Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Panteon najsłynniejszych polskich spikerów [FILMY]

Jacek Sobczyński
Jan Suzin i Edyta Wojtczak
Jan Suzin i Edyta Wojtczak ARCHIWUM
Zmarły w ubiegły weekend Jan Suzin był jednym z najbardziej lubianych telewizyjnych prezenterów w historii. Ale nie tylko on przez lata czarował telewidzów swoim głosem.

Miał przede wszystkim niesamowicie niski głos. Niski i tak czarujący, że w sumie bardziej nadający się do radia. A jednak zmarły w niedzielę Jan Suzin już za życia stał się absolutną ikoną polskiej telewizji. Zresztą, czy mogło być inaczej, jeśli mówimy o człowieku, który zwykł zapowiadać filmy w takim stylu?

Przyznajmy, każdy po takim wstępie miałby ochotę rzucić wszystko w kąt i obejrzeć razem z Suzinem "Ślicznotkę z Memphis", nawet pomimo to, że spiker nie powiedział w gruncie rzeczy ani słowa o tym, co przyniesie nam fabuła filmu. Ale w tym zawodzie liczy się przede wszystkim umiejętność uwiedzenia widzów swoim urokiem osobistym tak mocno, by ci nie pokusili się o wyciągnięcie ręki w stronę pilota. A Jan Suzin miał tę umiejętność w małym palcu.

Legendarny bas nie był jedynym słynnym spikerem w powojennej Polsce. Od razu wypada dodać, czym różni się spiker od prezentera. Otóż... niczym. Z założenia spiker to człowiek, który zapowiada kolejne programy ramówki telewizyjnej i radiowej. Ale w praktyce jest przy tym lektorem, często sam prowadzi programy, bywa też wykorzystywany do roli gospodarza przeróżnej maści gali. Zresztą reklamowy dyktat skutecznie pozbawił spikerów naturalnego środowiska pracy - pojawiania się na wizji pomiędzy ważnymi programami i mówienia na ich temat paru wprowadzających słów. Dziś medialni włodarze wolą zapełnić ten czas kolejną porcją reklam. Analogiczna sytuacja ma się w przypadku większości komercyjnych stacji radiowych.

- Suzin był człowiekiem dystyngowanym. Miał miłą powierzchowność, piękny głos, imponował wysoką kulturą osobistą, ale zawsze pozostawiał między sobą a rozmówcą odrobinę dystansu - wspomina długoletni dyrektor telewizyjnej Dwójki Zbigniew Napierała.

Debiutował na wizji w 1955 roku, zapowiadając słynne "Wakacje pana Hulot" Jacquesa Tati. Sam jednak dostał swój pierwszy odbiornik dopiero pięć lat później. "Napisaliśmy podanie do jakiegoś ministra i on nam łaskawie zezwolił na zakup" - wspominał po latach Suzin.

Mówiąc "my", miał na myśli m.in. Eugeniusza Pacha, kolejną wielką postać powojennej telewizji. O ile jednak Suzin witał widzów ze szklanego ekranu aż do roku 1996, o tyle Pach zawiesił mikrofon na kołku pod koniec lat 70., gdy pracował jako zastępca redaktora naczelnego w "Studiu 2" Mariusza Waltera. Później spiker poświęcił się swojej wielkiej pasji - motoryzacji, współpracując z rajdowcem Sobiesławem Zasadą.
- Kiedy Cię poznałem, jeździłeś, o ile pamiętam - WFM-ką, potem skuterem. Kiedy ogarnął Cię szał czterech kółek? - pytał Pacha w przeprowadzonym w 1973 roku wywiadzie dla "Panoramy Północy"... Jan Suzin. - "Już w roku 1959, kiedy to - jak pamiętasz - kupowaliśmy razem na raty, nawzajem sobie żyrując, pierwsze samochody P-70. Ale prawdziwego bakcyla automobilizmu połknąłem dopiero w 1963, kiedy startując po raz pierwszy w rajdzie o Mistrzostwo Polski, wygrałem klasę do 1300 ccm - opowiadał starszy od Suzina o rok Eugeniusz Pach.

I tyle w kwestii panów, bowiem telewizja od zawsze kochała, gdy z ekranu przemawiała do widzów płeć piękna. Bardzo znaną postacią była przez lata poznanianka Maria Wróblewska. Do telewizji trafiła przypadkiem - dzięki konkursowi recytatorskiemu, w którym - z sukcesem - wzięła udział na początku lat 60. Nazywana przez kolegów z pracy "Marysią Stokrotką" prowadziła programy informacyjne, rozrywkowe i młodzieżowe. Była też konferansjerką na wielu festiwalach piosenki, m.in. w Kołobrzegu i Zielonej Górze. Inicjatywą Wróblewskiej były emitowane przez Telewizję Poznań koncerty życzeń, które sama prowadziła, ale i redagowała.

Co ciekawe, o Marysię Stokrotkę upomniała się dwa razy polska kinematografia. W 1972 roku zagrała listonoszkę w filmie Zbigniewa Chmielewskiego "Ogłoszenie matrymonialne", a rok później w "Sekrecie" Romana Załuskiego zmieniła pracę i stała się dentystką. Zresztą nie tylko ona romansowała z wielkim ekranem. Suzin pojawiał się m.in. w "Brunecie wieczorową porą" i "Nie lubię poniedziałku", a gospodyni "Tele Echa" i "Dziennika Telewizyjnego" Irena Dziedzic grała w "Polowaniu na muchy" i "Wojnie domowej".

- Ciepła, wytwarzająca kameralną atmosferę. Ludzie bardzo się z nią zżyli - tak Edytę Wojtczak wspomina Zbigniew Napierała. Karierę na antenie rozpoczęła jako 21-letnia dziewczyna. Z TVP odeszła w tym samym roku, co Jan Suzin, by już w 1997 poprowadzić w raczkującym wówczas TVN-ie program "Między kuchnią a salonem". Ale jeszcze jako kobieta "Jedynki" występowała w popularnym "Wielokropku". To ona razem z Janem Suzinem witała zwykle Nowy Rok wraz z telewidzami - ich ciepłe życzenia były obok wystrzału korka szampana pierwszą wiadomością, jaką większość Polaków słyszała wraz z rozpoczęciem 1 stycznia. Zresztą plotki łączyły Wojtczak i Suzina także prywatnie. Obecnie 76-letnia dawna gwiazda telewizji jest już na emeryturze i - jak donosi "Fakt" - wolny czas poświęca opiece nad zwierzętami.

O ile Edyta Wojtczak zjednywała sobie widzów spokojną urodą, o tyle twarz i (zwłaszcza) fryzura Bogumiły Wander nadawały jej nieco gwiazdorskiego szyku. Wander, prywatnie żona kapitana Krzysztofa Baranowskiego, pracowała w TVP1 (przez pewien czas ocierając się także o "Dwójkę") od lat 70. do 2003 roku. Podobnie jak mąż, uwielbiała podróżować - uczestniczyła w tzw. dniach polskich w telewizjach różnych krajów. "Czy ten zawód nie był‚ nudny? Uważam, że był idealny dla kobiety. Szłam do pracy na 13, więc zdążyłam ugotować obiad, wyprasować sobie sukienkę, umyć włosy, uczesać się. Dodam, że nigdy nie korzystałam z pomocy wizażysty, ubierałam się we własne kreacje i sama się malowałam" - mówiła w 2008 roku "Super Expressowi" Wander. Ale i jej, zawsze chwalonej za profesjonalizm, zdarzały się wpadki. Podczas wielogodzinnej transmisji z pogrzebu Leonida Breżniewa (rok 1982) głodna prezenterka wymknęła się na chwilę do bufetu po kanapkę. Pech chciał, że pogrzeb skończył się akurat w momencie jej nieobecności, a kamera pokazała puste krzesło... "Była kara" - wspomina po latach Bogumiła Wander.

Trzecią wielką gwiazdą Telewizji Polskiej była Krystyna Loska, pochodząca ze Śląska żona działacza sportowego Henryka Loski i matka innej celebrytki małego ekranu - Grażyny Torbickiej. Loska zjednywała sobie telewidzów poczuciem humoru, co przekuło się na jej częstą obecność w studiu Gama, prowadzonym przez satyryka Andrzeja Zaorskiego. Mówiono także, że obecność Loski w telewizyjnym studiu przynosi szczęście naszej reprezentacji piłkarskiej. Czy prezes TVP Juliusz Braun pamięta to i zaprosi panią Krystynę do telewizji podczas nadchodzących mistrzostw Europy? Na pewno za jedną rzecz spikerkę pamiętają do dziś na korytarzach przy Woronicza 17. Loska bowiem potrafiła z pamięci bezbłędnie wyrecytować cały program na dany dzień, łącznie z godzinami. A, co warto dodać, wszystko leciało wówczas na żywo!

Na legendach Suzina, Wojtczak, Wander czy Loski wychowały się młode pokolenia prezenterów, którzy dziś uśmiechają się do nas z małych ekranów. Była obdarzona burzą rudych włosów, energiczna Katarzyna Dowbor i jej przeciwieństwo, dysponująca posągową urodą rzymskiej piękności Jolanta Fajkowska. Obie panie potrafiły zresztą z równie dobrym skutkiem zaszczepić telewizyjnego bakcyla w swoich dzieciach - Maciej Dowbor prowadzi dziś w Polsacie program "Got To Dance", a Maria Niklińska to aktorka "Klanu" i "Na Wspólnej". Są wreszcie najmłodsi: czarujący łagodnym tembrem głosu Grzegorz Miśtal, dawna gwiazda "Roweru Błażeja", Paulina Chylewska i blondwłosa seksbomba z "Pytania na śniadanie" Agnieszka Szulim.

Wielu starszych widzów zżyma się na ich szybki, amerykański styl prowadzenia i zapowiadania programów, zestawiając telewizyjną młodzież na kontrze do Jana Suzina i jego pokolenia spikerów. Pamiętajmy jednak, że styl prezenterów determinują aktualne czasy. A te nakazują telewizjom ładować reklamy w każdy wolny skrawek czasu. Gdyby Suzin pojawił się w dzisiejszej telewizji, ograniczenia ramówki przy zapowiedzi "Ślicznotki z Memphis" nie pozwoliłyby mu nawet dojść do plastycznego przedstawienia siebie, siedzącego w fotelu...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski