Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Orzech ostatecznie oczyszczony z zabójstwa rosyjskiego mafiosa

Barbara Sadłowska
Zbigniew B. zajmował się m. in. handlem. Ustawiła go jednak wysoka wygrana w totolotku
Zbigniew B. zajmował się m. in. handlem. Ustawiła go jednak wysoka wygrana w totolotku fot. piotr jasiczek
Zbigniew B. ps. "Orzech" został ostatecznie oczyszczony z zarzutów dotyczących jego udziału w zamordowaniu rezydenta rosyjskiej mafii w 1997 r. Sąd Najwyższy oddalił kasację poznańskiej Prokuratury Apelacyjnej - jako oczywiście bezzasadną. Biuro prasowe SN potwierdziło tę informację, która oznacza, że Zbigniew B. może spokojnie cieszyć się odzyskaną wolnością.

"Orzech" był też sponsorem zawodów i organizatorem imprez dla dzieci

"Orzech" to znana postać w Poznaniu. Nazywano go również "Tatą". Kochał boks i gołębie. Trafił też szóstkę w toto-lotku. Jego dumą było okazałe ranczo na poznańskich Naramowicach.

- Nie jestem i nigdy nie byłem bandytą. Moje zasady moralne nie pozwalają mi czerpać zysków z przemocy i narkotyków. Proszę o uniewinnienie - to jedyny sprawiedliwy wyrok - przekonywał w lutym 2004 r. 49-letni wówczas Zbigniew B. Przebywał wtedy w "tygrysówce", czyli celi dla wyjątkowo groźnych przestępców w poznańskim areszcie.
Zbigniew B. został zatrzymany w marcu 1998 roku. Prokuratura oskarżyła go o zlecenie zabójstwa rosyjskiego gangstera Andrieja Isajewa i kierowanie gangiem złodziei tirów. Isajew, z racji licznych tatuaży zwany "Malowanym", przyjechał do Polski na zaproszenie "Orzecha". Obu panów połączyła ponoć miłość do gołębi.

21 lipca 1997 roku Rosjanin został zastrzelony - według prokuratury przez gangsterów z Warszawy. W biały dzień, na ulicy Poznańskiej, niedaleko Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. Egzekutorzy zabili też towarzyszącego "Malowanemu" Roberta S. Prokuratura ustaliła, że wcześniej ekipa z Warszawy przebywała na poznańskim ranczu Zbigniewa B. na Naramowicach.

W toczącym się przed poznańskim Sądem Okręgowym procesie gangu "Orzecha'' prokurator Karol Frankowski żądał dla Zbigniewa B. za zlecenie zabójstwa "Malowanego" i całokształt działalności 25 lat więzienia i 700 tys. zł. Głównym dowodem przeciwko Zbigniewowi B. były zeznania trzech świadków koronnych. Sąd pierwszej instancji uniewinnił go jednak od zarzutów dotyczących sytuacji, gdy koronni nie byli naocznymi świadkami, dlatego "Orzech" nie został skazany za zlecenie zabójstwa "Malowanego".

Ukarano go jedynie za pomoc ekipie z Warszawy, polegającą na goszczeniu bandytów w swojej posiadłości. W lutym 2004 r. zapadł wyrok - "Orzech" dostał łącznie 12 lat za pomocnictwo w zabójstwie "Malowanego" i kierowanie złodziejskim gangiem.
Jednak sąd apelacyjny uznał, że nie można go ukarać za ugoszczenie potencjalnych zabójców rosyjskiego mafiosa.

- Oskarżony został skazany za to, że 21 lipca 1997 r. udzielił pomocy, bo przyjął określone osoby na terenie swojej posiadłości przed zabójstwem. Można jednak zadać pytanie: a gdyby te osoby udały się w inne miejsce i tam czekały do siedemnastej - stwierdził wówczas sędzia Przemysław Grajzer.
Ostatecznie "Orzech" usłyszał prawomocny wyrok 7,5 roku więzienia za kierowanie gangiem złodziei tirów. Natomiast prokuratura dwukrotnie złożyła skuteczne kasacje od części wyroku, która dotyczyła śmierci "Malowanego".

W kwietniu 2008 roku poznański Sąd Apelacyjny po raz trzeci uniewinnił "Orzecha" od tego zarzutu. Zbyt wiele wątpliwości ponownie zadziałało na korzyść oskarżonego. Podczas rozprawy apelacyjnej obrońcy: Maciej Gutowski i Jarosław Sierakowski przekonywali, że Zbigniew B. nie musiał obawiać się konkurencji "Malowanego", którego przecież sam zaprosił do Polski. Na śmierci rezydenta mogło też zależeć mafii czeczeńskiej i rosyjskiej, a licząca 40 osób ekipa z Warszawy przyjechała, żeby postraszyć "Orzecha", a nie korzystać z jego gościny. Sąd apelacyjny stwierdził, że skoro prokuraturze nie udało się wykazać, komu pomagał oskarżony, a "Malowany" mógł paść ofiarą mafii czeczeńskiej, która wielokrotnie próbowała go zabić, Zbigniewa B. skazać nie można.

Gdy prokuratura toczyła boje pomiędzy sądami apelacyjnym a najwyższym, "Orzechowi" mijał czas w celi. Poznański sąd penitencjarny nie godził się na jego wcześniejsze zwolnienie. Doceniał, że skazany sprawuje się nienagannie i zbiera nagrody regulaminowe, ale nie chciał skrócić mu kary.

Z Poznania "Orzech" został przewieziony najpierw do Wronek, potem - do Śremu. Tamtejsza więzienna komisja uznała, że taki spokojny człowiek, któremu niewiele brakuje do końca kary, może korzystać z większej swobody - między innymi dwutygodniowych przepustek i otwartych drzwi celi. Jednak poznański sąd nie podzielił jej stanowiska. Z przyjaznego Śremu Zbigniew B. został przewieziony do więzienia pod Bydgoszczą. Tam udzielono mu przerwy w karze na leczenie. Kończyła się ona w styczniu 2008 roku, ale Zbigniew B. do celi już nie wrócił, bo uzyskał od bydgoskich sędziów penitencjarnych wcześniejsze zwolnienie.

O tego czasu "Orzech" przebywa już na wolności. Nie wiadomo co się z nim dzieje. Na pewno nie zajął się odbudową swojego rancza.
- Kiedyś trzeba było je obchodzić naokoło, żeby dojść do placu zabaw dla dzieci. Fascynowało mnie zawsze, że w środku rezerwatu Żurawiniec, może znajdować się posiadłość prywatna i to należąca do osoby, postrzeganej jako bandyta. Już dawno nikogo tam nie widziałam - opowiada jedna z mieszkanek Naramowic.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski