- Ta sprawa pokazuje, że lekarze i pacjenci są zakładnikami niewydolnego systemu zdrowia. Nie możemy doprowadzić do sytuacji, w której lekarze będą odpowiadać za błędy systemu - mówiła w uzasadnieniu wyroku sędzia Magdalena Adamiec.
Tragedia na Jeżycach. Ofiara nożownika zmarła, bo lekarze popełnili błąd?
Do tragicznego zdarzenia doszło w nocy na początku lipca 2012 roku na ulicy Mickiewicza. 19-letni Patryk G. podczas szarpaniny został ugodzony nożem. Sprawcą okazał się Kamil P., który potem został złapany i oskarżony o zabójstwo.
Sprawdź też:
Z kolei Patryk G. został zawieziony przez świadków do szpitala miejskiego im. Raszei, gdzie znajdował się oddział chirurgii ogólnej. Było około godziny 2.30 w nocy. W szpitalu znajdował się wtedy Marcin S., lekarz rezydent, który był w trakcie specjalizacji z chirurgii. Z kolei dyżur pełnił Rafał Sz. który znajdował się w domu pod telefonem.
Chociaż Rafał Sz. przyjechał do szpitala po tym, jak został poinformowany o sytuacji przez Marcina S., to nie zdecydował się na otwarcie klatki piersiowej i wykonanie torakotomii. Zamiast tego lekarze próbowali zorganizować transport 20-latkowi do innego szpitala.
Obaj lekarze zostali oskarżeni o nieumyślne narażenie Patryka G. na utratę życia. Zdaniem śledczych zaniedbanie Marcina S. polegało na tym, że zbyt późno założył ofierze drenaż oraz zbyt późno powiadomił dyżurnego chirurga. Był nim Rafał Sz., drugi z oskarżonych. On z kolei miał popełnić błąd, bo, jak informuje prokuratura, "zaniechał otwarcia klatki piersiowej, co było niezbędne dla wdrożenia prawidłowego leczenia rany".
Lekarze przed sądem. Odpowiadali za błąd w sztuce lekarskiej
Proces obu lekarzy ruszył w lipcu 2015 roku. Obaj nie przyznali się do winy, ale złożyli wyjaśnienia. Z kolei w piątek sąd wydał wyrok, uniewinniając obu medyków.
- Celem postępowania karnego jest wykrycie sprawcy przestępstwa i pociągnięcie go do odpowiedzialności. Jednocześnie sąd musi czuwać nad tym, by osoby niewinne nie poniosły odpowiedzialności - mówiła sędzia Adamiec.
W uzasadnieniu wyroku podkreślała, że śmierć Patryka G. to efekt źle zorganizowanej służby zdrowia, zaś lekarze zrobili, co mogli. Sędzia zwracała uwagę, że Patryk G. około godziny 2.30 trafił do szpitala w "stanie agonalnym".
- Pacjent przybył do szpitala dopiero po 50 minutach, przywieziony przez przypadkowych świadków, gdyż przyjazd karetki się opóźniał. Nie wiadomo w jakiej pozycji był wieziony, a to też najcenniejszy czas z punktu widzenia pacjenta. I on został zaprzepaszczony - mówiła sędzia.
Zobacz też:
Ponadto sędzia podkreślała, że w szpitalu Raszei nie ma Szpitalnego Oddziału Ratunkowego, zaś tamtejsza poradnia chirurgiczna nie wykonywała skomplikowanych zabiegów. Jednocześnie zwracała uwagę, że gdyby świadkowie poczekali na karetkę, to Patryk G. od razu trafił do szpitala przy ul. Szwajcarskiej, gdzie są specjaliści, którzy potrafiliby wykonać zabieg otwarcia klatki piersiowej. - Tymczasem on trafił do przypadkowego szpitala i od tego momentu trwała walka o jego życie - opisywała sędzia Adamiec.
Jednocześnie podkreślała, że oceniała decyzję podejmowane przez lekarzy z ich perspektywy w tamtym momencie, a nie z perspektywy czasu. - Sąd nie zna realiów pracy lekarzy, ale z zeznań świadków wyłania się obraz ekstremalnych warunków. Poza tym praca lekarzy wiąże się z koniecznością podejmowania szybkich decyzji - mówiła sędzia Adamiec.
I dodawała: - Trudno mówić o zwłoce Marcina S. w poinformowania Rafała Sz., gdy przez ten czas podejmował czynności, które utrzymywały przy życiu Patryka G. Z kolei w kontekście otwarcia klatki piersiowej przez Rafała Sz. pojawia się pytanie czy byłby to akt odwagi czy niepotrzebne ryzyko że strony lekarza? Czy lekarz może podejmować działania, które przekraczają jego kompetencje? Rafał Sz. nigdy wcześniej nie wykonywał takiego zabiegu.
Sprawdź też:
Sędzia przypominała też o podstawowej zasadzie lekarskiej "Po pierwsze nie szkodzić". - W ocenie sądu Rafał Sz. podjął najlepszą decyzję o przeniesieniu pacjenta do wykwalifikowanego ośrodka - mówiła sędzia Adamiec.
I dodawała: - Można się zastanawiać, czy gdyby lekarze podjęli się otwarcia klatki piersiowej i ten zabieg się nie powiodło, to czy też zasiadaliby na ławie oskarżonych. Trudno też mówić, że narazili Patryka G. na utratę życia, skoro do szpitala przy ul w stanie agonalnym.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zobacz też:
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?