Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowy sposób naciągania klientów przez taksówkarzy w Poznaniu. Na czasówkę!

Maciej Roik
Zdaniem Jana Pawlaka, prezesa Zrzeszenia Transportu Prywatnego, nieuczciwych taksówkarzy może powstrzymać większa liczba kontroli
Zdaniem Jana Pawlaka, prezesa Zrzeszenia Transportu Prywatnego, nieuczciwych taksówkarzy może powstrzymać większa liczba kontroli Fot. Maciej Roik
Poznańscy taksówkarze mają nowy sposób na naciąganie klientów. Zawyżają tzw. czasówki, które sprawiają, że rachunek może być wyższy nawet o kilkadziesiąt złotych. Wydział działalności gospodarczej w Poznaniu namierzył do tej pory około 20 takich osób.

Klient zamawia kurs z Poznania do Murowanej Gośliny lub Swarzędza. Taksówkarz wyjeżdża poza granice miasta i, w zależności czy jest dzień czy noc, włącza trzecią lub czwartą taryfę. Automatycznie zmienia też sposób naliczania tzw. "czasówki" (włącza się gdy taksówka stoi lub jedzie poniżej 20 kilometrów na godzinę). A jej wysokość rośnie z kilkudziesięciu do nawet 300 złotych.

To oznacza, że przesuwając się kilka minut w korku lub stojąc na światłach, automatycznie do rachunku jest doliczane "ekstra" nawet kilkadziesiąt złotych (każda minuta to dodatkowe 5 złotych). Niestety ten proceder, w Poznaniu robi się coraz częstszy.

Kłopot polega na tym, że "czasówka" poza granicami miasta pozostaje poza jakąkolwiek kontrolą (w samym Poznaniu na mocy uchwały radnych nie może przekraczać 40 złotych, a zwykle waha się w granicach 30 złotych). Nie ma przepisów, które wiązałyby ręce taksówkarzom niezrzeszonym i tym samym mogą oni robić co chcą.

Jest jednak sposób na wyeliminowanie naciągaczy. Żaden z nich nie informuje o kosztach w wywieszonym z boku samochodu cenniku. A to jest niezgodne z przepisami.

- Wiemy już o około dwudziestu taksówkach w których rachunki są zawyżane w ten sposób - potwierdza Krzysztof Zandecki z wydziału działalności gospodarczej UM w Poznaniu. - Wkrótce rozpoczną się kontrole namierzonych aut - zapowiada.

Zrobić można tylko jedno: do czasu aż nie pojawią się przepisy, które chroniłyby klientów zamawiających kursy poza granice Poznania, jedyny sposób to sprawdzanie liczników i nakładanie kar na tych kierowców, którzy w swoich cennikach "zapominają" o podaniu wyższej opłaty za "czasówkę" w trzeciej i czwartej strefie. Mogą w tym pomóc sami klienci, żądając paragonu. To on jest jedynym dowodem na to, że zostaliśmy oszukani.

- Nie ma się co dziwić, że nieuczciwi taksówkarze w cennikach unikają informowania klientów o tej opłacie, bo kwota 300 złotych skutecznie odstraszy każdego - mówi Krzysztof Zandecki. - A ukrywanie jest nielegalne i kierowca musi się liczyć z karą.

Kłopot polega na tym, że są one niewysokie. Bo kilkaset złotych mandatu, sprawny taksówkarz-naciągacz odzyska szybko.

Jesteś fanem szybkiej jazdy ? Sprawdź się na torze gokartowym!

- Dwa trzy kursy i taki kierowca już jest na zero i spokojnie może dalej robić swoje - mówi Jan Pawlak, prezes Zrzeszenia
Transportu Prywatnego. - Kłopot polega na tym, że kontrole są bardzo rzadkie, a niskie kary nie zniechęcają nieuczciwych taksówkarzy, by skończyli z oszukiwaniem klientów.

Jak zaznacza Jan Pawlak garstka naciągaczy sprawia, że zaufanie do taksówkarzy spada.

- My o wszystkich kosztach informujemy w cennikach, które są przyklejone na bocznych szybach. Jeśli zdarza się, że są skargi na kierowcę z naszego zrzeszenia, to wyciągamy konsekwencje - mówi prezes. I zaznacza: Sprawa jest prosta. Jak oszukujesz klientów to wylatujesz z ZTP. Kierowcy o tym wiedzą.

Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski