18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Once": Irlandzki film do poznańskich... zaręczyn

Marcin Kostaszuk
Marcin Kostaszuk
Marketa Irglova i Glen Hansard na planie "Once"
Marketa Irglova i Glen Hansard na planie "Once" Gutek Film
Wyobraźmy sobie, że niskobudżetowy polski film zdobywa najpierw Oscara, a niedługo później jego wersja teatralna triumfuje na Broadwayu. Niemożliwe? A Irlandczykom właśnie się udało: podczas niedzielnej gali w Nowym Jorku musical oparty na filmie "Once" otrzymał 8 nagród Tony, uważanych za najważniejsze wyróżnienie teatralne w USA!

Ile to jest dla filmowca 75 tysięcy funtów? Otóż za takie pieniądze Jerzy Hoffmann nakręciłby najwyżej... dwie i pół minuty "Bitwy Warszawskiej 3D". Dokładnie tyle wynosił budżet, jaki w 2005 roku udało się zgromadzić Johnowi Carney'owi, byłemu muzykowi dublińskiego zespołu The Frames.

Carney wtedy już sam już nie muzykuje, ale po głowie chodzi mu historia chłopaka, który zarabia na ulicach Dublina graniem swoich tęsknych (a czasem pełnych złości) piosenek pod adresem niewiernej dziewczyny. Za stawkę oferowaną przez Carneya żaden profesjonalny aktor zagrać w filmie nie chce, więc reżyser przeprasza się z dawnym kolegą z kapeli. Glen Hansard zgadza się zagrać romantycznego straceńca z dziurawą gitarą i oferuje swoje piosenki w pakiecie z 17-letnią dziewczyną, którą poznał podczas koncertów w Czechach. Marketa Irglova też nie ma doświadczeń aktorskich, ale gra przecież samą siebie - emigrantkę, która szuka szczęścia na Zielonej Wyspie.

Z projektu wychodzi historia zbyt prosta, żeby ją dalej streszczać. Sam reżyser uważa, że wyszło mu coś na kształt fabularyzowanego teledysku, który najlepiej byłoby wydać na DVD i sprzedawać na koncertach The Frames. Jedzie go pokazać na festiwal Sundance i ku swojemu osłupieniu dostaje Nagrodę Publiczności. I tak napędzana szeptaną propagandą kula śniegowa rośnie, aż do lutego 2008 roku, gdy John Travolta ogłasza przed całym Hollywood, że "Oscara za najlepszą piosenkę roku otrzymują Glen Hansard i Marketa Irglova", a Steven Spielberg nazywa "Once" filmem, który "naładował go pozytywną energią na całą resztę roku".

Skromne muzyczne love story jest już w tym momencie filmem kultowym. Także w Poznaniu.

- To rekordowy film jeśli chodzi o seanse… zaręczynowe. Graliśmy go cztery razy na życzenie przyszłych panów młodych, którzy chcieli w trakcie seansu wręczyć pierścionek wybrankom. Jedna z par poznała się zresztą na tym samym filmie, więc oglądała go już kolejny raz - śmieje się Robert Dorna, właściciel kultowego w Poznaniu studyjnego kina Charlie Monroe, wcześniej znanego pod nazwą Malta. W obu miejscach seans grany był dziesiątki razy - ostatnio przy okazji obchodów Dnia Świętego Patryka.
Dlaczego poznaniacy tak lubią akurat ten film?

- Magia "Once" wynika z ciepła historii, którą nasi widzowie chcieli wielokrotnie przeżyć. Do tego jego premiera zbiegła się w czasie z szczytowym punktem emigracji zarobkowej do Irlandii - wiele osób miało wówczas kogoś na zmywaku w Dublinie i łatwiej było się przez to utożsamić z bohaterami - uważa Dorna. Słysząc o nagrodzie dla musicalowego "Once" od razu zmienia repertuar swojego malutkiego kina.

- Napisz, że zagramy to jeszcze raz w niedzielę, 17 czerwca o 15, a każdy, kto przyjdzie ubrany na zielono dostanie rabat na bilet - prosi Dorna. Z frekwencją pewnie nie będzie kłopotu, bo następnego dnia Irlandia zagra w Poznaniu mecz z Włochami…

Co stało się z parą z filmu? Życie podążyło za opowiedzianą w nim historią. Hansard i Irglova przeżyli romans, ale - podobnie jak w filmie - rozstali się. Czeska wokalistka w ubiegłym roku wyszła za mąż za producenta nagrań Tima Iselera, Irlandczyk zaś - znów jak w filmie - postanowił jeszcze raz spróbować szczęścia w wielkim świecie. Jedną z ośmiu statuetek Tony otrzymał grający jego rolę w musicalowej wersji Steve Kazee. Naśladuje Hansarda świetnie, ale Glen ma już swoje nowe plany: w najbliższy piątek, 15 czerwca ukaże się jego pierwsza solowa płyta "Songs Of Good Hope".

I tylko żal, że choć do końca roku zagra ponad setkę koncertów na świecie, nie będzie na jego drodze Polski.

PS. W napisach końcowych filmu znalazły się ewidentnie znajomo brzmiące nazwiska: "Krzysztos Tlotka" i "Tomek Glowacki" - obaj zagrali oglądających telewizję u Markety sąsiadów. Chętnie poznalibyśmy kulisy ich udziału w kultowym filmie - szukam z nimi kontaktu! Wszelkie informacje mile widziane pod adresem mailowym: [email protected].

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski