Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niedoszły ambasador Filip S. upadł jako konsument. Ma wielkie długi. Wśród wierzycieli są znani politycy, w tym kandydat na prezydenta

Łukasz Cieśla
Łukasz Cieśla
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Piotr Krzyżanowski
Poznaniak Filip S., który miał się przedstawiać jako przyszły ambasador w Afryce, nie odda ani złotówki swoim licznym wierzycielom? W piśmie do sądu przyznał, że ma 23 wierzycieli na kwotę 4,2 mln złotych, ale nie ma z czego oddać. Jest na utrzymaniu rodziców. Dlatego we wrześniu sąd ogłosił jego upadłość konsumencką. Wśród wierzycieli są przedsiębiorcy, którzy uwierzyli w jego opowieści oraz politycy: były minister Ryszard Kalisz oraz Waldemar Witkowski, lider Unii Pracy i niedawny kandydat na prezydenta RP. Niektórzy wierzyciele już machnęli ręką na pieniądze, które mu pożyczyli. Inni liczą, że coś odzyskają i zastanawiają się, gdzie się podziało ich kilka milionów złotych.

Politycy i księża wśród znajomych Filipa S. Gdzie się podziało kilka milionów złotych jego pożyczek?

35-letni Filip S. oficjalnie jest teraz upadłym konsumentem na utrzymaniu rodziców. A jeszcze niedawno było niczym w filmie. Wielki świat, zaszczyty i splendor. Znane osoby w jego otoczeniu.

Upadłość konsumencka - zobacz film

W uznaniu zasług, w poznańskiej katedrze w 2019 roku odbierał Order św. Stanisława Biskupa i Męczennika. Medal wręczał wielki mistrz Marian Król, z którym aktywnie działał w Towarzystwie im. Hipolita Cegielskiego. W internecie umieszczał zdjęcia z politykami z pierwszych stron gazet oraz arcybiskupami. Miał znajomych od lewa do prawa. Na jego ślubie w 2018 roku pojawiły się tak znane postaci, jak arcybiskup lwowski Mieczysław Mokrzycki czy polityk Ryszard Kalisz. Odczytano także list gratulacyjny od Aleksandra Kwaśniewskiego. A przede wszystkim miał rozpowiadać, że został mianowany na ambasadora w Afryce i na tym patencie pożyczać na rzekome interesy życia na tym kontynencie. Rekordziści pożyczali mu kwoty po około 700 tys. zł.

Sprawdź też:

Teraz część wierzycieli Filipa S. uważa, że odgrywał przed nimi teatr, wielką mistyfikację, i wkręcił ich w pożyczki „metodą na ambasadora”. Pożyczali, bo wielu obiecywał zyski z afrykańskich interesów: ze sprowadzania pomarańczy, handlu złotem, obrotem meblami. Potem nie oddawał i brał kolejne pożyczki. Na początku roku grupa wierzycieli zawiadomiła prokuraturę. Zarzucają mu oszustwa. Nie wierzą w jego zapewniania, że nie ma majątku. Śledztwo trwa i badane są kolejne wątki. Kluczowe pytanie brzmi: gdzie się podziało kilka milionów złotych?

Filip S. opowiada sądowi, co się stało z pożyczkami. "Wszystko przez rewolucję w Sudanie"

We wrześniu Filip S. złożył wniosek do poznańskiego sądu o ogłoszenie upadłości konsumenckiej. Wkrótce sąd ją ogłosił, uznając, że długi 35-latka znacznie przewyższają jego majątek, którego właściwie nie ma.

Filip S. we wniosku stwierdził, że poczuwa się do spłaty wobec 23 wierzycieli na kwotę 4,2 mln złotych. Z akt sprawy wynika, że wśród nich są osoby fizyczne, ale także ZUS, Urząd Skarbowy, Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości. Niektórym z nich jest winny osobiście, innym jako członek spółek lub Polsko-Afrykańskiej Izby Handlowej.

Wskazał również, że są inne długi, na kolejne 3,4 mln złotych, ale te kwestionuje w całości. To znaczy nie poczuwa się do ich spłaty.

Jak wyjaśnił sądowi swoje kłopoty? W piśmie opisał siebie jako młodego, ambitnego człowieka, który w 2014 roku zainteresował się Afryką. Kontynent stał się jego pasją i miejscem pracy. Budował więzi gospodarcze. Był często pytany - tak twierdzi - o swoje doświadczenia. Przez dziennikarzy, biznesmenów, pracowników ministerstw. Zaczął potem działać na własny rachunek, a gdy w 2017 roku USA ściągnęły embargo na Sudan, organizował „środki pieniężne na obrót towarami” w tym kraju.

- Jednakże z racji, iż wiele osób - szczególnie młodych - nie czuje atmosfery sytuacji, zgadzam się na umowy pożyczek biorąc ryzyko na siebie

– tak tłumaczy sądowi, dlaczego zaczął pożyczać „po znajomych”.

Niestety, na początku 2019 roku wybucha rewolucja w Sudanie. Zamknięte są banki, internet, ludzie wychodzą na ulice. Zdaniem Filipa S., dochodzi do „zablokowania jego środków w Sudanie”. Potem sytuacja się normalizuje, więc próbuje odrabiać straty, puszcza w obieg kolejne pieniądze. Ale jesienią 2019 roku dochodzi do powtórki z rewolucji. Do władzy dochodzą ludzie bez doświadczenia. Jego zainwestowane pieniądze, które ma mu oddać dr Adiszek G., "są niemożliwe do ściągnięcia". A chodzi aż o ponad 1,3 mln dolarów.

Czytaj też: "Gdyby bajka o Pinokio była prawdziwa, Filip miałby nos jak z Poznania do Moskwy". Tak uważa Magdalena Pauszek, która współpracowała z Filipem S.

Dodatkowo świat opanowuje epidemia koronawirusa. Kontakty biznesowe stają się bardzo trudne. Popada w kłopoty finansowe i zdrowotne. Od lipca nie ma pracy. Mieszka z rodzicami. Z żoną, jak twierdzi, jest w separacji. Choć potem wrzucał do internetu wspólne zdjęcia z rocznicy ślubu. Przekonuje także sąd, że niewypłacalność nastąpiła z przyczyn przez niego niezawinionych. Skarży się, że niektórzy wierzyciele szkalują go u sąsiadów i w jego miejscach pracy, co dodatkowo utrudnia sprawę. No i nie ma żadnego majątku.

Nie ma już udziałów w spółce Polish Egyptian Commerce Centre, w której działał wspólnie z poznańskim adwokatem Mariuszem Paplaczykiem. Umorzono jego udziały, aby „z uwagi na doniesienia medialne nie narazić spółki na utratę dobrego imienia”

Ryszard Kalisz pożyczył poznaniakowi 156 tys. zł. „To żadne wielkie pieniądze”

Część wierzycieli Filipa S. nie wierzy w jego opowieść o zablokowaniu pieniędzy w Afryce. Uważają, że chwytająca za serce relacja niedoszłego ambasadora, to jego kolejna "ściema" i gra na emocjach. Przypuszczają, że pieniądze mogą być gdzieś „schowane”. Liczą, że wyjaśni to prokuratura wciąż prowadząca swoje śledztwo. A może również sąd w trwającym postępowaniu upadłościowym.

Syndykiem masy upadłościowej Filipa S. został Andrzej Sondej. Jego zadaniem m.in. zweryfikowanie twierdzeń upadłego konsumenta.

- Filip S. w żaden sposób nie udokumentował, że jakakolwiek osoba z Afryki jest mu winna jakąś kwotę. Poza tym tam się składa, że czasami latam do Afryki na nurkowanie. Właśnie do Sudanu. Owszem, tam doszło do zamieszek, ale kraj funkcjonuje. Wiele instytucji działa, można tam wjechać i prowadzić interesy

– zaznacza Andrzej Sondej.

Zadzwoniliśmy do najbardziej znanych wierzycieli Filipa S. Dlaczego pożyczyli mu pieniądze? Czy także liczyli na zyski z Afryki?

Były minister i polityk SLD Ryszard Kalisz, który pożyczył Filipowi S. łącznie 156 tys. zł, nie chciał z nami rozmawiać. Stwierdził, że nie pożyczył „żadnych wielkich pieniędzy”, a poza tym nie będzie rozmawiał z prasą o każdym znajomym. Z naszych informacji wynika, że z Filipem S. łączą go dobre relacje. Bawił się na jego weselu. W miejscach publicznych, mimo długu Filipa S., zachowują się, jakby wszystko było w porządku.

Czytaj też: Filip S. oskarżył swojego wierzyciela, który domaga się spłaty pożyczki. Zarzucił mu zniesławienie

Dużo bardziej otwarty jest Waldemar Witkowski, lider Unii Pracy, prezes spółdzielni mieszkaniowej, niedawny kandydat na prezydenta RP. Jest także jednym z najbardziej majętnych polityków. Filipowi S. pożyczył 170 tys. zł. Pytany o pożyczkę, mówi, że człowiek czasami popełnia różne głupstwa.

- To nie był żaden biznes lecz prywatne sprawy. Dwóch lewicowych posłów się za nim ujęło, rekomendowało mi go. A on twierdził, że potrzebuje na jakieś leczenie mamy. Teraz wiem, że pewnie tych pieniędzy nie odzyskam. W te jego opowieści o rewolucji, która pokrzyżowała mu plany, nie wierzę

– podkreśla Waldemar Witkowski.

Upadłość konsumencka Filipa S. może zakończyć się w różny sposób

Postępowanie upadłościowe, zgodnie z przepisami, potrwa pół roku. Syndyk zweryfikuje twierdzenia Filipa S. o wielkości długów, wierzycielach i jego niewypłacalności. W teorii ma się także zająć likwidacją majątku dłużnika.

- Ale tu nie ma czego likwidować, bo on wskazał, że nie ma żadnego majątku. Nie ma więc czego zlicytować na poczet spłaty długów

– zaznacza Andrzej Sondej. - O finale tej sprawy zadecyduje poznański sąd. Ma trzy możliwości. Po pierwsze: może odmówić umorzenia długów, uznając, że doszło do celowego działania dłużnika w zaciąganiu kolejnych zobowiązań. Po drugie: sąd może też umorzyć w całości jego długi. Trzecia opcja, najczęściej stosowana: sąd może rozłożyć spłatę jakiejś części jego długu na okres maksymalnie 7 lat. To rozwiązanie stosowane jest zazwyczaj wobec ludzi młodych, którzy mogą podjąć pracę. Takich jak Filip S. – mówi syndyk Andrzej Sondej.

Dodaje, że żaden sąd, co wprost wynika z ustawy, nigdy nie umorzy długów wynikających np. ze sprawy karnej. Gdyby więc dłużnik w przyszłości został skazany za oszustwa wobec wierzycieli i miał naprawić wyrządzoną im szkodę, musiałby to zrobić. Na razie jednak Filip S. nie ma żadnych zarzutów. Śledztwo prokuratury jest prowadzone „w sprawie”.

Czytaj też: Wcześniejszymi pożyczkami Waldemara Witkowskiego interesowała się ABW. Chodziło o jego pożyczki dla kontrowersyjnego biznesmena

Filip S., odpowiadając na nasze pytania, stwierdził, że ma nadzieję, że trwające postępowanie upadłościowe „pozwoli na rozwiązanie sporów zgodnie ze standardami i w granicach prawa”.

Pandemia to czas, w którym oszuści działają równie intensywnie, jak zwykle. Poznańscy policjanci ostrzegają: przestępcy często wybierają na swoje ofiary seniorów i seniorki. Dlatego warto poznać ich metody, by nie dać się okraść. Prezentujemy najczęściej stosowane przez oszustów metody. Przejdź do galerii---------->

Poznańscy policjanci apelują: seniorze, nie daj się oszustom...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski