Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Non possumus - czyli rzecz o granicach swobody artystycznej

Mikołaj Drozdowicz, prawnik
W ostatnich dniach byliśmy świadkami gorącego sporu wokół spektaklu „Golgota Picnic.” Środowiska katolickie w całej Polsce stanowczo i co najważniejsze, jak się okazało, skutecznie zaprotestowały przeciw bluźnierczemu spektaklowi. W odpowiedzi padały zarzuty o cenzurę, fundamentalizm oraz ignorancję. Wszak większość protestujących nigdy nie widziała rzeczonego przedstawienia. Znajomość spektaklu Rodrigo Garcii nie jest jednak w tym przypadku konieczna, aby chrześcijanin mógł poczuć się głęboko dotknięty.

Już sam tytuł, który jest przecież częścią dzieła, jest wystarczająco obrazoburczy, aby uznać, iż przekroczone zostały granice poza które twórca posunąć się nie powinien. Golgota jest dla chrześcijan miejscem świętym i nienaruszalnym. Wszak to właśnie na Golgocie miało miejsce ukrzyżowanie Jezusa Chrystusa. Czym jest piknik ogólnie wiadomo. Zestawienie miejsca Męki Pańskiej z luźną zabawą na świeżym powietrzu „przy piwku” musi chrześcijanina zaboleć.

Wszystkim tym, którzy uważają, że naruszono wolność słowa, że ucierpiała swoboda twórczości artystycznej, czy że mamy do czynienia z aktem nietolerancji proponuję prosty test. Proszę, zatem choćby w samym tytule spektaklu podmienić kontekst historyczny i religijny, a następnie zastanowić się, czy dyrektor festiwalu Malta wystawiłby widowisko zatytułowane np. „Auschwitz Picnic”. Według zapewnień reżysera - rzecz o współczesnej kondycji człowieka, przedstawiona na kanwie śmierci milionów Żydów w prześmiewczej formie (trzymając się konwencji opisów „dzieła” Rodrigo Garcii). Czy w takim przypadku naciski, aby odwołać szokujący spektakl spotkałyby się z protestem Wajdy, Holland i innych luminatów kultury i tolerancji?

Szczerze mówiąc, nie sądzę. Nie przypuszczam również, aby dyrektor „Malty” zdecydował się obrażać islam, choć tutaj zadziałałby zapewne zwyczajny ludzki strach przed fatwą.

Okazuje się, bowiem, że są na tym świecie świętości, których naruszać nie wolno, także, a może przede wszystkim artystom. Sztuka, która ma na celu wyłącznie szokować, czy obrażać przestaje być sztuką. Staje się antysztuką, która najczęściej jest przejawem wyjałowienia twórcy, a czasem zwykłym manifestem ideologicznym, czy politycznym zakamuflowanym w formie spektaklu, instalacji, czy malowidła. Nie widzę powodu, dla którego twórcy antysztuki mieliby podlegać jakimś szczególnym regułom, oraz korzystać z niczym nieograniczonej wolności łącznie z prawem do obrażania innych ludzi, czy bezczeszczenia świętości.

Dobrze się stało, że spektakl „Golgota Picnic” został odwołany. Uzasadnieniem tej, skądinąd, słusznej decyzji stały się jednak obawy przed zamieszkami. To nie rozwiązuje istoty problemu, który sprowadza się do określenia granic wolności artystycznej, tetmajerowskiego evviva l'arte! Nie chcę tutaj cytować rozmaitych paragrafów, których naruszenie może być dla twórców dotkliwe, a które w istocie granicę tę prawnie wyznaczają. W gruncie rzeczy chodzi o to, aby również w sferze kultury postępować po ludzku, przyzwoicie oraz dostrzegać wrażliwość tych, dla których pewne treści są osobiście
i kulturowo niedopuszczalne.

Próba wystawienia spektaklu „Golgota Picnic” była z gruntu nieprzyzwoita, tak samo jak nieprzyzwoite są żarty z Holocaustu. Dobrze by było żeby dyrekcja festiwalu Malta to zapamiętała. Jeżeli nie, chrześcijanie po raz kolejny powiedzą głośno non possumus!

***
Mikołaj Drozdowicz , prawnik

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski