Operacja Betard Sparta w Poznaniu przebiega zgodnie z planem

Ten rok jest wyjątkowy dla kibiców czarnego sportu ze stolicy Wielkopolski, ponieważ na Golęcinie gościnnie występują żużlowcy z Wrocławia. Dzięki temu fani mają okazję na żywo śledzić rywalizację w najlepszej żużlowej lidze świata. - Operacja Betard Sparta w Poznaniu przebiega zgodnie z planem. Wszyscy w klubie nabieramy doświadczenia i coraz więcej pewności. Uczymy się i podpatrujemy, choćby to, jak zorganizować zawody ligowe czy też przygotować tor - mówi Arkadiusz Ładziński, prezes PSŻ Poznań.

Mecze wicemistrzów Polski przyciągają na Golęcin sporą grupę kibiców. Trudno jednak po-wiedzieć, by stadion pękał w szwach. - Frekwencja na trybunach to wypadkowa wielu czynników. Na meczach ze Stalą Gorzów czy Fogo Unią Leszno fanów było naprawdę dużo. Na trybunach zasiadło wówczas blisko siedem i sześć tysięcy widzów - przypomina szef Koziołków. Pozostałe mecze nie cie-szyły się już jednak tak dużym zainteresowaniem ze strony kibiców. Czy to nie niepokoi szefostwo poznańskiego klubu?

- Oceniając liczbę widzów na meczach Betard Sparty warto pamiętać, że mieliśmy cztery spotkania ligowe z rzędu. To musiało wpłynąć na frekwencję. Nie każdy może sobie przecież pozwolić, by cztery razy w miesiącu kupić bilet na mecz. Do tego doszły warunki atmosferyczne. Pogoda była kapryśna, niektóre mecze były zagrożone i to pewnie też odstraszyło kibiców od przyjścia na stadion. Ci, którzy jednak przychodzą na Golęcin chyba tego nie żałują, bo mogą regularnie oglądać w akcji najlepszych żużlowców świata - uważa Ładziński.

Niektórzy narzekają jednak, że zawody na poznańskim stadionie są nudne, a o kolejności na mecie decyduje przede wszystkim start. - Tutaj bym polemizował. Tai Woffinden potrafi wyprzedzać na dystansie. Atrakcyjność zawodów, to zresztą szerszy problem, bo niewiele walki jest także na innych stadionach ekstraligi. Na równych jak stół torach, a takie się u nas obecnie preferuje, często kluczowy jest moment startowy. Tym bardziej, że niemal wszyscy zawodnicy z czołówki światowej, a tylko tacy jeżdżą w naszej PGE Ekstralidze, dysponują równie szybkim sprzętem. Przez to walki jest zdecydowanie mniej niż przed laty - uważa prezes PSŻ.

Dla niego, tak jak i innych osób działających w klubie, kluczową sprawą jest powołanie do życia drużyny klubowej. - Liga w Poznaniu? Tutaj nic się nie zmieniło. Nadal to jest naszym pod-stawowym celem. Rozmawiamy ze sponsorami i muszę przyznać, że jest spore zainteresowanie tym pomysłem. Mamy też w głowie skład zespołu, choć w tym momencie jest zdecydowanie za wcześnie, abym mówił o jakichkolwiek nazwiskach. Mocno wierzę, że uda nam się poukładać wszystkie sprawy. Skoro się zresztą powiedziało A, to trzeba też powiedzieć B - zapewnia Ładziński.

- Ten rok jest dla nas świetną szkołą żużla. Na przykładzie Betard Sparty widzimy choćby to, jak wiele czynników ma wpływ na frekwencję na trybunach. To nam pokazuje, że budżet klubu musi być w pełni zabezpieczony, bo w innym przypadku można popaść w kłopoty. To nas jednak nie przeraża. Widzimy sporo kibiców, którzy regularnie przychodzą na nasz stadion. I to z całymi rodzinami. Mamy w klubie wiele osób zaangażowanych w ten projekt. W większości są to wolontariusze. Chcemy wykorzystać ich zapał. Dobrze się też układa nasza współpraca z miastem. Mocno więc wierzę, że w następnym sezonie PSŻ przystąpi do walki o ligowe punkty. Na razie kibicujemy jednak Betard Sparcie, która cały czas walczy o miejsce w czołowej czwórce ekstraligi - kończy prezes poznańskiego klubu.