18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Od misterium do misterium, czyli kulisy inscenizacji Męki Pańskiej w Poznaniu [ZDJĘCIA]

Katarzyna Dobroń
Od misterium do misterium, czyli kulisy inscenizacji Męki Pańskiej w Poznaniu
Od misterium do misterium, czyli kulisy inscenizacji Męki Pańskiej w Poznaniu Waldemar Wylegalski
Być może kupiłeś bilet u Barabasza i czytałeś Conana w przekładzie Kajfasza. Być może w Twoim banku pracuje Jezus! Na co dzień zwykli poznaniacy, raz w roku wcielają się w role największego spektaklu opartego na Biblii. - Z kostiumem czy po? Widzę broda już jest - pyta Artur Piotrowski, reżyser i organizator. - Nie, po kostium. Brody nie ścinam od występu w Warszawie, żona nie pozwala - odpowiada jeden z apostołów.

Uczestników misterium spotykam w Domu Zakonnym Towarzystwa Salezjańskiego Niepokalanego Serca NMP, gdzie znajduje się garderoba. W trakcie mojej rozmowy z reżyserem przewijają się kolejni aktorzy, którzy przynoszą, odnoszą lub wymieniają elementy swoich strojów. Od występu dzieli ich już tylko kilka dni, ale wszyscy są odprężeni, witają się jak znajomi sprzed lat.

- Nie z każdym widzę się na co dzień - przyznaje Artur Piotrowski. - To właśnie dzięki misterium trzymam się bliżej z osobami, z którymi kumplowaliśmy się jeszcze w duszpasterstwie akademickim. I to jest świetna sprawa, że jak już się widzimy raz na rok, to przy okazji robimy coś dobrego. Jakoś nie lubię tylko siedzieć przy stole i gadać.

Od 1998 roku zamiast siedzieć przy stole, organizują Misterium Męki Pańskiej, które z czasem urosło do największego tego typu wydarzenia w Polsce. W 2011 odbyło się w stolicy, a w tym roku po raz pierwszy będzie emitowane przez Internet online.

- Wspiera nas Poznańskie Centrum Superkomputerowo-Sieciowe - potwierdza reżyser. - Mam nadzieję, że nie przeciążymy sieci. Ani Interent, ani telewizja nie oddadzą tego, co dzieje się na żywo, ale liczę, że zachęcimy do przyjścia za rok.
Oprawę muzyczną nagrał chór składający się z sześciu poznańskich chórów z orkiestrą symfoniczną. Do tego dochodzą harcerze. Reżyserowi trudno powiedzieć, ilu konkretnie ich będzie, ale najważniejsze jest, że przychodzi każdy, kto chce poświęcić swój czas. Jak co roku można było się zapisać do tłumu żydowskiego. Te blisko 150 osób, będzie towarzyszyć Chrystusowi podczas wjazdu do Jerozolimy.

Z tęsknoty za Janem Pawłem II

Misterium Męki Pańskiej ma wprowadzić w nastrój Świąt Wielkanocnych. Charakterystyczna dla poznańskiego misterium jest kończąca spektakl scena papieska.

- Szczególnie w 2006 roku, po śmierci papieża mieliśmy nawet brawa - wspomina Artur Piotrowski. - W 1996 roku leciałem z chórem Polihymnia do Ziemi Świętej. Pamiętam, że to był mój pierwszy lot samolotem. Wszyscy mieli pietra, bo wiadomo, że na wschodnim brzegu Jordanu może być niebezpiecznie, ale dotarliśmy bez przeszkód, a kroczenie drogą Chrystusa zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Później była wizyta papieża w Poznaniu. Ze słów Jana Pawła II warto czerpać. To wszystko kształtowało nasze misterium.

Tegoroczne poświęcone jest duchowemu przygotowaniu do kanonizacji Jana Pawła II, jednak dla Piotra Witonia, aktora wcielającego się zarówno w rolę papieża, jak i Piłata, zbliżająca się kanonizacja niewiele zmienia.

- Dla mnie on już jest święty. A kiedy wychodzę na scenę jako papież i widzę te wszystkie wytęsknione za nim oczy, to czuję nową energię - opowiada aktor. - Po spektaklu ludzie podchodzą, poklepują mnie, chcą dotknąć chociaż kostiumu. Zastanawiam się wtedy, jak on sobie radził z takim zainteresowaniem na całym świecie?

Piotr Witoń był na widowni podczas szóstego misterium. Rok później znalazł się na scenie, służąc profesjonalnymi radami: jak stanąć, jak wykonać dany gest, jak akcentować kwestie podczas dubbingu. Ze względów technicznych dialogi misterium są odtwarzane z playbacku. W ciągu minionych lat były nagrywane kilka razy. Zmieniała się trochę treść i poprawiła jakość nagrań.

Młodzież woła: "Cześć Jezus!"

Jedną z najbardziej interaktywnych scen jest dzielenie się chlebem. Poznańska piekarnia przygotowuje na to wydarzenie tysiąc pszennych bochenków i to obrazuje skalę zainteresowania misterium. Odtwarzający główną rolę Zimowit Howadek nie szczególnie przejmuje się jednak publicznością: - Poza tym fizycznym i aktorskim przygotowaniem, jest jeszcze duchowe, które trwa przez cały rok - mówi. - Kiedyś bardzo pomagało mi czytanie Pisma Świętego. Rola wymaga głębszego skupienia. Muszę w niej wytrwać 80 minut, ale jak już spektakl się zacznie, to człowiek przyspiesza i nie ma czasu myśleć o tremie.
Wiadomo, najbardziej wymagające dla aktora są sceny biczowania i ukrzyżowania.

- Koledzy, którzy mają mnie ukrzyżować, czyli żołnierze rzymscy, są na szczęście bardzo dobrze przeszkoleni - opowiada poznański Jezus. Na co dzień jest informatykiem i pracuje w banku. Oczywiście w pracy wygląda inaczej, ale zdarza się, że ludzie rozpoznają go na ulicy: - Czasem młodzież woła "cześć Jezus!" - śmieje się. - Rzeczywiście brodę noszę przez cały rok i tylko w lecie trochę ją przycinam.

Bilet w okienku u Barabasza

- W 2000 roku zaczynałem jak spora część aktorów od obecności w tłumie żydowskim. Byłem jednym z Zelotów, którzy razem z Barabaszem atakowali pałac, a w 2008 roku zostałem samym Barabaszem - wspomina Ryszard Wojna, kolejny uczestnik misterium. - Pracuję jako kasjer biletowy na dworcu PKP. Znajomi z pracy wiedzą, że od lat się tu angażuję i pomagają mi tak dostosować grafiki, żebym mógł być na próbach, podczas przygotowań i na misterium. Złoczyńca nie złoczyńca, ale ktoś go zagrać musi.

Rodzina poznańskiego Barabasza chętnie uczestniczy w misterium, ale nikt nie jest już tak podekscytowany, jak wtedy, gdy pan Ryszard trafił do tłumu żydowskiego jako osiemnastolatek.

- Kiedy zaczynałem, chodziłem jeszcze do szkoły - wspomina Ryszard Wojna. - U polonistki były z tego tytułu plusy, czyli zawsze jakaś szóstka wpadła po misterium.

Arcykapłan od Conana zarasta

- Przychodzę, przebieram się i gram - opowiada Tomasz Nowak, grający od pierwszych prób arcykapłana Kajfasza. - Jeśli chodzi o wizualne przygotowanie, to jak pani widzi - dotyka brody - zarastam od momentu, kiedy Artur zadzwonił i powiedział: "czas zarastać". Organizacyjnie rzeczy są dogrywane wcześniej, ale my dowiadujemy się na końcu, bo zawsze jesteśmy na miejscu. Z czasem coraz trudniej zrezygnować, chociaż jest już coraz mniej osób, z którymi to rozkręcaliśmy - dodaje.

Przez te wszystkie lata udało mu się zachęcić do misterium już wszystkich członków rodziny, jednak jak podkreśla, nie było to wcale takie trudne, bo wszystkim udziela się atmosfera Wielkanocy.

- Studiowałem z kolegą, który uważał, że Wielkanoc to najnudniejszy czas w roku. Trzeba to uszanować. Wzajemnego szacunku najbardziej nam współcześnie brakuje. Gdybyśmy się szanowali, moglibyśmy prowadzić dialog, gdybyśmy prowadzili dialog, moglibyśmy ten czas lepiej wypełnić - uważa Kajfasz. - Nasze polskie tradycje wielkanocne są trochę przygaszone. Lepiej wychodzi z Bożym Narodzeniem. Jeśli mamy sposób, aby przeżywać Wielkanoc trochę aktywniej, to dlaczego nie?

Z natężeniem akcji i emocji Tomasz Nowak ma do czynienia również na co dzień. Zawodowo zajmuje się tłumaczeniem powieści Roberta Ervina Howarda znanego z serii o… Conanie.

- Teraz przetłumaczyłem właśnie Kulla. Historie Conana tłumaczyłem wcześniej. To jedyne tłumaczenie, które opiera się na oryginale i oddaje emocjonalny styl Howarda - wyjaśnia.

Z humorem tylko podczas prób

Nie mniej emocji budzi kwestia pogody. Artyści zapewniają, że nie boją się deszczu, ale w ubiegłym roku misterium zostało odwołane właśnie ze względu na pogodę. Było prawie minus 20 stopni Celsjusza.

- Dwa lata temu też ostro wiało. Jako żołnierze mamy skąpe kostiumy, więc jesteśmy wrażliwi na pogodę. Raz poważnie się rozchorowałem, ale przychodziłem na próby przeziębiony - opowiada Marcin Parzy, grający setnika od 2006 r. Prywatnie jest programistą baz danych. Podczas misterium wciela się w rolę dowódcy, asystuje Piłatowi i odprowadza skazańców na Golgotę.

- Najtrudniejsze jest podniesienie krzyża. Jezus ma przywiązane ręce, a stopy na podeście, ale trzeba go ostrożnie podnosić. Były lepsze i gorsze próby... - opowiada. - Kiedyś podczas podnoszenia jednego z łotrów mieliśmy tylko jedną szansę, bo coś się łamało. Powaga jest zarezerwowana na samo misterium. Podczas prób trochę się wygłupiamy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski