Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nikt nie chce zaopiekować się chorymi dziećmi

Marta Żbikowska
Karolina Kałkowska prowadzi pogotowie rodzinne, gdzie trafiają porzucone dzieci
Karolina Kałkowska prowadzi pogotowie rodzinne, gdzie trafiają porzucone dzieci Grzegorz Dembiński
Wojtuś trafił do pogotowia rodzinnego zaraz po urodzeniu. Matka zostawiła dziecko w szpitalu. Chłopiec nie spełnił oczekiwań rodziców: ma zespół Downa. Imię nadały mu pielęgniarki na oddziale. Paulina (imię zmienione) urodziła się z 2 promilami alkoholu we krwi. Cierpi na FAS (płodowy syndrom alkoholowy). Ma osiem miesięcy.

- Matki z różnych przyczyn oddają dzieci - mówi Karolina Kałkowska prowadząca w Poznaniu pogotowie rodzinne. - Czasami z biedy, czasami z braku zaradności, jak Paulinę, której matka nie jest w stanie się zająć córeczką. A zdarza się, że z wygody, jak Wojtusia.

Z wygody oddawane są często dzieci chore, wymagające więcej troski, więcej opieki.

- Najgorsze jest to, że na oddanie dziecka chorego decydują się często osoby, które stać na wychowanie takiego dziecka, u których chory maluch teoretycznie miałby doskonałe warunki do rozwoju, o wiele lepsze niż w placówce - przyznaje Kałkowska.

Chorych dzieci nie chcą matki biologiczne, nie chcą ich także rodzice adopcyjni.

- Wydaje mi się, że ludziom coraz trudniej zaakceptować to, że w życiu nie wszystko musi być idealne, jak w świecie reklam i kolorowych czasopismach - zastanawia się Karolina Kałkowska. - W ubiegłym tygodniu trafiła do nas zdrowa dziewczynka. Już znaleźli się dla niej rodzice adopcyjni.

W takiej sytuacji, jak Wojtuś i Paulinka jest około 70 dzieci w Wielkopolsce.

- Dużym problemem jest brak zawodowych rodzin zastępczych - przyznaje Krystyna Gniatkowska, zastępca dyrektora Centrum Wspierania Rodzin "Swoboda" w Poznaniu, które jest organizatorem pieczy zastępczej w mieście. - Ustawa o pieczy zastępczej w swojej idei jest słuszna, ale ciężko ją realizować. Idealnie by było, gdyby funkcjonowały wyspecjalizowane rodziny zawodowe dla dzieci upośledzonych, niedostosowanych społecznie, dla młodocianych ciężarnych. Ale to marzenia, bo chętnych na opiekowanie się dziećmi w rodzinach zastępczych nie ma.

Rzeczywistość więc wygląda tak, że dzieci, które w pogotowiu rodzinnym powinny przebywać kilka tygodni, czekają miesiącami na to, aż ktoś się nad nimi zlituje. W ostateczności trafiają do domu pomocy społecznej.

- Pisaliśmy do wszystkich organizacji pomagającym niepełnosprawnym, aby w tych środowiskach propagować ideę zakładania rodzin zastępczych, zwracaliśmy się do izby pielęgniarek i położnych, do nauczycieli w szkołach specjalnych, ale nasze apele pozostają bez echa - mówi Krystyna Gniatkowska. - Wielokrotnie rozmawialiśmy z marszałkiem o utworzeniu placówki dla dzieci wymagających specjalnej pomocy.

Samorząd województwa mógłby utworzyć placówkę, w której niechciane dzieci znalazłyby opiekę.

- Rozważa się utworzenie tego typu specjalistycznej placówki lub rozwinięcie alternatywnego systemu przez tworzenie specjalistycznych rodzin zastępczych zawodowych - twierdzi Wojciech Zarzycki, zastępca dyrektora Regionalnego Ośrodka Pomocy Społecznej. - Aktualnie samorząd województwa szuka lokali, które mogłyby być bazą do tworzenia ewentualnej placówki.

NAJNOWSZE INFORMACJE Z POZNANIA I WIELKOPOLSKI: GLOSWIELKOPOLSKI.PL

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski