Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Być tak blisko niego

Z Krakowa RENATA WCISŁO
Byliśmy z Nim w Łagiewnikach i na Błoniach. Ale miejscem szczególnym jest okno przy ul. Franciszkańskiej 3. Co wieczór pojawia się w nim Ojciec Święty, by powiedzieć nam: - Dobranoc. I do zobaczenia jutro.

Piątek, godz. 20.30. - Nie mogę teraz rozmawiać! Biegnę pomachać Papie na powitanie! - wrzeszczy do telefonu pędzący w stronę Pałacu Arcybiskupiego nastolatek. Tutaj będzie nocował papież. Przed pałacem przy ul. Franciszkańskiej 3 oczekują ci, którzy nie witali go na lotnisku. Niektórzy koczują tu od południa. Ojciec Święty za moment powinien już tu być! Właśnie przejechał obok Błoń. By lepiej widzieć, próbujemy wdrapać się na schodki przy kamienicy. Obok przykucnęła bezdomna staruszka z reklamówką pełną śmieci. Wyciąga z niej obwarzanka. Zaledwie godzinę temu na lotnisku papież podkreślił, że szczególnie bliski jest mu los biednych. Kiedy Ojciec Święty wreszcie podjeżdża pod kurię i tłum wrzeszczy: - Witaj w domu! - kobieta powoli skubie pieczywo i patrzy na nas ze zdziwieniem. Papa macha nam i znika w bramie. Ale przecież, by tradycji stało się zadość, musi po kolacji pojawić się w oknie.
- My czekamy! Nie pójdziemy! - skandujemy. Śpiewamy "Sto lat".
- Dajcie człowiekowi zjeść - strofują nas ojcowie salezjanie. Niedługo po tym w oknie pojawia się papież.
- Byliście w Toronto? - pyta. - O Toronto opowiem wam jutro - mówi.
- Też przyjdziemy - odpowiadamy. Błogosławi nas i żegna się. Wielu będzie czuwać tu do rana.

Być tak blisko niego

Już w sobotę o świcie okolice sanktuarium okupują tłumy. Na dziedziniec nie ma szans już wejść. Zostajemy za murem, przy ul. Św. Faustyny. Tędy papież będzie wracał po mszy św. Rozlegające się "Abba, Ojcze" to znak, że już jest w świątyni.
Nie możemy uczestniczyć w liturgii, ponieważ na zewnątrz popsuły się głośniki. Przezorni zabrali ze sobą radia. Inni rozłożyli koce i biwakują. Ci, którzy mają tu domy, zapraszają na swoje balkony. Są między nami Anglicy, Francuzi, Białorusini, Ukraińcy, wczoraj pod kurią było mnóstwo Niemców.
Wreszcie po godz. 13.00 w naszym kierunku zmierza papamoblile. Piski, histeria i płacz wiernych. Ojciec Święty jest tak blisko. W jego oczach widać radość. Kiedy znika za zakrętem, ludzie szturmują ulice. Biegną pod kampus Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdzie właśnie podąża papież.

Oficjalni chuligani

Kolejny wieczór i dziesiątki tysięcy głów wpatrzonych w okno kamienicy przy ul. Franciszkańskiej 3. Choć Jan Paweł II już dziś rozmawiał z nami godzinę temu, ludzie nie odchodzą. Może wyjdzie jeszcze raz? Pielgrzymów wciąż przybywa. Z pociągów, autobusów udają się wprost pod Pałac Arcybiskupi. Wiesław Zięciak ze Wschowy przyjechał tu z całą rodziną: żoną Aleksandrą i dziećmi Weroniką i Tomaszem. Jutro zasiądą na Błoniach w sektorze D2. Teraz czekają na papieża.
- To my! Oficjalni chuligani Jezusa! - krzyczy grupa nastolatków z Dąbrowy Górniczej. Z Tczewa przyjechali Kasia Syldak i Jakub Mazurowski. Wraz z innymi wołają: - My czekamy! Wyjdź! Kochamy Cię!
O godz. 22.05 zakonnik prosi, by już nie skandować.
- Ojciec Święty udał się na spoczynek. To zapalone w oknie światło jest potrzebne, by przygotować na jutro obiad - wyjaśnia.
Rozchodzimy się. Na Błonia idą setki tysięcy pielgrzymów. Będą tam czuwać do rana.

Morze pielgrzymów

Ostatnie autobusy z pielgrzymami parkują na obrzeżach Krakowa w niedzielę między godz. 4.00 a 6.00. Potem przybyłych czeka długa droga na Błonia. Przy Moście Dębnickim stoi opuszczony przez pasażerów autokar Katolickiej Szkoły Podstawowej im. Jana Pawła II w Żarach. Całymi ulicami ciągną tłumy wiernych. Po drugiej stronie Wisły policjanci zawracają pielgrzymów. - Tędy już nie przejdziecie - tłumaczą i wskazują inną drogę. Przed godz. 8.00 Błonia są wypełnione pielgrzymami. Nie można dojść do sektorów. Dorota Marczewska z Zielonej Góry choć miała wejściówkę, musiała zostać na obrzeżach Błoń. Bo przyszła za późno.
Ludzie zatarasowali nawet przejazd dla papieża.
- Odsuńcie się - prosi przez megafon zakonnik. - Bo inaczej Ojciec Święty nie przejedzie przez Błonia.
Harcerze rozdają wodę. Wokół pełno kramów z jedzeniem i pamiątkami. Tuż przed godz. 10.00 pojawia się papież. Witamy go gorąco i chwilę potem pozujemy z nim do wspólnego zdjęcia. Spóźnione pielgrzymki "płyną" ulicami nawet przed godz. 12.00. Msza św. trwa już od dwóch godzin.

Do zobaczenia przy Franciszkańskiej

Kraków jeszcze takich tłumów nie widział. Ludzie stoją na ulicach, pod Kopcem Kościuszki i pod kurią. Wielu przyszło z przeświadczeniem, że zobaczą Ojca Świętego po raz ostatni.
- To chyba jego ostatnia pielgrzymka do Polski - mówi mieszkanka Krakowa. - Kiedy słyszę, jak mu się głos załamuje, to aż się boję...
Jedni słabną, inni płaczą z radości. I kiedy na koniec Ojciec Święty jeszcze raz przemawia do nas, nie możemy się powstrzymać. Śpiewamy bliską jego sercu "Barkę", a potem "So lat".
- Dziękuję - odpowiada. - Chciałbym dodać i do zobaczenia, ale to już jest całkowicie w Bożych rękach. Pozostawiam to bez reszty Bożemu miłosierdziu.
Kiedy wadowiczanie krzyczą: - Oczekujemy w Wadowicach! - my wołamy: - Do zobaczenia jeszcze dziś! Przed oknem!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska