i Rozwoju Wsi, Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych. Dziś oprócz niej robi to także Państwowa Inspekcja Handlowa oraz w pewnym zakresie sanepid.

Monika Kaczyńska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.