Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Opera Poznańska: Zapowiada się eklektyczny sezon, ale za to... światowy

Stefan Drajewski
Vera Baniewicz (Kundry) i Michał Marzec (Parsifal) w "Parsifalu" granym do 2005 r. w Teatrze Wielkim w Poznaniu
Vera Baniewicz (Kundry) i Michał Marzec (Parsifal) w "Parsifalu" granym do 2005 r. w Teatrze Wielkim w Poznaniu Fot. Tomasz Jaworski
Teatr Wielki w Poznaniu wydał elegancką księgę na przyszły sezon. Zapowiada się światowo. Reżyserować, dyrygować i śpiewać główne partie będą przede wszystkim goście ze świata. Repertuarowo obowiązywać będzie raczej eklektyzm, bo trudno z proponowanych tytułów wywieść jakąś myśl ideową.

Cieszę się, że Pippo Delbono (znany poznaniakom z Festiwalu Malta) wyreżyseruje w Poznaniu „Don Giovanniego” Mozarta. To świetnie, że za „Parsifala” Wagnera bierze się alternatywna kompania Hotel Pro Forma z Kopenhagi, a „Portret” Wajnberga wyreżyseruje sam David Pountney. Realizatorzy „Carmen” Bizeta przyjadą też z Europy, podobnie jak baletu „Kopciuszek” Prokofiewa.

W tej dziwnej układance repertuarowej zastanawia mnie tylko jedno. Dlaczego Teatr Wielki w Poznaniu wystawia „Parsifala”? Poprzednia premiera tej opery odbyła się pod Pegazem 4 grudnia 1999 roku. To był świetny spektakl wyreżyserowany przez Hansa-Petera Lehmanna. Wielkie kreacje stworzyli w nim m.in. Michał Marzec (Parsifal), Marian Kępczyński (Gurnemanz), Vera Baniewicz (Kundry), Andrzej Ogórkiewicz (Klingsor), a partię Dziewcząt Kwiatów śpiewały między innymi Agnieszka Mikołajczyk, Iwona Hossa, Barbara Kubiak, Roma Jakubowska--Handke...
„Parsifal” grany był do 2005 roku. Odbyło się aż 15 spektakli w ciągu sześciu lat. Na trzech ostatnich więcej było artystów na scenie niż publiczności na widowni.

Dziwię się, że dyrekcja teatru wstawiła akurat to właśnie dzieło Wagnera do repertuaru. Po co wystawiać operę, do której nie ma się swoich śpiewaków (wszystkie pierwszoplanowe partie śpiewać będą artyści gościnni, a przecież Teatr Wielki ciągle jest teatrem repertuarowym a nie stagione)? Po co wystawiać operę, na którą publiczność nie tak dawno nie chciała chodzić? Po co kolejny raz w tak krótkim odstępie czasu przygotowywać nową realizację tej samej opery? Wreszcie, mamy tyle zaległości w stosunku do Wagnera, że warto by je wreszcie nadrobić. Dlaczego zamiast „Parsifala” nie wybrano np. „Śpiewaków norymberskich” czy chociażby jednej części z tetralogii „Pierścień Nibelunga”?

Pikanterii sprawie dodaje fakt, że w ubiegłym sezonie ta sama dyrekcja Teatru Wielkiego w Poznaniu zdjęła z repertuaru świetną operę współczesną „Slow Man”, tłumacząc, że teatru nie stać na zapraszanie gościnnych śpiewaków, którzy w niej występowali. Nie doszło do premiery „Króla Rogera”, bo w zespole nie ma również odpowiednich śpiewaków (chociaż tej opery Teatr Wielki w Poznaniu nie wystawiał 33 lata).

Wagnerzyści się ucieszą, ale miłośnicy opery będą jeździć – jak to robią do kilku lat – do Warszawy, Wrocławia, Bydgoszczy czy Berlina.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski