18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Ostra randka 3D": Thriller z Poznaniem w tle - tak zły, że aż dobry! [RECENZJA, ZDJĘCIA]

Kamil Babacz
Zdjęcia z planu filmu "Ostra randka" w hotelu Andersia
Zdjęcia z planu filmu "Ostra randka" w hotelu Andersia Waldemar Wylegalski
"Ostra randka" to jeden z najdziwniejszych polskich filmów, jakie widziałem. Po fatalnym zwiastunie spodziewałem się siermiężnej realizacji, fatalnych zdjęć, kiepskiego aktorstwa – wszystkiego, czego można się spodziewać po polskim kinie gatunkowym. Okazało się, że zrealizowany jest dosyć sprawnie i nawet nie najgorzej zagrany, ale paradoksów jest tu całe mnóstwo. Od jutra film można zobaczyć w kinach w całej Polsce.

Najpierw jednak parę słów o poznańskiej premierze. Trochę zabawnie wyglądał czerwony dywan rozłożony przed małym Rialto i paradujący po nim elegancko ubrani panowie i panie. Nie przyjechali ani Paweł Wilczak (podobno z powodu jakiegoś zdarzenia losowego), ani odtwórczyni głównej roli, Sylwia Boroń – plotka głosi, że nie chciała jechać bez swojej makijażystki, dla której zabrakło miejsca w samochodzie. Nie było zwyczajowej krótkiej dyskusji z widzami, był za to bankiecik i fotki pstrykane przed plakatem filmu – takie nasze poznańskie Hollywood i w sensie towarzyskim, i jakości samego dzieła.

Uwaga, recenzja zdradza szczegóły fabuły filmu.

CZYTAJ TAKŻE:
Reżyser filmu "Ostra randka": "To nie jest film klasy B". Zobacz zdjęcia z premiery!

O takich filmach myślę, że są tak złe, że aż dobre. Gdybym oglądał go w domu, pewnie wyłączyłbym go po kilku minutach. Polska norma – fatalne dialogi, telewizyjne zdjęcia, długa, nudna scena otwierająca, nawiasem mówiąc z kiepskim efektem 3D (kilka kadrów zdominowała absurdalnie wielka kierownica!). Scenki z radośnie chaotycznego studenckiego życia, jak żywcem wyjęte z amerykańskich horrorów o nastolatkach, tylko przefiltrowane przez TVN-owską cukierkową nijakość i bezwstydny product placement. Sztuczne, płaskie, irytujące postaci. Picie w Dragonie, ale wychodzenie z Lizarda, kluby go-go przy Starym Rynku - film powstawał na początku 2012 roku – jasnowidz, czy co? Młoda dziewczyna, kłótnia z chłopakiem, starszy mężczyzna, tabletka gwałtu, pobudka w hotelu bez nerki - wszystko krzyczy „Schemat!”.

Rozbebeszona główna bohaterka budzi się, obok niej zatacza się najbardziej nieudolny gangster w historii kina, atakuje go stojącą przy łóżku lampą, ten traci przytomność – nic zaskakującego. I tu zaczyna się paradoks – reżyser raczy nas jedną z najbrutalniejszych scen, jakie widziałem w polskim kinie. Ofiara próbuje uciekać, ale trochę ciężko tak z rozciętym brzuchem (swoją drogą nerki chyba wycina się z tyłu?). Co więc musi zrobić? Trzeba go zszyć! Nie będę zdradzał, jak to robi, ale pomyślałem sobie, że tak realistycznie brutalną scenę widziałem chyba ostatnio… w „Antychryście” Von Triera!

Po tym pokazie zaskakującego realizmu (nie wszyscy widzowie go wytrzymali), dostajemy seans magii, bo oczywiście kilka chwil po krwawej operacji przeprowadzonej na samej sobie w główną bohaterkę (rola Sylwii Boroń sprowadza się głównie do płakania, krwawienia i czołgania się, choć trzeba przyznać, że jest w niej całkiem przekonująca) nagle wstępuje nowa siła, tak duża, że jest aż w stanie się teleportować spod łóżka do szafy! Nawet jeśli przymkniemy na to oko – w końcu to norma w tym gatunku – to nieprawdopodobieństwa się nie kończą. Kurski (Paweł Wilczak) nie radzi sobie z dziewczyną, która ledwo trzyma się na nogach, w ręce trzyma zakrwawiony organ i nie umie strzelać. Przeżywamy też absurdalny pościg ulicami Poznania. Wisienką na torcie jest jednak prześmiesznie nieprzekonująca pod względem psychologicznym jedna z ostatnich scen. Rozanielona główna bohaterka oznajmia swojej babci, że rodzice za bardzo się o nią martwią!

Żeby było śmieszniej – ten film mi się naprawdę podobał. Reżyser mówi, że w Polsce krytycy nie doceniają kina gatunkowego, więc film zbierze fatalne recenzje, ale to przecież nie tak. Kino gatunkowe przeżywa ogromny renesans właśnie dlatego, że mimo hollywoodzkiego rozmachu nie obraża inteligencji widza. A „Ostra randka” to właśnie kino klasy B – takie, którego nie da się obejrzeć inaczej, niż z zażenowaniem, ale i z przyjemnością czerpaną z ilości absurdu, która wylewa się z ekranu. Miłośnicy filmów takich jak „Zęby” powinni być więc zachwyceni.

Ostra Randka 3D
thriller, Polska, 2013
reż. Maciej Odoliński
wyst. Paweł Wilczak, Sylwia Boroń

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski