Oto wbrew pewnym powierzchownym wrażeniom tych czy innych osób lub środowisk opiniotwórczych na tej ważkiej dla polskiej kultury scenie rozpoczął się nowy rozdział. Jego zawartość - jak w każdym dziele literackim, kontynuując metaforę - zależeć będzie od wielu elementów. Niektóre są dzisiaj nie do przewidzenia. Ale te pozostałe dobrze rokują.
Verdi to nie tylko "Aida", "Trubadur", "Traviata", czy "Otello", będące w repertuarze poznańskiej sceny, specjalizującej się w twórczości wielkiego Włocha. "Ernani" to rzadko grane dzieło jeszcze młodego, wczesnego, zaledwie 31-letniego twórcy, ale już pełne jakże pięknej muzyki. Sygnalizuje ona przemiany prowadzące w finale - po latach półwiecza niemal - do "Falstaffa". Muzyki równie pięknej, co diabelsko trudnej szczególnie dla wokalistów. Ale wraz z nowym kierownictwem w Teatrze Wielkim pojawił się nowy-nie nowy przecież kierownik muzyczny Mieczysław Nowakowski. I strona muzyczna premiery zagrała!
Ta sama, krytykowana ostatnio, orkiestra brzmiała tak, że nie odrywała uwagi od dokonań na scenie, nie więziła zajętych własnymi trudnościami wokalistów, a imponująco współgrała z chórem tradycyjnie już wybornie przygotowanym przez Mariusza Otto. I oto chyba w tym elemencie leżał wszak niejedyny klucz do pozytywów poznańskiego "Ernaniego".
Inicjatywa reżyserowania "Ernaniego" przez Znanieckiego wyszła właśnie z Teatru Wielkiego już 10 lat temu, ale zatrzymała się na etapie poszukiwania materiałów. Znaniecki - reżyser jest już od lat "operowym Włochem". Swoją wizję "Ernaniego" kształtuje więc od lat i efekty tego dojrzewania spektaklu "uczuciowych uzależnień" łatwo było dojrzeć w poznańskim wystawieniu. A więc ciągła obecność postaci dramatu na scenie, a więc usytuowanie bohaterów poprzez symbolikę krzesła, od zwykłego siedziszcza po tron, a więc organizacja swoiście ukośnej przestrzeni akcji i trawestacja witrażowej ściany sakralnej zapewne budowli to tylko kluczowe elementy organizujące sceniczną i wyrazową materię dramatu.
Jest w tej wyrazowości i jej scenograficznej oprawie (Luigi Scoglio, kolejny wieloletni współpracownik Znanieckiego i scen operowych), zwłaszcza w kolorystyce i łącznej z nimi sferze oświetleniowej (Bogumił Palewicz) swoista wspólnota języka i uzyskanego klimatu, mroczność nie do końca pesymistyczna, lecz fascynująca nawet w swej grozie. Do grona sprawców wizualnej strony spektaklu należy z pozytywną oceną dołączyć Kornelię Piskorek i stworzone przez nią kostiumy.
Jak przystało na inauguracyjną premierę nowej ekipy Teatru Wielkiego sypnęło gościnnymi gwiazdami w głównych partiach wokalnych. Swoistym wyjątkiem - jako stale związana z poznańską sceną - jest Barbara Kubiak, specjalistka od oper Verdiego. Jej Elvira w "Ernanim" jest ekspresyjna, walcząca o miłość, wcale nie chwiejna postaciowo, za to bardzo dobra wokalnie.
Są oczywiście Włosi. Kreujący postać starca Silvy zaledwie 32-letni Marco Vinci z Werony moim zdaniem najpełniej połączył stronę wokalną z konsekwentną ekspresją aktorską. 34-letni Luca Salsi z Parmy (Carlo) dysponuje pięknym i silnym barytonem. Jego sceniczna przemiana z lekkoducha w cesarza jest widoczna, ale czy optymalna aktorsko?
I wreszcie tytułowy Ernani: amerykański tenor Emmanuel di Villarosa był bardzo wyrazisty, przekonujący, ale aż chciałoby się, by jego głos był nośniejszy, większy.
Na razie trzy spektakle "Ernaniego", następne w kwietniu. Zaczęło się bardzo dobrze.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?