Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ostafiński-Bodler: Mikołaj Przybył jak Wołodyjowski

Jakub Stachowiak (Superwizjer TVN), Łukasz Cieśla
Robert Ostafiński - Bodler.
Robert Ostafiński - Bodler.
Robert Ostafiński-Bodler, kolega płk. Przybyła z Legionu X, opowiada o ich wspólnym hobby i o tym, jak pułkownik Przybył traktował swoje obowiązki.

Czytaj także:
Prokurator Przybył: Skrzywdziłem rodzinę. Nie wiem, co dalej
Mikołaj Przybył to twardy śledczy. Czym się zajmował?
Prokurator Mikołaj Przybył postrzelił się po konferencji prasowej [FILM ZDJĘCIA]

Jak to się stało, że pułkownik Przybył został legionistą Legionu X?

Robert Ostafiński-Bodler: - Zważywszy na to, że pracowaliśmy kiedyś piętro w piętro, często się spotykaliśmy. Okazało się, że mamy wspólne zainteresowania dotyczące Rzymu. Ja już wtedy należałem do Legionu XIV z Lublina. W kwietniu 2010 roku razem z Mikołajem i grupą 15 osób pojechaliśmy do Rzymu na święto tego miasta i tak się zaczęło.

Jakim jest legionistą?
Robert Ostafiński-Bodler: - Niezwykle sumiennym, rzetelnym. Wnika w temat źródeł, na podstawie których odwzorowuje oporządzenie legionistów rzymskich. A zatem czyta, dokładnie śledzi, ogląda artefakty. Mieliśmy możliwość zwiedzić mnóstwo muzeów na trasie naszych podróży.

Wiemy, że Mikołaj Przybył sam robi zbroje.
Robert Ostafiński-Bodler: - On zadziwia mnie w swoich talentach. Oczywiście ewoluował w tym zakresie. Jego pierwsze prace miały pewne wady, ale on aż do skutku je robił, aż gremium uznało, że to jest właściwe. Z tymi pracami powędrowaliśmy do prof. Mrozewicza z UAM. Uznał, że to rzeczywiście jest wierna rekonstrukcja.

A jakim jest człowiekiem, przyjacielem?
Robert Ostafiński-Bodler: - To mój stary, dobry kolega z legionu, z pracy. Spotykamy się dosyć często. W sezonie jeździmy na rekonstrukcje, poza sezonem przygotowujemy się do wyjazdów. O Mikołaju można powiedzieć, że jako kolega jest lojalny. Wyjątkowo dba o wszystkich, którzy są z nim związani. Po drugie, w swoich ocenach jest niezwykle rzetelny. Nigdy nie wypowiada słów, ocen na temat innych, zanim kogoś dobrze nie pozna.

Jest nieufny?
Robert Ostafiński-Bodler: - Nie, po prostu nie ma u niego elementu spontanicznego zaufania. U niego dominuje rzetelna ocena.

Czy "zabawa w Rzymian" to coś więcej niż hobby? To zajęcie tak samo ważne jak rodzina czy praca?
Robert Ostafiński-Bodler: - W żadnym wypadku, hobby jest zawsze hobby. Na pewno jest ono specyficzne. Ale rekonstrukcja Imperium Rzymskiego jest rekonstrukcją stosunków społecznych i rodzinnych. Stąd też w naszych zabawach uczestniczą członkowie naszych rodzin, nasze dzieci mają zbroje, żony też uczestniczą w tych wyjazdach.
Płk Przybył rozgraniczał pracę i hobby?
Robert Ostafiński-Bodler: - Wyraźnie to oddzielał. Praca jest dla niego najważniejsza. Nie mówił o niej zbyt wiele. Legion X miał być taką odskocznią.

Mówił, że ktoś mu lub jego rodzinie groził w związku z pracą?
Robert Ostafiński-Bodler: - W zasadzie nic takiego się nie pojawiało. Czasami temat pracy wypływał w innym kontekście. Mikołaj bardzo pryncypialnie podchodził do swojej pracy i gdy na przykład pracowaliśmy przy wytworzeniu nowej tarczy, a dzwonił telefon służbowy, zawsze odbierał. I potem krótko mówił mi o co chodziło.

Skarżył się, że otruto mu psa?
Robert Ostafiński-Bodler: - Jego pies był także moją pociechą. Jego otrucie było także ciosem dla mnie. Mikołaj także przeżył to boleśnie. Ci ludzie pozbawili go psa, jego radości. Ale to na pewno mobilizowało do jeszcze cięższej pracy.

Skąd wiadomo, że psa otruto. Była sekcja zwłok?
Robert Ostafiński-Bodler: - Nie wiem. Mikołaj powiedział, że pies nie żyje. To był członek jego rodziny. Nie mógł nic zrobić, by go ożywić. Stąd też uznał, że nie ma sensu jątrzyć rany.

Pana to dziwi, że prokurator Przybył zawsze odbierał telefony służbowe?
Robert Ostafiński-Bodler: - Mikołaj ma silnie rozbudowany system troski o dobro publiczne, jest odpowiedzialny za powierzone mu zadanie. Więc gdy dzwonił telefon w sprawach służbowych, od razu zmieniał się w prokuratora.

Pan go nazywa człowiekiem odpowiedzialnym. A przecież to co wydarzyło się w przerwie konferencji prasowej trudno tak nazwać. Choćby dlatego, że ma rodzinę: żonę i dwóch synów.
Robert Ostafiński-Bodler: - Człowiek jest dosyć złożoną istotą. Pojęcie odpowiedzialności… To jest relatywne. On zapewne, w swoim mniemaniu, myślał również o swojej rodzinie. Jego misją była walka z przestępczością, która mogła zagrozić nie tylko społeczeństwu, również jego rodzinie. Państwo powierzyło mu pewną rolę. A rola dobrego prokuratora nie wyklucza bycia dobrym ojcem. Zadbanie o bezpieczeństwo, unormalnienie państwa, to jest jak stworzenie domu, w którym jego pociechy będą się mogły normalnie rozwijać.

A jak to się ma do tego, że wziął broń do ręki i skierował ją przeciwko sobie?
Robert Ostafiński-Bodler: - Mniej więcej tak samo jak czyn pułkownika Wołodyjowskiego, czyn hetmana Żółkiewskiego, czyn Katona (Wołodyjowski i Katon popełnili samobójstwa po przegranej walce z nieprzyjacielem, Żółkiewski zginął z szablą w ręku - dop. red.). Jeżeli chcemy zrozumieć, dlaczego postacie takiego formatu jak Mikołaj podejmują próby samobójcze, musimy zrozumieć motywacje postaci historycznych. Mikołaj to z jednej strony pozytywista, rzeczowy, racjonalny, chłodny kalkulator, a z drugiej strony to romantyk. Ktoś taki jak Wokulski.
Rozumie pan czyn Mikołaja?
Robert Ostafiński-Bodler: - Rozumiem, choć nie akceptuję. Tak samo jak postawę Wokulskiego. W przypadku Wokulskiego jego oblubienicą była hrabina Łęcką. W przypadku Mikołaja jego oblubienicą jest pro publico bono. To jest jego pryncypium. Mikołaj jest wielokierunkowy, nie można go oceniać z jednego punktu widzenia i mówić, że jest nieodpowiedzialny.

Ale chyba nie chciałby, żeby jego dzieci zostały półsierotami.
Robert Ostafiński-Bodler: - To pytanie należy skierować do Mikołaja.

Dzieciom trudno wytłumaczyć, dlaczego ich tata strzelił sobie w twarz.
Robert Ostafiński-Bodler: - Czytał pan życiorys Sobieskiego? Matka często prowadziła go do grobu hetmana Żółkiewskiego, jego dziada, który oddał życie w podobnych okolicznościach. Mikołaj dbając o dobro publiczne, dbał o swoje dzieci.

Przybył to idealista?
Robert Ostafiński-Bodler: - To połączenie pozytywisty z romantykiem.

Dla realizacji ideałów można podjąć wszelkie środki?
Robert Ostafiński-Bodler: - Można podjąć tylko te środki, które w mniemaniu dokonującego i odbiorze społecznym mogą przynieść pozytywne skutki.

Zastanawiał się pan czy Mikołaj chciał się zabić czy chodziło "jedynie" o manifestację?
Robert Ostafiński-Bodler: - Ja nie pamiętam, by Mikołaj kiedykolwiek zdobył się na jakąś teatralność. Nawet w sztukach, które odtwarzaliśmy, zwłaszcza podczas Misterium Męki Pańskiej w Poznaniu, musiałem zmusić go do roli, której nie rozumiał. Wyznaczyłem mu rolę Kasjusza, głównego oprawcy Jezusa.

Bycie oprawcą Jezusa było sprzeczne z jego światopoglądem?
Robert Ostafiński-Bodler: - Po prostu Mikołaj ze swojej natury nie jest agresywny.

Pan się z nim spotkał kilka dni przed tym feralnym poniedziałkiem. Coś pan wyczuł?
Robert Ostafiński-Bodler: - Spotkaliśmy się, ale co chwilę przeszkadzały nam telefony dziennikarzy. Pytali go o te słynne billingi. Mówiłem mu, że może warto przerwać te rozmowy i wyłączyć telefon. Ale on wypełniał swoją służbę prokuratora.

Widział się pan z nim w szpitalu już po pamiętnej konferencji prasowej. Co powiedział?
Robert Ostafiński-Bodler: - Przeprosił za to, co zrobił. W jego przypadku to ważne słowo, ono wiele go kosztowało i na pewno było szczere. Przyjąłem to i więcej nie pytałem. Poprosił mnie także o książki. Dostarczyłem mu potem Poczet cesarzy rzymskich, Swetoniusza i Tacyta oraz biografię Juliusza Cezara.
Mikołaj Przybył stanął po stronie prokuratury wojskowej. Pan z kolei był żołnierzem i pracował w obsłudze prawnej Wojewódzkiego Sztabu Wojskowego w Poznaniu. Wojskowy wymiar sprawiedliwości powinien istnieć czy też należy go włączyć w struktury cywilne?
Robert Ostafiński-Bodler: - Dopóki istnieje państwo i społeczeństwo, gwarantem ich bezpieczeństwa jest armia. Armia to pewnego rodzaju mikropaństwo, którego elementy składowe muszą być gotowe na wojnę. Jeżeli nie uzbroimy armii we wszystkie niezbędne narzędzia do skutecznej walki, to wystawiamy się na niebezpieczeństwo ponownej utraty suwerenności. Ci, którzy mówią o likwidacji wojskowego wymiaru sprawiedliwości zapominają, że są czasy pokoju, ale i czasy wojny. Jeżeli chcemy zachować pokój, musimy trzymać lśniące miecze. W tym przypadku skuteczne, prawne i szybkie reakcje na przestępczość w armii.

Pułkownik, znając historię Rzymu wiedział, jak ważną rolę odgrywa armia i prokuratura?
Robert Ostafiński-Bodler: - Niewątpliwie tak. Prokuratura wojskowa jest niezbędna. Polska uczestniczy w misjach zagranicznych. Nie wiem czy jacyś cywilni śledczy pojadą do Afganistanu. Zresztą do pewnych rzeczy nie zostaną dopuszczeni, bo nie są wojskowymi, a przecież istnieje tajemnica wojskowa. USA ma prokuraturę i sądy wojskowe, a przecież to dość postępowe państwo. Na postrzeganiu prokuratury i sądów wojskowych ciążą wczesne lata powojenne. Pamiętajmy jednak, że Polska nie była wtedy suwerennym krajem.

Czyn Mikołaja Przybyła może przynieść pozytywne skutki?
Robert Ostafiński-Bodler: - Trochę brakuje w naszym społeczeństwie Cyceronów i Sobieskich. Dlatego obawiam się, że ludzie, zamiast skupić się na powodach jego decyzji, skupią się na kwestiach personalnych. A u zarania tego problemu jest walka z zorganizowaną przestępczością. Zamiast mówić o tym, wiele osób skupia się na kwestiach personalnych i osobistych animozjach różnych grup. Tymczasem należy pamiętać, że Mikołaj był niezwykle skutecznym instrumentem w zwalczaniu przestępczości zorganizowanej w armii. Nie wykluczam, że wielu czerpiącym korzyści z przestępczego procederu zależało, by się go pozbyć.

Czy próba samobójcza jest czynem godnym legionisty?
Robert Ostafiński-Bodler: - Osoby pokroju Katona, Brutusa, Grakchusa dokonały aktu samobójczego. Jeżeli dokonujący czynił to ze słusznych powodów, to jak najbardziej. Wejdźmy w chrześcijaństwo. Czy ukrzyżowanie Jezusa, Boga, który w każdej chwili mógł wszystko zmienić, nie było z jego strony rodzajem aktu samobójczego - samopoświęcenia się Z jego czynu bierzemy swoje odkupienie. W polskiej literaturze romantycznej mamy motyw Polski jako Chrystusa narodów. Iluż członków naszego społeczeństwa zdecydowało się na akt samobójczy! Stąd też oceniając Mikołaja, należy brać pod uwagę czym jest akt samobójczy w imię wartości, które się wyznaje. Każdy szlachetny czyn nosi to niebezpieczeństwo, że przez ludzi niegodziwych będzie rozpatrywany przez pryzmat ich własnych osobowości, małych, zepsutych, szaroburych. Takie osoby z definicji nie mogą właściwie ocenić aktu Mikołaja Przybyła.
Chce pan powiedzieć, że pułkownik Przybył chciał odkupić innych? Jak rozumieć Pańskie słowa o Chrystusie i Mikołaju Przybyle?
Robert Ostafiński-Bodler: - Ja już tego wyjaśnić bardziej nie mogę. Jeżeli mam dokonać egzegezy tych słów, które mówiłem, to mogę tylko rozszerzyć.

Próba samobójcza była rzeczywista, czy to była mistyfikacja?
Robert Ostafiński-Bodler: - Równie dobrze mógłbym przyjąć, że Kaligula to był sympatyczny jegomość i tylko historycy niewłaściwie go ocenili. Na tyle, na ile znam Mikołaja, wiem, że z jego strony, sine qua non, żadna mistyfikacja nie wchodzi w grę. Natomiast jeśli ktoś zadaje takie pytanie to uważam, że rozpatruje sprawę z punktu widzenia własnych słabości. Jak powiadam, nie sposób oceniać jego czynu z punktu widzenia tchórzliwego Nerona, trzeba być Cyceronem. Mikołaj najwidoczniej przemówił językiem, który dla wielu jest niezrozumiały, stąd też w swojej małości doszukują się rzeczy, które są być może charakterystyczne dla ich osobowości. Stąd te dziwaczne nieporozumienia.

Dr Robert Ostafiński- Bodler jest członkiem Legionu X. Z wykształcenia prawnik. W latach 1997 -2002 r. był oficerem wydziału prawego Wojewódzkiego Sztabu Wojskowego w Poznaniu. Obecnie wykładowca WSL i WSB w Poznaniu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski