Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Od blisko trzech lat pomagają w odnalezieniu osób zaginionych. Grupa Szukamy i Ratujemy działa w Wielkopolsce

Justyna Piasecka
Justyna Piasecka
Grupa Szukamy i Ratujemy od blisko trzech lat pomaga w odnalezieniu zaginionych osób. Wśród osób zaangażowanych w poszukiwania są zarówno strażacy, policjanci, ratownicy medyczni, ale także operatorzy maszyn, czy fryzjerzy. Grupa SiR działa głównie na terenie południowej Wielkopolski
Grupa Szukamy i Ratujemy od blisko trzech lat pomaga w odnalezieniu zaginionych osób. Wśród osób zaangażowanych w poszukiwania są zarówno strażacy, policjanci, ratownicy medyczni, ale także operatorzy maszyn, czy fryzjerzy. Grupa SiR działa głównie na terenie południowej Wielkopolski Grupa Szukamy i Ratujemy/Facebook
Od blisko 3 lat na terenie południowej Wielkopolski działa grupa Szukamy i Ratujemy. W skład zespołu wchodzi 75 ochotników, wśród których są policjanci, strażacy, ale i fryzjer, czy operatorzy maszyn. Łączy ich wspólny cel: odnaleźć zaginionego człowieka.

Spis treści

Zaczęło się w grudniu 2017 r., kiedy podczas świąt Bożego Narodzenia zaginęła starsza mieszkanka Ostrowa Wielkopolskiego. Za pośrednictwem Facebooka skrzyknięto grupę osób. Do poszukiwań włączyło się 60 ochotników. Ta akcja wskazała na potrzebę utworzenia zespołu, który pomagałby w szukaniu osób zaginionych.

Tak powstała grupa Szukamy i Ratujemy. Choć początkowo zarówno ludzie, jak i służby, podchodziły do niej sceptycznie, twierdząc, że jest to chwilowy zapał osób, które chcą sobie pochodzić po lesie, to z biegiem czasu okazało się, jak bardzo taka grupa jest potrzebna.

Dołączyć może każdy

Obecnie grupa Szukamy i Ratujemy składa się z 75 osób. Najmłodsza ma 18, najstarsza niewiele ponad 50 lat. Wśród ochotników zaangażowanych w poszukiwania są zarówno strażacy, policjanci, ratownicy medyczni, ale także operatorzy maszyn, czy fryzjerzy. Do zespołu może dołączyć każdy, kto ma ukończone 18 lat.

- Najważniejsze są chęci. Na początku roku przeprowadziliśmy rekrutację. Zgłosiło się wtedy wiele osób, ale nie każdy przechodzi 6-miesięczny okres kandydacki, w którym sprawdzamy, czy dana osoba nam opowiada

- mówi Bartosz Matysiak, szef grupy Szukamy i Ratujemy.

Siedziba zespołu mieści się w Ostrowie Wielkopolskim.

- Nasze działania prowadzimy w promieniu do około 100 km od Ostrowa. Wiadomo jednak, że jeśli będzie potrzeba, by poszukiwania prowadzić np. 15 km. dalej, to nie powiemy, że to za daleko. Zdarzało się, że akcje odbywały się na terenie województwa łódzkiego, czy dolnośląskiego, ale działamy głównie na południu Wielkopolski w powiatach: krotoszyńskim, jarocińskim, pleszewskim, kaliskim ostrowskim, pilskim, kolskim i gostyńskim

- dodaje Matysiak.

Wolontariusze gotowi nieść pomoc

Grupa SiR utrzymuje się głównie dzięki prywatnym sponsorom oraz składkom opłacanym przez jej członków.

- Nie otrzymujemy za to żadnego wynagrodzenia, niejednokrotnie dokładamy. Czasem wspomoże nas starosta ostrowski lub prezydent miasta

- wyjaśnia.

Zespół jest wyposażony w specjalistyczny sprzęt. Stara karetka została przerobiona na pierwsze w Wielkopolsce i drugie w Polsce mobilne centrum poszukiwań.

- Wewnątrz stworzyliśmy dwa stanowiska koordynacji. Mamy dwa komputery, dwie niezależne sieci internetowe, łączność antenową. Oprócz samego samochodu, w zeszłym roku pozyskaliśmy od sponsora przyczepę

- mobilny zestaw poszukiwawczo-ratowniczy - wylicza szef grupy.

Na wyposażeniu są również przenośne radiotelefony, kamera termowizyjna, plecaki ratownicze, agregaty prądotwórcze, które są niezbędne podczas poszukiwań w środku lasu lub pola, a także automatyczny defibrylator. - Mieliśmy kiedyś poszukiwania w powiecie pleszewskim, kiedy był nam potrzebny defibrylator. Karetka pogotowia była daleko, strażacy nie mieli. To był taki impuls, by zakupić ten sprzęt. Ale było nas stać, jego koszt to 5,5, tys. zł. Ogłosiliśmy zrzutkę, znalazł się sponsor, który w całości pokrył tę kwotę - mówi.

Najważniejszy jest czas

Bartosz Matysiak wskazuje, że wrasta liczba osób zaginionych.

- Odkąd działamy zauważamy, że bierzemy udział w coraz większej liczbie poszukiwań. Dużo jest szybkich akcji. Niestety coraz więcej jest samobójstw i to do nich najczęściej wyjeżdżamy. Moim zdaniem pandemia wpłynęła na to, że tych zaginięć jest więcej. Ludzie sobie nie radzą. Jeśli chodzi o wiek samobójców, to nie ma tutaj reguły. Są przypadki nastolatków po pana, który miał 89 lat

- wyjaśnia.

I dodaje, że więcej jest sytuacji, kiedy na pomoc jest już za późno. Podkreśla jednocześnie, że wiele zależy od bliskich, którzy od razu powinni powiadomić służby, jeśli ma jakiekolwiek podejrzenia wobec członka rodziny.

- Niestety w Polsce utarł się mit, powtarzany w telewizji, że trzeba czekać 24, 48, a nawet 72 godziny, bo wcześniej policjant nie przyjmie zgłoszenia. To jest absolutnie nieprawda. Każdy policjant, o każdej porze ma obowiązek przyjąć zawiadomienie o zaginięciu. Najważniejszy jest czas

- podkreśla.

Wśród osób poszukiwanych przez grupę SiR są także grzybiarze. - Kiedy zobaczymy, że bliski nie wraca z tych grzybów i minęła np. 10 godzina odkąd wyszedł z domu, a nie nie dobiera telefonu, to jest sygnał, że coś się musiało stać. Wtedy jak najszybciej należy powiadam policję - zaznacza Matysiak.

Odnalezienie zagubionego grzybiarza jest prostsze, ponieważ mniej więcej wiadomo, w jakim lesie się zgubił. Wówczas grupa poszukiwawcza od razu wchodzi na teren wyznaczony przez policję lub rodzinę.

Często giną także osoby starsze, schorowane, które na stałe muszą przyjmować leki.

- Jeśli mamy zaginięcie osoby starszej, wówczas posiłkujemy się też statystykami. Jesteśmy po szkoleniach z zachowań osób zaginionych. Możemy określić, z jaką prędkością i w którym kierunku oddaliła się osoba w danym wieku

- mówi szef grupy SiR.

W poszukiwaniach pomaga aplikacja

Grupa SiR współpracuje z policjantami, to od nich dostaje sygnał, jeśli potrzebna jest pomoc w poszukiwaniach. Podczas akcji wykorzystywana jest aplikacja Szukamy i Ratujemy, stworzona przez jednego z członków grupy. Teren poszukiwań dzielony jest na sektory, każdy z nich przypisany jest do danego zespołu.

- Uczestnik danej grupy instaluje aplikację. Wysyła ona dokładny sygnał GPS. Wyznaczany jest obszar, który zespół ma przeszukać. W panelu koordynacyjnym w sztabie, czyli tej karetce, widzimy pozycję każdej grupy na żywo, możemy korygować jej położenie, jeśli np. wyjdzie poza dany sektor. Mamy podgląd na miejsca, które zostały już przeszukane. Widzimy także te, gdzie należy jeszcze sprawdzić

- tłumaczy Matysiak.

Kiedy umiera człowiek

Podczas poszukiwań zaginionych, członkowie zespołu zmagają się z wieloma zadaniami. Często działają w niesprzyjających warunkach atmosferycznych, w trudno dostępnym terenie.

- Najtrudniejszą akcję prowadziliśmy w powiecie pleszewskim. Właśnie wtedy potrzebowaliśmy defibrylatora, którego wówczas nie posiadaliśmy. Mieliśmy osobę w skrajnej hipotermii, do tego zasłabła jedna z uczestniczek poszukiwań. Mieliśmy dwie osoby wymagające pomocy

- wyjaśnia.

I dodaje: - Najdłuższa akcja - bez przerwy - trwała 20 godzin. Zakończyła się sukcesem, starsza pani została odnaleziona żywa. Innym razem przez 5 dni - tu już z przerwami - szukaliśmy zaginionej kobiety w pow. ostrzeszowskim. Niestety grupa wodno-nurkowa znalazła jej ciało w rzece.

Cel poszukiwań zawsze jest jeden: odnaleźć zaginioną osobę. Zdarzają się sytuacje, kiedy pomoc przychodzi za późno.

- Mieliśmy przypadek w powiecie kościańskim. Około 21-letni chłopak siedział zamknięty w zaparowanym samochodzie. Nie mogliśmy otworzyć auta, czekaliśmy na przyjazd straży pożarnej. Niestety chłopak już nie żył. Co się wydarzyło, co nim pokierowało? Tego nie wiemy. To są trudne momenty, kiedy odnajdujemy młode osoby, które odbierają sobie życie

- mówi.

Jak dodaje Bartosz Matysiak, pewnego rodzaju sukcesem grupy jest odnalezienie osoby, nawet jeśli finał tych poszukiwań nie jest szczęśliwy.

- Rodzina zaginionego przestaje rozmyślać, czy osoba wróci do domu, czy żyje. Jest to dla niej pewnego rodzaju ulga, kiedy może swojego bliskiego pochować, a nie żyć w niepewności

- mówi i wskazuje, że najtrudniejsze jest przekazywanie rodzinie informacji o śmierci bliskiej osoby.

- To nigdy nie jest proste, ale musimy podejść do tego na chłodno, by po powrocie do domu o tym nie rozmyślać - kończy.

Zobacz też:

Jesteście ciekawi, w których branżach w Wielkopolsce zarabia się najlepiej? Najnowsze dane podaje "Rocznik Statystyczny Województwa Wielkopolskiego 2020". W  galerii prezentujemy 10 branż w naszym regionie, gdzie jest najwyższe przeciętne wynagrodzenie brutto. Sprawdź zestawienie płac w Wielkopolsce ---->

10 branż w Wielkopolsce, w których zarabia się najlepiej. Tu...

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski