Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nielegalne wyścigi w Poznaniu biją rekordy popularności: film

Mateusz Pilarczyk
Nielegalne wyścigi, które odbyły się w piątek, przyciągnęły wielu widzów
Nielegalne wyścigi, które odbyły się w piątek, przyciągnęły wielu widzów S. Seidler
Czy w Poznaniu zapanowała moda na ściganie się ulicami miasta? Obserwując to, co się działo w piątkowy wieczór na ul. Nowe Zawady wydaje się, że tak. Młodzi ludzie zamiast kina czy dyskoteki, wolą ścigać się swoimi podrasowanymi autami.

Piątek, godzina 21. Na długo przed zachodem słońca widać ciągnące w stronę Nowych Zawad samochody. Najczęściej są to bmw, choć nie brakuje też pojazdów innych marek. Ile ich jest? Na pewno kilkadziesiąt. Jak się później okazało, nie jest to dużo. Zdarzało się bowiem, że w wyścigu brało udział znacznie więcej aut.

- Dzisiaj jest mało osób. Pewnie wyjechali do Kołobrzegu na festiwal Sunrise - mówi z żalem Dawid. - Normalnie samochody ustawiają się na poboczu od Bałtyckiej, aż do pierwszego skrzyżowania. Czasami nawet w dwóch rzędach - dodaje jego kolega. Wraz z grupką znajomych przyjechali popatrzeć na popisy innych. - Moim złomem nie mam się co ścigać - przyznaje Dawid.

Po chwili auta ustawiają się parami. Tuż przed rozpoczęciem rywalizacji samochody stają na światłach awaryjnych. Blokują ruch. Wszystko po to, aby przypadkowy kierowca nie znalazł się przed nimi na drodze. Sygnał klaksonu oznacza start.

Rozlega się ryk silników. Podrasowane auta ścigają się na dystansie około ćwierć mili. Na tym odcinku rozwijają prędkość dochodzącą do 150 kilometrów na godzinę. Na wyścigach się jednak nie kończy. - Byliśmy tu także dwa tygodnie temu. Ktoś kręcił naprawdę niezłe bączki czarną "beemką". Dym był dosłownie wszędzie - wspomina jeden z obserwatorów nielegalnych wyścigów.

Wówczas prawdziwe zaskoczenie wywołała kobieta, która siedziała za kierownicą bmw. Z samochodu wysiadła w ...szpilkach. - Mąż nauczył mnie tak jeździć. Wciągnęło mnie i teraz przyjeżdżamy co tydzień - opowiada pani Ewa, której nie zabrakło również w miniony piątek. Po chwili dodaje, że wysokie obcasy zupełnie jej nie przeszkadzają. Na ostatni wyścig przyjechała nie tylko z mężem, ale i z dziećmi. - Córce podoba się taka jazda. Siada już na quadzie i próbuje kręcić kółkami w miejscu - opowiada przygotowując się do pokazu, przed którym dzieci opuszczają samochód.

Kobieta przyznaje, że udział w wyścigu to dla niej zabawa. Podobnie mówią inni uczestnicy piątkowego spotkania. Choć jak zaznaczają, nie wszyscy ścigają się tylko dla rozrywki. - Słyszałem, że jest grupka osób, która zakłada się o pieniądze, a nawet o samochody. Ale oni tutaj nie jeżdżą - utrzymuje Andrzej, uczestnik wyścigów.

Kierowca zaznacza, że choć wolałby ścigać się na profesjonalnym torze, to jednak wybiera nielegalne zawody. - Tam jest bezpieczniej. Nie uderzysz w słup czy barierkę. Ale tu też nie jest źle: dobry asfalt i trzy pasy - dodaje po chwili.

Dla wielu osób wynajęcie toru jest za drogie. Organizowane raz w miesiącu zawody "Z ulicy na tor" to za mało. - Koledze tylko udało się wystartować dwa razy - mówi.

Około godziny 23 uczestnicy wyścigów nagle wsiadają do aut i odjeżdżają. W oddali widać bowiem nadjeżdżający radiowóz. W ciągu kilku minut ulica opustoszała. Miłośnicy szybkiej jazdy nie wrócili jednak do domów. Przenieśli się na parking pod centrum M1. Tam odbyły się pokazy "driftu", czyli jazdy w kontrolowanym poślizgu. Po godzinie kończy je kolejny patrol, który tam się pojawił.

Z ulicy na tor, czyli wyścig legalny
Pod koniec maja 2009 roku udało się zorganizować wyścig na Torze Poznań. Wystartowali w nim kierowcy, którzy do tej pory nielegalnie ścigali się ulicami stolicy Wielkopolski.

Pomysł organizacji imprezy wziął się z Łodzi, gdzie w 2007 r. legalne wyścigi zorganizowano po raz pierwszy. Tam jednak wyścigi nie przetrwały długo. Już rok później zostały zakazane. Łódzkie rozwiązanie postanowiono jednak wykorzystać w Poznaniu. Znalazła się grupka zapaleńców, która wyścigi chciała zorganizować na ulicy Szwajcarskiej. Jednak cena, jaką trzeba by zapłacić za wyłączenie ulicy z normalnego ruchu, pozbawiła ich wszelkich złudzeń. W rozwiązaniu problemu pomogła wówczas ... poznańska policja. Funkcjonariusze zaproponowali, aby ścigać się na istniejącym w Poznaniu torze samochodowym.

Później doszło do rozmów z Automobilklubem Wielkopolski, właścicielem Toru Poznań. Ostatecznie, w kwietniu tego roku, zawarto porozumienie. Do pierwszego wyścigu, który odbył się pod hasłem "Z ulicy na tor" doszło w maju. Uczestnicy zabawy za swój start musieli zapłacić 60 złotych. Te pieniądze przeznaczono między innymi na zabezpieczenie imprezy.

Współpraca: Paweł Mikos
Film: Jakub Stelmaszyk

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski