Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Owocowe embargo: Tracą rolnicy w całym kraju. Proszą rząd o rekompensaty

Monika Kaczyńska
Dr inż Jerzy Mazur, zarządzający Rolniczo-Sadowniczym Gospodarstwem Doświadczalnym Uniwersytetu Przyrodniczego Przybroda.
Dr inż Jerzy Mazur, zarządzający Rolniczo-Sadowniczym Gospodarstwem Doświadczalnym Uniwersytetu Przyrodniczego Przybroda. Waldemar Wylegalski
Od 1 sierpnia obowiązuje rosyjskie embargo na eksport polskich warzyw i owoców do Rosji. Eksperci oceniają, że polscy rolnicy mogą stracić na tym nawet 500 mln euro. Najwięcej producenci jabłek. Także wielkopolscy sadownicy.

Wielkopolscy sadownicy nie eksportują na rynek rosyjski, ale także stracą na sankcjach. Minister rolnictwa Marek Sawicki zabiega w Komisji Europejskiej o rekompensaty.

Zobacz też:
Jedz jabłka na złość Putinowi: "Głos Wielkopolski" też włącza się do akcji!

- Tyle, że na naszych sadownikach embargo odbije się głównie rykoszetem - ocenia Grzegorz Wysocki z Wielkopolskiej Izby Rolniczej. - Producenci z Wielkopolski z reguły nie eksportują owoców na Wschód. Odległość, na jaką trzeba owoce transportować, wpływa na opłacalność eksportu. Od nas do Rosji jest po prostu zbyt daleko, żeby taka sprzedaż była opłacalna.

Leszek Michałowicz, prezes Zakładu Ogrodniczego Naramowice, z sadami w Pamiątkowie, skutków embarga się nie obawia.
- Wysyłaliśmy jabłka do Niemiec, wysyłamy i będziemy wysyłać. Do Rosji nie eksportowaliśmy nigdy - mówi. - Nie sądzę, żeby dla nas cokolwiek się zmieniło.

Mniej optymistycznie patrzy na sprawę dr inż Jerzy Mazur, zarządzający Rolniczo-Sadowniczym Gospodarstwem Doświadczalnym Uniwersytetu Przyrodniczego Przybroda.

- Problem będzie na pewno - mówi. - Te jabłka ze wschodniej Polski, które dotąd trafiały do Rosji, zostaną w kraju. Sadownicy będą musieli coś z nimi zrobić, bo przechowywać ich w nieskończoność przecież nie można, więc spróbują je sprzedać w kraju. Wtedy siłą rzeczy i tak niskie ceny jeszcze spadną.

Jak mówi, obecnie cena hurtowa jabłek konsumpcyjnych wynosi około złotówki za kilogram.
- Żeby przy tej cenie wyjść na swoje, trzeba mieć wydajność na poziomie 40 ton z hektara, a to oznacza intensywną produkcję, a więc i wysokie koszty oprysków i innych zabiegów. Jeśli cena spadnie, produkcja stanie się nieopłacalna - twierdzi Mazur. - Gospodarstwa wielokierunkowe, jak nasze, które oprócz sadów mają także inną produkcję, poradzą sobie lepiej, te produkujące wyłącznie owoce, będą ponosiły straty.

Ponieważ embargo ma charakter polityczny, polscy sadownicy domagają się od rządu zrekompensowania strat.
- Unia Europejska w polityce rolnej ma taki mechanizm zarządzania kryzsowego - podkreśla Mirosław Maliszewski prezes Związku Sadowników RP. - Przy jego użyciu wypłaciła swego czasu całkiem spore rekompensaty producentom warzyw, co do których istaniało podejrzenie, że są zakażone bakterią e-coli. Ponieważ embargo jest skutkiem sankcji nałożonych na Rosję przez Unię, uważamy, że skorzystanie z tego mechanizmu byłoby zasadne.

Ministerstwo Rolnictwa wystąpiło już w tej sprawie do Komisji Europejskiej. W piątek też odbyło się spotkanie z komisarzem ds. rolnictwa i rozwoju obszarów wiejskich Komisji Europejskiej Dacianem Ciolosem w sprawie przekonania go do koncepcji wyrównania polskim sadownikom strat związanych z embargiem.

Jak zapewnia Maliszewski, sadownicy nie zasypiają gruszek w popiele.
- Jestem przekonany, że przynajmniej część owoców, które były przeznaczone na rynek rosyjski, uda się nam sprzedać gdzie indziej - twierdzi. - Rynki Afryki Północnej, krajów Zatoki Perskiej, a także chiński i indyjski na pewno wchłoną część tego, czego nie sprzedamy w Rosji. Eksportowaliśmy tam niewiele, bo koncentrowaliśmy się na zapokojeniu zapotrzebowania rosyjskich partnerów. Teraz akcent trzeba przenieść.

Mniejsze straty oznaczałoby także większe spożycie jabłek w kraju.
- Przeciętny Polak zjada ich rocznie 15 kg, Wielkopolanin -13 kg - mówi Jerzy Mazur. - Rekordziści w Europie dochodzą do 30 kg rocznie. Może pora ich do gonić?

Nie pierwsze takie embargo
Zakaz eksportu warzyw i owoców do Rosji obowiązywał też w latach 2005-2008
Embargo na polskie produkty roślinne zostało wprowadzone w listopadzie 2005 roku i zostało zniesione w styczniu 2008 roku. Wtedy rosyjska strona motywowała jego wprowadzenie przekroczonym poziomem azotanów i azotynów .
Także tym razem Rosjanie argumentują, że dostarczane tam warzywa i owoce nie spełniają norm fitosanitarnych , a zwłaszcza za wysokim poziomem pestycydów.
Ministerstwo Rolnictwa nie otrzymało dotąd od strony rosyjskiej oficjalnej informacji o wprowadzeniu embarga.

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski