Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Patrycja Piechowiak: Dzięki ciężarom nie mam dziwnych pomysłów i jestem odporna na pokusy

Radosław Patroniak
Patrycja Piechowiak z prezesem PZPC, Szymonem Kołeckim, tuż po powrocie z ME w Albanii
Patrycja Piechowiak z prezesem PZPC, Szymonem Kołeckim, tuż po powrocie z ME w Albanii Fot. Archiwum PZPC
Rozmowa z Patrycją Piechowiak, sztangistką Budowlanych Nowy Tomyśl, medalistką młodzieżowych ME

Jest Pani młodą, bo 21-letnią, zawodniczką, więc można zakładać, że największe sukcesy na pomoście dopiero przed Panią, ale już w tym roku zrobiła Pani milowy krok w swojej karierze.
Tak można powiedzieć, ponieważ w tym roku zaczęłam prawdziwą rywalizację w kategorii seniorek. Wyzwania okazały się poważniejsze niż te dotychczasowe, ale też prestiż i satysfakcja z osiągniętych wyników była większa. Zderzenie z nową rzeczywistością było trudne, ale jednocześnie bardzo motywujące do treningów i bicia życiowych rekordów.
Szóste miejsce na ME, trzynaste na MŚ i brązowy medal na młodzieżowych ME to nie jest chyba Pani ostatnie słowo?
Moim dalekosiężnym celem jest występ na igrzyskach w Rio de Janeiro, ale wiadomo, żeby pojechać do Brazylii muszę też zdobywać cele pośrednie. W przyszłym roku czekają mnie ME w Izrealu, MŚ w Kazachstanie i młodzieżowe ME na Cyprze. W każdej imprezie będą chciała wypaść lepiej niż w tym roku. Najmniej zadowolona byłam ze startu na MŚ we Wrocławiu. Trzynaste miejsce to nie był mój szczyt marzeń, dlatego tym razem będę chciała przebić się do pierwszej ósemki.
Budowlani w ciągu czterech lat stali się znaczącym ośrodkiem na mapie polskich ciężarów. Uważa się Pani za wizytówkę klubu?
Może ostatnio o mnie było najgłośniej, ale inni zawodnicy też mają swoje aspiracje i pewnie już niedługo będą walczyć o medale imprez najwyższej rangi. Budowlani w Nowym Tomyślu stali się klubem numer jeden, a warto pamiętać, że cztery lata temu treningi odbywały się w garażu. Dziś mamy jedną z najnowocześniejszych sal w Polsce, poparcie władz miasta i gminy, sprawny zarząd oraz wiernych kibiców. Nie żałuję więc przeprowadzki z Opalenicy, choć nie ma co ukrywać, że najważniejszym impulsem do zmiany barw klubowych było objęcie funkcji kierownika sekcji w Budowlanych przez mojego tatę i trenera, Wojciecha Piechowiaka.
Jak to jest być pod opieką ojca przez 24 godziny na dobę?
Tej nadopiekuńczości aż tak bardzo nie odczuwam, bo często wyjeżdżam na zgrupowania kadry i na zajęcia na AWF w Gorzowie, gdzie studiuję zaocznie na kierunku wychowanie fizyczne. Nie brakuje więc dni, w których zupełnie od siebie odpoczywamy. Poza tym mamy takie charaktery, że się nie kłócimy.
A jak wyglądają reakcje nieznanych Pani osób , kiedy dowiadują się, że taka sympatyczna i urodziwa dziewczyna dźwiga ciężary?
Często pada pytanie dlaczego wybrałam taki sport. Tłumaczę, że tradycje rodzinne zobowiązują, bo przecież tata też był sztangistą. Po zdziwieniu przychodzi zazwyczaj podziw. Ogólnie z tym odbiorem żeńskich ciężarów jest lepiej niż kilka lat temu, bo wtedy wszyscy oceniali naszą dyscyplinę przez pryzmat Agaty Wróbel. Jak byłam młodsza to byłam w nią zapatrzona. Nie wszyscy jednak pamiętają, że ona występowała w wadze superciężkiej. A przecież o medale wielkich imprez rywalizują też dziewczyny w wadze do 48 kg i w zasadzie niczym się nie różnią od swoich rówieśniczek.
A czy Pani mogłaby rzucić sztangę dla innej dyscypliny?
Chyba nie, choć lubię oglądać na przykład lekką atletykę. Mimo wszystko najlepiej czuję się na siłowni, choć inne konkurencje na studiach zaliczam najczęściej bez problemu. Podnoszenie ciężarów to moja pasja i sposób na życie. Nie żałuję takiego wyboru, choć wiadomo, że osiąganie wyników na poziomie międzynarodowym wymaga wielu wyrzeczeń. Z drugiej strony dzięki ciężarom nie mam dziwnych pomysłów i jestem odporna na życiowe pokusy. Z tego faktu jestem też bardzo zadowolona.
Co należałoby zrobić, żeby sztangiści w Polsce zagrozili popularnością piłkarzom?
Oj z futbolistami chyba nigdy nie wygramy, ale możemy chociaż próbować doganiać światowe potęgi, czyli Chiny, byłe kraje ZSRR czy Bułgarię. Przydałoby się więcej promocji, ale jestem optymistką, bo prezes związku, Szymon Kołecki, który był kiedyś moim idolem, zapowiada mocną ekspansję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski