Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pacjentka skarży się na nieludzkie traktowanie w szpitalu przy Polnej

Marta Żbikowska
Fot. Waldemar Wylegalski
Nieludzkie traktowanie, grubiaństwo i złe decyzje medyczne - to zarzuty pacjentki Anny Nowak wobec Ginekologiczno-Położniczego Szpitala Klinicznego przy ulicy Polnej w Poznaniu. W niedzielę, 3 czerwca, Anna Nowak urodziła przez cesarskie cięcie syna. W poniedziałek skarżyła się na wysoką gorączkę. Jej stan pogarszał się coraz bardziej...

- Siostra dostała antybiotyk i zaraz następnego dnia, we wtorek została wypisana do domu - mówi wzburzona Marlena Rak, siostra Anny Nowak. - W środę dolegliwości wróciły, siostra miała tak wysoką gorączkę, że próbowaliśmy wezwać pogotowie, ale powiedziano nam, że nie jest to nagły przypadek i mamy skorzystać z pomocy doraźnej.

Szpital twierdzi, że stan pacjentki pozwalał na wypisanie jej do domu.
- Anna Nowak została wypisana ze szpitala w stanie ogólnym dobrym. Gorączka po porodzie występuje dość często. Pacjentki są wtedy zaopatrywane w leki i niepotrzebna jest hospitalizacja - mówi Lesław Ciesiółka, rzecznik szpitala. - O wypisie decyduje lekarz, biorąc pod uwagę stan zdrowia dziecka i matki. Minimum, jakie kobieta po porodzie musi spędzić w szpitalu to dwie doby.

Po powrocie do domu Anna Nowak przez trzy dni próbowała zbijać wysoką temperaturę ogólnodostępnymi lekami. W tym czasie rana po cesarskim cięciu wyglądała coraz gorzej.
- Brzuch siostry był napięty, rana zaogniła się, temperatura sięgała 40 stopni, w sobotę wezwaliśmy pomoc doraźną - relacjonuje Marlena Rak.

Lekarz, jak tylko zobaczył pacjentkę, wezwał pogotowie. Zanim przyjechała karetka, lekarz podał w kroplówce leki obniżające temperaturę.
- Karetka zawiozła siostrę na Polną - mówi Marlena Rak. - Tam powiedziano jej, że nie są to powikłania poporodowe i siostra wróciła do domu. Próbowałam powiedzieć, że siostra gorączkuje, a jej w miarę dobry stan to zasługa leków chwilę wcześniej zaaplikowanych przez lekarza z pomocy doraźnej. Nikt jednak mnie nie słuchał.

W poniedziałek, tydzień po porodzie, stan Anny Nowak pogarszał się z minuty na minutę. Zdeterminowana siostra zapakowała ją w samochód i zawiozła na Polną.
- Puściły mi nerwy, ale po awanturze siostra została przyjęta na oddział - mówi Marlena Rak. - Okazało się, że w ranie wytworzyły się ropnie, wdarło się zakażenie, potrzebna była terapia antybiotykiem.

Anna Nowak już czuje sie lepiej, ale zapowiada, że nie zostawi tak tej sprawy.
- Zostałam w tym szpitalu potraktowana podle - uważa Anna Nowak. - Już podczas operacji, kiedy leżałam na stole, słyszałam niewybredne żarty lekarzy dotyczące mojej nadwagi. Potem wypisano mnie, mimo że mój stan na to nie pozwalał. Najpierw muszę dojść do siebie, ale jak tylko poczuję się lepiej, zorientuje się, jak mogę zawalczyć o swoje prawa.

Szpital zapowiada, że jak tylko otrzyma oficjalną skargę, podejmie procedury wyjaśniające sprawę.

Swoją pomoc oferuje pacjentce Fundacja "Rodzić po Ludzku", która od lat walczy o godne warunki okołoporodowe dla kobiet. Pracownica fundacji radzi Annie Nowak, aby za pomocą formularza dostępnego na stronie fundacji opisała zdarzenia ze szpitala.

- Z pewnością będziemy mogli pomóc wskazując odpowiednią drogę postępowania, jeśli taka będzie potrzeba możemy również skontaktować tę pacjentkę z prawnikiem - zapewnia przedstawicielka Fundacji "Rodzić po ludzku".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski