Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Otworzył list i się obraził. Niedoszły ambasador Filip S. nie oddał pieniędzy wierzycielowi. Potem oskarżył go o zniesławienie

Łukasz Cieśla
Łukasz Cieśla
Prywatny akt oskarżenia trafił do Sądu Rejonowego Poznań Stare Miasto przy ul. Młyńskiej. Sąd nie pozwolił dziennikarzowi "Głosu Wielkopolskiego" na uczestnictwo w rozprawie. Toczyła się z wyłączeniem jawności.
Prywatny akt oskarżenia trafił do Sądu Rejonowego Poznań Stare Miasto przy ul. Młyńskiej. Sąd nie pozwolił dziennikarzowi "Głosu Wielkopolskiego" na uczestnictwo w rozprawie. Toczyła się z wyłączeniem jawności. Łukasz Gdak
Poznaniak Filip S., który miał przedstawiać się jako przyszły ambasador w Afryce, jest ścigany przez coraz liczniejszych wierzycieli. Zarzucają mu, że ich oszukał, roztaczając nieprawdziwą wizję zysków ze swoich afrykańskich interesów. Gdy jeden z wierzycieli w liście nazwał go oszustem i szubrawcą, Filip S. poczuł się zniesławiony. Skierował do sądu prywatny akt oskarżenia z art. 212 kodeksu karnego. W środę w poznańskim sądzie odbyła się pierwsza rozprawa.

O sprawie młodego poznaniaka Filipa S. piszemy od kilku miesięcy. Jego wierzyciele szacują, że wyłudził od różnych osób nawet kilka milionów złotych na rzekome sprowadzanie pomarańczy z Afryki i inne intratne biznesy. Gdy upomnieli się o zwrot, jego konta było puste. Dziś zarzucają mu, że stworzył piramidę pożyczkową, bo roztaczał wokół siebie wizję człowieka o szerokich możliwościach, znajomościach, przedstawiał się jako przyszły ambasadora RP w Afryce. Już nawet miał mieć szytą kamizelkę kuloodporną przed wyjazdem na niebezpieczną afrykańską misję.

Zobacz wideo

W powstaniu wrażenia, ileż to Filip S. może, pomagały liczne zdjęcia na jego Facebooku. Z biskupami, kardynałami, znanymi politykami różnych opcji politycznych albo to w poznańskiej katedrze, gdzie jeszcze w 2019 roku odbierał honorowe wyróżnienie. Działał także w poznańskim Towarzystwie im. Hipolita Cegielskiego. Ale z czasem, gdy Filip S. nie oddawał pożyczonych pieniędzy, wierzyciele uznali, że opowiadał im bajki oraz oszukiwał ich „metodą na ambasadora”.

Wierzyciel Filipa S. napisał list, który stał się przyczyną napisania prywatnego aktu oskarżenia o zniesławienie

Latem ubiegłego roku jeden z wierzycieli niedoszłego ambasadora, przedsiębiorca Andrzej K. z Warszawy, dostał list od Filipa S. Poznaniak uchylał się od notarialnego zobowiązania w sprawie spłaty pożyczki. Twierdził, że był groźbami zmuszany do podpisania niekorzystnych dla siebie dokumentów.

- W tamtym piśmie Filip S. znowu kłamał, podobnie jak wcześniej, gdy obiecywał mi szybką spłatę pożyczki na 201 tys. zł – mówi nam Andrzej K.

Na twierdzenia Filipa S. odpowiedział w liście. Wysłał go do kancelarii poznańskiego adwokata Mariusza Paplaczyka, pełnomocnika Filipa S. i jednocześnie jego znajomego, z którym m. in. obaj zasiedli w tych samych spółkach.

- W prywatnym liście do kancelarii, w zamkniętej kopercie, odpisałem, że moim zdaniem Filip S. to oszust i szubrawca. Dziwiłem się, że znana poznańska kancelaria reprezentuje takiego mitomana. W odpowiedzi, z kancelarii mecenasa Paplaczyka, dostałem prywatny akt oskarżenia w imieniu Filipa S. Oskarżono mnie o jego zniesławienie, bo prywatny list ode mnie otworzył w towarzystwie swojego kolegi, któremu podobno doradza w interesach. W ten sposób miało dojść do znieważenia dobrego imienia Filipa S. opisywanego przez jego prawnika w samych superlatywach. Adw. Paplaczyk przedstawiał go m. in. jako prezesa afrykańskiego stowarzyszenia, który na zlecenie polskiej dyplomacji dba o relacje Polski z Afryką. Ten cały akt oskarżenia jest śmieszny i uważam, że to próba zamknięcia mi ust, no ale czeka mnie sprawa karna w poznańskim sądzie

– opowiadał nam niedawno Andrzej K., jeden z wierzycieli Filipa S.

Sprawdź też:

Sąd w Poznaniu: rozprawa o zniesławienie toczyła się z wyłączeniem jawności

Prywatny akt oskarżenia powstał w zeszłym roku, gdy o długach i zachowaniach Filipa S. jeszcze nie mówiło się publicznie. Poznaniak brylował wówczas na "salonach", pojawiał się w miejscach publicznych. Potem, gdy zainteresowaliśmy się jego długami, najpierw zakazał ujawniania swojego wizerunku. Potem nie chciał, by pisać o nim z nazwiska.

Czytaj też: Poznańscy gangsterzy, wraz z prawnikami, oszukiwali ludzi podczas udzielania pożyczek? Trwa proces ws. afery gruntowej

Pierwsza rozprawa przeciwko wierzycielowi Filipa S. odbyła się w środę w Sądzie Rejonowym Poznań Stare Miasto. Filip S. nie pojawił się w sądzie. Reprezentowała go adwokat Urszula Skonecka. Jak usłyszeliśmy przed salą rozpraw, oskarżonemu Andrzejowi K. zaproponowała zawarcie ugody. Nie chciała jednak komentować postępowania, wskazując, że sprawy z artykułu 212 toczą się z wyłączeniem jawności. Również Andrzej K., w związku z wyłączeniem jawności rozprawy, nie chciał komentować jej przebiegu.

- Mogę powiedzieć tyle, że nie wycofuję się z żadnych twierdzeń pod adresem Filipa S. - zaznacza jego wierzyciel Andrzej K.

Przypomnijmy, że śledztwo w sprawie działalności Filipa S. prowadzi poznańska prokuratura. Sprawdza czy oszukiwał swoich wierzycieli obiecując im na przykład zyski ze sprowadzania afrykańskich pomarańczy albo po prostu pożyczając od nich pieniądze. Filip S. we wcześniejszych rozmowach z „Głosem Wielkopolskim” zapewniał, że nikogo nie oszukał. Swoją niewypłacalność tłumaczył faktem, że w Sudanie wybuchła rewolucja, która zamroziła jego dochodowe interesy.

Zobacz też:

Oszuści i naciągacze poszukiwani przez policję z Wielkopolsk...

Sprawdź też:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski