- Zawsze mówił, że Juranda ma w sercu, choć trafił do nas jako 16-latek ze Stelli Luboń. Stało się tak za sprawą wieloletniego naszego zawodnika, Szymona Kaczmarka. Siostra Mateusza została jego żoną i od tego momentu można powiedzieć, że "Baba" był już naszym nabytkiem. Ciężko mi o nim mówić, bo to był niezwykle sympatyczny chłopak. Wiedzieliśmy, że choruje i to bardzo poważnie już od kilku miesięcy, ale wiadomo, że nadzieja umiera ostatnia. W dodatku w ostatnich tygodniach wydawało się, że być może Mateusz jeszcze kiedyś zagra w koszulce Juranda - mówił Sebastian Kaczmarczyk, prezes klubu z Koziegłów.
Zobacz też: Piotr Jabłecki jest trenerem i specjalistą od hat-tricków
Marciniak już od kilku sezonów był podstawowym zawodnikiem drużyny prowadzonej przez Piotra Jabłeckiego. Rok temu zadebiutował też razem z kolegami w II lidze futsalu w hali w Czerwonaku.
- Gdyby wszystko potoczyło się inaczej, to pewnie w przyszłości grałby w III lub IV lidze. Chłopak miał to, co najważniejsze we współczesnym futbolu, czyli szybkość i dynamikę. Pamiętam, że w jednym z ligowych spotkań na trawie strzelił dwa gole po rajdach przez 3/4 boiska. Obrońcom takie rzeczy rzadko się przytrafiają nawet w ekstraklasie - wspominał Piotr Jabłecki, grający trener Juranda.
Jego zdaniem był to mega pozytywnie zakręcony na punkcie futbolu chłopak. Z pseudonimem "Baba" przyszedł już do nas z Lubonia. Pamiętam, że na pierwszym treningu prosił, żeby się właśnie tak do niego zwracać. Przeskoczę w czasie, ale też mocno utkwiło mi w pamięci, że w lutym tego roku Mateusz mówił przy okazji jednego z meczów futsalowych, że od dwóch tygodni boli go głowa. Dopóki jednak nie trafił do szpitala na badania każdy myślał, że to nic poważnego - dodał Jabłecki.
Kiedy diagnoza okazała się jednak poważna to koledzy z drużyny stawali na głowie, by Mateusz jak najszybciej powrócił do zdrowia.
- Były zbiórki pieniędzy, inicjowane przez siostrę Mateusza, Dominikę, na leczenie, na wyjazdy do Krakowa czy Warszawy, były spontaniczne wizyty chłopaków w domu "Baby" po ligowych meczach i wreszcie była też akcja "Baba wygrasz ten mecz", bo z takimi napisami na koszulkach wyszli na inauguracyjne spotkanie ligi okręgowej w tym sezonie nasi piłkarze - podkreślił sternik Juranda.
Zaangażowanie drużyny nie kończyło się na wsparciu finansowym. - Tydzień po pierwszej diagnozie zameldowaliśmy się całym zespołem u "Baby" w szpitalu w Puszczykowie. Wracaliśmy wtedy z meczu w Dolsku i nikt nie miał wątpliwości, ze musimy po drodze odwiedzić Mateusza. Wówczas nikt nie spodziewał się, że to będzie początek końca, raczej krótka przerwa w spełnianiu piłkarskich marzeń. Niestety pozytywny scenariusz się nie sprawdził - zakończył Jabłecki.
Chcesz wiedzieć więcej?
Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]
20240417_Dawid_Wygas_Wizualizacja_stadionu_Rakowa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?