Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ojciec udusił 4-letnią córkę, a potem odebrał sobie życie

Ola Braciszewska
Państwo Ch. niedawno wybudowali dom.  Nie zdążyli się nim nacieszyć
Państwo Ch. niedawno wybudowali dom. Nie zdążyli się nim nacieszyć Ola Braciszewska
Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci 4-letniej Andżeliki z Budzisławia Kościelnego było uduszenie. Zrobił to jej ojciec. Mężczyzna zostawił list ze słowem "przepraszam" i powiesił się. We wtorek około godz. 15 zwłoki dziecka i jej 36-letniego ojca, po powrocie do domu znalazła matka dziewczynki. Kobieta w szoku trafiła do konińskiego szpitala. Cały czas jest pod opieką lekarzy.

Przyczyna śmierci czterolatki była początkowo nieznana. Zaraz po tragedii Renata Purcel-Kalus, rzecznik konińskiej policji, powiedziała że na ciele dziewczynki nie było żadnych widocznych obrażeń. Przyczyny zgonu Andżeliki miała ustalić sekcja zwłok. Wczoraj okazało się, że dziecko zostało uduszone najprawdopodobniej poduszką.

- Biegli po sekcji zwłok orzekli, że uduszenie nastąpiło przez zatkanie dróg oddechowych miękkim przedmiotem - mówi Marek Kasprzak, rzecznik prokuratury okręgowej w Koninie. - Będziemy teraz badali motywy tej zbrodni - dodaje prokurator.

Włodzimierz Ch. zostawił list, w którym było tylko słowo "przepraszam". Jak informuje Marek Kasprzak, list nie wnosi nic do sprawy, bo mężczyzna nie wyjaśnił w nim powodu swojego działania.

Państwo Ch. mieszkali w Budzisławiu Kościelnym od 3 lat. Mężczyzna był zatrudniony w elektrowni. Natomiast Aneta Ch. pracuje jako nauczycielka w pobliskiej szkole. Andżelika była ich jedynym dzieckiem.

Tragedia wstrząsnęła wszystkimi mieszkańcami Budzisławia Kościelnego. - To pierwszy taki wypadek w tej okolicy. Nie możemy uwierzyć, że coś takiego miało tu miejsce - mówią.

W największym szoku są sąsiedzi rodziny. - Wróciłam z pracy krótko przed panią Anetą. Nagle usłyszałam przeraźliwy krzyk. Kiedy wyszłam na dwór, przed jej domem już stała policja i pogotowie - mówi Jolanta Chorbińska, sąsiadka. - Nie mogę w to uwierzyć. To byli spokojni i kulturalni ludzie. Andżelika natomiast to było żywe sreberko. Widać było, że oni wszyscy się kochają. Nic nie wskazywało na to, że dojdzie do takiej tragedii - dodaje Chorbińska.

Mieszkająca tuż obok pani Barbara tego dnia była cały dzień w domu, ale nic nie słyszała. - Latem jak się jest częściej na dworze, to więcej widać i słychać. O tej porze roku, kiedy siedzi się w czterech ścianach, nie wiadomo co dzieje się w murach nawet sąsiadującego domu - mówi pani Barbara.

- Wyszłam wyrzucić śmieci i usłyszałam krzyk. W pierwszej chwili myślałam, że to dzieciaki idą ze szkoły i tak się wydzierają. Ten krzyk jednak stawał się coraz głośniejszy. Wtedy wyszłam przed ogrodzenie i spotkałam sąsiada. Nie wiedzieliśmy, co się stało, ale zaraz przyjechała policja. Nie chciałam widzieć Andżeliki. Wolę ją pamiętać jak dawałam jej przez płot winogrono, bo ona bardzo lubiła owoce. To straszne, co się stało.

W szoku są również pracownicy i dyrekcja Zespołu Szkolno--Przedszkolnego w Budzisławiu Kościelnym. Andżelika od dwóch lat chodziła tam do przedszkola. W dniu tragedii, dziewczynki nie było w placówce. O tym, co się stało, dyrektor dowiedziała się pod koniec dnia pracy.

- Nie wierzyłam. Myślałam, że ktoś się pomylił, że to przecież nie jest możliwe - mówi Mariola Brożyńska, dyrektor Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w Budzisławiu Kościelnym. - Utraciliśmy małego członka naszej społeczności. Andżelika była zawsze pogodna i uśmiechnięta. Ładnie wykonywała prace plastyczne i chciała być księżniczką. Jej rodzice aktywnie uczestniczyli w życiu przedszkolnym. Tata w zeszłym roku był Mikołajem, a mama jest członkiem rady rodziców - dodaje Brożyńska.

Dyrekcja Zespołu Szkolno-Przedszkolnego na dzisiaj zaplanowała spotkanie psychologa z rodzicami dzieci z grupy przedszkolnej Andżeliki. Jak informuje dyrektor placówki, maluchy muszą się poczuć bezpiecznie i wiedzieć, że nic im się nie stanie. Ponadto rodzice muszą dowiedzieć się, jak wytłumaczyć dzieciom to, co się stało. - Nie możemy im powiedzieć, że Andżelika ma grypę i wróci, bo wiemy, że ona już do nas nigdy nie wróci - kończy smutno Mariola Brożyńska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski