Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oskar Fajfer: To nie juniorzy mieli ciągnąć wynik zespołu

TS
Oskar Fajfer
Oskar Fajfer start,gniezno.pl
Z Oskarem Fajferem, juniorem Lechmy Startu Gniezno, rozmawia Tomasz Sikorski

Po niedawnym, bardzo groźnie wyglądającym, wypadku na torze w Ostrowie nie mogę rozpocząć naszej rozmowy inaczej, niż od pytania o stan Twojego zdrowia?
Jest coraz lepiej, choć cały czas jestem mocno poobijany. Siniaków też nie brakuje, a do tego mocno ponaciągałem mięśnie oraz ścięgna. Chodzę jednak na masaże, które bardzo mi pomagają. Szczęście w nieszczęściu, że w tym karambolu niczego sobie nie złamałem.

A pamiętasz, jak doszło do wypadku?
Jasne. To był drugi wyścig. Jechałem z czwartego pola i zdecydowanie wygrałem start. I kiedy już składałem się do wejścia w łuk, niespodziewanie wjechał we mnie Paweł Przedpełski. Nie mam do niego żadnych pretensji, bo wiem, że nie zrobił tego specjalnie. Na filmie z tego wyścigu widziałem, że Pawła mocno pociągnęło i dlatego nie opanował motocykla. Nie da się jednak ukryć, że to wszystko wyglądało dość groźnie.

Nawet bardzo, bo obaj trafiliście do szpitala, a zawody ze względu na padający deszcz przerwano. Jest szansa, że pojedziesz w powtórce, którą zaplanowano na tę środę?
Niestety, nie. Zwolnienie lekarskie mam do piątku, więc nie ma możliwości, abym usiadł na motocykl. Inna sprawa, że nie czuję się jeszcze na siłach, aby wyjechać na tor. Trochę tego żałuję, bo to była moja ostatnia szansa, aby coś osiągnąć w Brązowym Kasku. Za rok skończę 20 lat i nie będę mógł już startować w tej imprezie. Tak to już jednak w tym sporcie jest.

A co z niedzielnym spotkaniem ligowym w Rzeszowie?
Na razie decyzja jeszcze nie zapadła. Wszystko zależeć będzie od mojego stanu zdrowia, a on zmienia z dnia na dzień. Tak jak powiedziałem wcześniej, zwolnienie mam do piątku, a to oznacza, że mógłbym już wystartować w sobotniej Lidze Juniorów, która ma się odbyć na naszym torze. I tak też chcę zrobić. Jeśli ze zdrowiem będzie wszystko w porządku, to w niedzielę pojadę też w lidze. Jeśli nie, to nie będę robił niczego na siłę. Czasami lepiej odpuścić sobie jedne czy drugie zawody, niż za szybko wrócić na tor i jeszcze pogorszyć sprawę. W klubie doskonale to rozumieją i mają już przygotowany plan awaryjny, gdybym nie mógł jechać w Rzeszowie. Ostateczna decyzja w tej sprawie zapadnie jednak pewnie w sobotę.

Po ostatnim, zremisowanym meczu z gorzowską Stalą, pod adresem juniorów padło sporo słów krytyki. Jak ją przyjąłeś?
Jest mi trochę przykro, bo jak mi wcześniej szło, to wszystko było ładnie i pięknie. Wystarczył jednak jeden słabszy mecz i od razu wszyscy zaczęli narzekać. Podobnie jest w przypadku Wojtka Lisieckiego. To prawda, że pojedynek ze Stalą nam nie wyszedł. Doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Chciałbym jednak tylko przypomnieć, że my jesteśmy młodzieżowcami i to nie my mamy ciągnąć wynik drużyny. Tak było zresztą powiedziane przed sezonem. Jasne, że każdy z nas chce zdobywać jak najwięcej punktów i pomagać zespołowi. Czasami jednak coś nie wyjdzie. Nie jesteśmy tak doświadczonymi zawodnikami jak Sebastian Ułamek czy Piotr Świderski, a im także zdarzały się słabsze mecze i ich punktów brakowało do wygranej. Jeszcze raz powtórzę, to na seniorach miał przede wszystkim spoczywać ciężar zdobywania punktów, a nie nas.

Ty ze swej roli wywiązujesz się naprawdę nieźle. Wygrywasz przecież większość wyścigów młodzieżowych. I to także na wyjazdach.
Też tak uważam. Ze swojej postawy w tym sezonie jestem zadowolony. Dlatego też uważam, że słowa krytyki po ostatnim meczu ze Stalą były krzywdzące. To prawda, że zawaliłem ten mecz i nie boję się do tego przyznać. To jednak jeszcze nie powód, żeby mnie i Wojtka okrzyknięto winnymi wszystkiego co złe w klubie. Na swoje usprawiedliwienie mógłbym też powiedzieć, że podobnie jak moi koledzy z zespołu, nie zawsze mogę skorzystać ze swoich najlepszych silników. Tak właśnie było w meczu ze Stalą.

A jak to jest z tym niesłuchaniem trenera i starszych kolegów z drużyny, bo o tym też ostatnio było głośno?
Matej Zagar rzeczywiście podpowiadał mi jak jechać i z jego rad skorzystałem. Nie zgodziłem się natomiast z jego sugestią dotyczącą przełożeń w moim motocyklu, ale ja zawsze jeżdżę na innych przełożeniach niż reszta drużyny. Jestem innym typem zawodnika i muszę mieć swoje ustawienia. A trener? Słucham jego wskazówek, choć nie ukrywam, że nawierzchnia, którą przygotowuje na starcie mnie niezbyt odpowiada.

Po ostatnim, wspomnianym już tutaj niejednokrotnie spotkaniu ze Stalą Gorzów, atmosfera w zespole pewnie mocno siadła?
Dobrą atmosferę w drużynie zawsze budują wyniki, a te są, jakie są. Nasze szanse na utrzymanie się w Enea Ekstralidze mocno zmalały. W ostatnich meczach na pewno postaramy się jednak powalczyć o jak najlepszy wynik. Przede mną też jeszcze kilka ciekawych imprez, jak choćby finał Srebrnego Kasku. Najważniejsze jest jednak to, aby zdrowo, już bez kontuzji i takich wypadków jak ten w Ostrowie, dojechać do końca sezonu.
**
Rozmawiał Tomasz Sikorski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski