Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pan Józef Jóźwiak uratował ratusz i skarbiec. Przeczytaj jego historię!

Bogna Kisiel
Pani Krystyna uporządkowała archiwum dotyczące teścia, by przekazać je kolejnemu pokoleniu
Pani Krystyna uporządkowała archiwum dotyczące teścia, by przekazać je kolejnemu pokoleniu Paweł Miecznik
Wnuki mówiły o nim dziadek Ratusz. Nazywano go też kasztelanem i starszym woźnym poznańskiego ratusza, a po wojnie intendentem ratusza. Cenił go prezydent Cyryl Ratajski, ale i powojenni notable Poznania, bo też Józef Jóźwiak zasłużył się temu miastu, jak mało kto.

- Zasługi mojego teścia dla Poznania są ogromne - potwierdza Krystyna Jóźwiak. I podkreśla, że nie chodzi o Józefa Jaśkowiaka, a Józefa Jóźwiaka, który uratował cały skarbiec i ratusz przed spaleniem.

"... nie bacząc na dziesiątki godzących w budynek bomb fosforowych i burzących, w hełmie strażackim na głowie, w masce gazowej i z jedynymi towarzyszami - łopatą i toporkiem, czołgał się w czarnym od dymu gabinecie prezydenta miasta, rozrywając posadzkę i zasypując podczas pożaru w czasie działań wojennych w 1945 r. - płonące miejsce piaskiem." - tak walkę Jóźwiaka z płomieniami opisywał "Kurier Wielkopolski".

Dzięki poświęceniu pana Józefa spłonęła tylko wieża i drugie piętro ratusza, a cenne pierwsze piętro i parter ocalały.

Bezcenne skarby

- Teść kapitalnie mówił po niemiecku - wspomina pani Krystyna. - Słyszał co mówili Niemcy, wchodząc do ratusza. Był sam. Miał przy sobie klucze od skarbca. Na piętrze stała kasa pancerna. Wcisnął za nią klucze do skarbca. Dostał kolbą karabinu w prawe ramię, ale nie przyznał się, że wie, gdzie są.

Jako pracownik magistracki ślubowałem miastu. Takie ślubowanie zobowiązuje

Klucze oddał dopiero polskim władzom. W ten sposób uchronił skarbiec nie tylko przed okupantem, ale i szabrownikami. A były tam skarby bezcenne - srebrne sztućce stołowe, porcelana i złoty łańcuch prezydencki, ufundowany przez Cyryla Ratajskiego.
Jerzy Waldorff w felietonie sentymentalnym "Bez lipy" napisał: " Dzięki temu Poznań - gdyby miał teraz wydawać przyjęcie - mógłby ugościć 500 ludzi na litym srebrze i najprzedniejszej porcelanie, a prezydent miasta mógłby przy tym wystąpić w szczerozłotym łańcuchu prezydenckim, ważącym 2 kilogramy".

Ratusz to było jego życie

Sam J. Jóźwiak nie rozpatrywał tego wydarzenia w kategorii heroicznego czynu. Był osobą skromną. Świadczy o tym wypowiedź udzielona Romanowi Czamańskiemu z "Gazety Poznańskiej" (wydanie magazynowe, 24-25 luty 1962 r.).
Powiedział wtedy: "Że ratowałem Stary Ratusz przed kompletnym spaleniem? Że uchroniłem przed zniszczeniem i oddałem cenny złoty łańcuch ojców miasta, i wiele innych przedmiotów. Że przy tym straciłem zęby od wybuchu pocisku, potłukłem się i poparzyłem - panie, to rozumie się samo przez się! Ja w 39 byłem zmobilizowany. Całą okupację czułem się żołnierzem, a żołnierz musi bronić swojego posterunku. Moim posterunkiem, a poza tym miejscem ulubionej pracy był Stary Ratusz. A że nikogo wówczas nie było w Ratuszu to i sam ratowałem. A poza tym ja przecież jako pracownik magistracki ślubowałem temu miastu. Takie ślubowanie zobowiązuje".

- Ratusz to było jego życie - twierdzi K. Jóźwiak. - Pracował od rana do wieczora. Był pracowity, pedantyczny, ale był też człowiekiem o ogromnej wrażliwości, troskliwym ojcem i mężem. Dostał miniaturkę ratusza. Pokazywał ją podczas rodzinnych uroczystości i opowiadał o ratuszu, minionych latach. Wszyscy milczeli i słuchali. Wnuki mówiły: "Idziemy do dziadka Ratusza".

Cenił Cyryla Ratajskiego

Pani Krystyna mówi, że władze te przedwojenne, ale i z czasów PRL doceniały teścia.

- On jednak szanował i kochał jednego prezydenta, Cyryla Ratajskiego - wspomina K. Jóźwiak. - Mówił o nim z niezwykłym pietyzmem. Opowiadał, że prezydent Ratajski osobiście objeżdżał autem jedną z dzielnic. Każdego dnia inną. Sekretarzowi kazał notować co trzeba zrobić, gdzie posprzątać. Od niego teść dostał w prezencie ślubnym obraz "Serca Jezusowego" i telegram z życzeniami, na którym podpisali się pracownicy ratusza.

Telegram jest pięknie ozdobiony, a na nim widnieją słowa: "Młodej Parze niesiem w darze szczerych życzeń trzos; Niech w dostatki, zgodę dziatki Darzy Was życia los; Szczęść Boże Młodej Parze".
Ślub Józefa Jóźwiaka z Zofją Napierałówną odbył się 12 lutego 1933 r. Józef dostał od prezydenta Ratajskiego mieszkanie w hotelu Polonia, który został wybudowany na PeWuKę. Później jeszcze kilkakrotnie się przeprowadzał. Pod koniec życia zamieszkał w kamienicy na narożniku Nowowiejskiego i Młyńskiej. - Mieszkanie i telefon miał za darmo, za uratowanie skarbu
- wyjaśnia K. Jóźwiak.

Po jego śmierci, gazety napisały, że 11 czerwca 1975 r. zmarł Józef Jóźwiak, były kasztelan poznańskiego ratusza. Nie był rodowitym poznaniakiem, ale to miasto ukochał ponad wszystko. Przyjechał do Poznania w wieku 16 lat wraz z rodzicami i licznym rodzeństwem (23 dzieci!). Osiedlili się na Wildzie. - W Cegielskim wyuczył się zawodu ślusarza - opowiada K. Jóźwiak.

- Ale bardzo szybko dostał pracę w magistracie, któremu poświęcił całe swoje życie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski