Świętuje Pani 25-lecie obecności na estradzie. Wszystko zaczęło się ćwierć wieku temu w Poznaniu od programu „Śpiewać każdy może” Zbigniewa Górnego. Jak Pani dziś, z perspektywy czasu i doświadczeń, spogląda na tamte wydarzenia?
Spoglądam z wdzięcznością losowi, ze wzruszeniem... Mimo setek występów od dnia mojego debiutu właśnie w Poznaniu pamiętam ten dzień bardzo dobrze. Pamiętam dworzec poznański, pamiętam, że świeciło słońce, pamiętam radość serca przed występem, a także pana Zbigniewa Górnego, który żartował, że mamy podobne nazwiska. Pamiętam również bardzo dobrze poznańskie pyzy, w których się zakochałam i trwa to do dziś.
Które momenty w Pani karierze miały dla Pani przełomowe znaczenie?
W różnym stopniu każdy moment mojej drogi artystycznej miał znaczenie. Myślę jednak, że największy wpływ na mój rozwój artystyczny, czyli duchowy, miało macierzyństwo. Koncert 25-lecia w mieście, w którym jako dziewczynka debiutowałam, będzie dla mnie... szalenie emocjonalny. I piękny.
W Konkursie Piosenki Eurowizji zajęła Pani drugie miejsce. Potem już nikt nie powtórzył takiego sukcesu. Czy to oznacza, że nie ma zapotrzebowania na piosenkę z Polski? A może Festiwal Eurowizji ma inne znaczenie niż dawniej, bo ostatnio nie lansuje gwiazd?
Zmieniły się czasy, oczekiwania i upodobania ludzi. Gdyby ABBA debiutowała dziś, być może nie miałaby szans wejść na wysokie rotacje w radiach. W 1994 roku miałam śliczny utwór, o który zawalczyłam całym sercem. Myślę też, że mam wiele szczęścia w życiu, po prostu.
Podobno Pani show, który dziś zobaczymy w Arenie, kosztuje 4 mln złotych. Co jest w nim najdroższe?
Prawdę mówiąc nie wiem, ile kosztuje, bo nie budżetuję takich projektów. Ale myślę, że produkcja jest doga, ponieważ odwiedzamy 10 miast z ekipą muzyków, tancerzy, obsługi technicznej sceny, reżyserem świateł, reżyserem dźwięku, wizualizacji, z producentem trasy, z całą moją ekipą garderobianą, kierowcami, kostiumami, ekranami, telebimami, kamerami... Jest to jednym słowem wielka logistyczna machina.
Przygotowując się do tego programu brała Pani lekcje tańca i śpiewu w Nowym Jorku. Dlaczego właśnie tam?
Z tym tańcem nie przesadzałabym. Skupiam się na muzyce, a oprawę taneczną zostawiam zawodowcom, czyli tancerzom grupy Volt, którzy są częścią całej trasy „LoVe2LoVe”. Marzy mi się roczna szkoła wokalna w Nowym Jorku lub w Bostonie, nie tylko konsultacje. Chciałabym czuć, że ciągle czegoś się uczę.
Do programu zaprosiła Pani Edytę Bartosiewicz, Mieczysława Szcześniaka i Glacę. Skąd ten wybór?
Uwielbiam nasze duety z Mietkiem i Glacą. Oba równie mocne w wyrazie artystycznym, a jednocześnie różne temperaturą. W „Dumce” można się zanurzyć pod dźwiękami, a utwór „Nie było” rozpala energią całą scenę. Duet z Edytą Bartosiewicz... mój Boże. Nie ma w Polsce artysty, którego cenię bardziej. To, że tak wielka artystka przyjęła moje zaproszenie, jest dla mnie szczęściem i nagrodą zarazem. Zaśpiewamy w duecie „Nie proszę o więcej”.
Wróćmy jeszcze na chwilę do Poznania. Ma Pani ulubione miejsca w tym mieście? Kiedyś powiedziała mi Pani, że był to bar przy placu Wolności, w którym były pyszne pyzy...
Przykro, ale nie pamiętam nazwy ulicy, niestety. Będę chciała na pewno przypomnieć sobie rynek i odnaleźć wzrokowo „mój bar z pyzami”. Mam nadzieję, że jeszcze istnieje, bo jakieś pyzy muszę zjeść. Inaczej z Poznania nie wyjadę.
Rozmawiał MAREK ZARADNIAK
Edyta Górniak - LoVe2LoVe, Arena (ul. Wyspiańskiego 33), 9 października, godzina 19, bilety: 60-150 zł
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?