Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paul McCartney i Yoko Ono - wojna i pokój sierot po The Beatles

Marcin Kostaszuk
Marcin Kostaszuk
Paul McCartney i Yoko Ono mają za sobą prawie pół wieku znajomości - najpierw wojny, dziś pokoju
Paul McCartney i Yoko Ono mają za sobą prawie pół wieku znajomości - najpierw wojny, dziś pokoju Universal Music / Archiwum Transatlantyk
Polskę odwiedzą w tym roku Paul McCartney i Yoko Ono: wielkie postaci świata popkultury, które połączył - i zarazem podzielił - największy zespół świata. Świat do dziś pasjonuje pytanie: czy gdyby nigdy się nie spotkali, The Beatles istnieliby dłużej niż do 1970 roku? Odpowiedź próbuje znaleźć Marcin Kostaszuk

Najpierw przyjedzie sir Paul McCartney: można obstawiać w ciemno, że 22 czerwca Stadion Narodowy w Warszawie wypełni się po brzegi widzami, spragnionymi zobaczyć po raz pierwszy w Polsce najważniejszego żyjącego Beatlesa. Yoko Ono wybrała Poznań - 7 sierpnia wystąpi tu z Thurstonem Moorem, gitarzystą, który dla alternatywnego rocka lat 80. i 90. zrobił niewiele mniej, niż John Lennon w latach 60. i 70. Miejsce koncertu nie jest jeszcze ustalone, ale należy się spodziewać dość kameralnego występu, adekwatnego do trudnej w odbiorze, awangardowej muzyki Yoko i Thurstona. Paul nie ma tego problemu: jakkolwiek też nie stronił od eksperymentów, to po świecie jeździ z zestawem piosenek, które pokolenie 40+ zna na pamięć od pierwszego akordu gitary.

Paul McCartney

Właśnie gitara była świętością dla chłopaka urodzonego w 1942 roku w skromnej rodzinie z Liverpoolu. Gdy Paul McCartney miał 13 lat, jego matka Mary zmarła na raka piersi. Chcąc utrzymać rodzinę, ojciec dorabiał graniem ze swoim zespołem w klubach i na potańcówkach Siłą rzeczy któregoś dnia próbował pokazać synowi, jak wydobywać dźwięki z wiadomego instrumentu. Młody McCartney nijak nie potrafił się jednak tego nauczyć, dopóki - będąc praworęcznym - nie odwrócił gitary w sposób charakterystyczny dla mańkutów. Zadziałało.

To był dopiero pierwszy dowód jego wyjątkowości, na której szybko poznał się niejaki John Lennon, lider lokalnego zespołu The Quarry Men. Paul zaimponował mu już przy pierwszym spotkaniu - co ciekawe tym, że potrafił… nastroić gitarę. Znał też słowa o wielu piosenek i był lepszym muzykiem niż wszyscy pozostali Quarry Men. Chcąc nie chcąc Lennon zaprosił McCartney’a do wspólnego grania i długo żałował tej decyzji, widząc jak nowy nabytek poucza resztę JEGO zespołu, jak mają grać.

Przełom w stosunkach dwóch naturalnych liderów przyniosło im życie i to w brutalny sposób - w 1957 roku John, podobnie jak Paul McCartney, przedwcześnie stracił matkę. Wspólnota traumatycznych przeżyć sprawiła, że ich relacje wykroczyły poza muzykę. Stali się przyjaciółmi i tylko tak mogli przejść przez nowe wyzwania: najpierw rock’n’rollowe biedowanie w Hamburgu, gdzie hartowali swój zespół, a potem eksplozję beatlemanii i pokonywanie coraz wyższej poprzeczki oczekiwań wobec kolejnych dokonań The Beatles.

Yoko Ono

Starsza od obu chłopców Yoko Ono urodziła się w Tokio w 1933 roku. Inaczej niż oni pochodziła z arystokratycznej rodziny. Wśród przodków miała m.in. samurajów, ale na świat przyszła już w rodzinie bankierów. Ojciec przejawiał artystyczne ciągoty, ale dopiero córka uczyniła z nich sposób na życie. Jako pierwsza kobieta została studentką filozofii Uniwersytetu Gakushin, a edukację kontynuowała w zakresie sztuk pięknych w Nowym Jorku. W objęcia awangardy wpadła dosłownie i w przenośni - już w latach 50. Poślubiła cenionego dziś kompozytora Toshi Ichiyanagiego.

Największy wpływ wywarł na nią jednak John Cage, twórca dźwiękowych performance’ów. Yoko Ono okazała się wulkanem pomysłów - na owe czasy dość szokujących, jak na przykład happening, podczas którego widzowie mogli odcinać po kawałku fragmenty odzieży artystki, aż do jej całkowitego… zniknięcia. Łatwo się domyślić, że reakcje były często niechętne. - Nigdy nie słyszałam słowa zachęty. Moim działaniom artystycznym towarzyszyły komentarze krytyczne. I dopiero gdy poznałam Johna… On naprawdę rozumiał moją twórczość - mówiła po latach Yoko Ono.

Yoko Ono i John Lennon kontra Paul McCratney

Stereotyp jest taki: romans z Yoko Ono sprawił, że od 1968 roku John Lennon odciął się od zespołu, skupiając się na nagrywaniu dźwiękowych bzdur ze swą nową żoną. To rozbudziło solowe apetyty pozostałych członków grupy i tylko Paul McCartney robił wszystko, by utrzymać jej jedność, stając się w ten sposób największym wrogiem Yoko Ono.

Prawdziwy obraz, wyłaniający się z artykułów i biografii zespołu, wygląda nieco inaczej.

Rzeczywiście, uczucie Lennona do Yoko Ono było tak silne, że wywołało potrzebę uzewnętrznienia w sposób dość szczególny. Ich pierwszy wspólny album "Two Virgins" z 1968 roku nadaje się co najwyżej na narzędzie tortur. Tyle, że praca Johna z Beatlesami trwała nadal, choć przekroczone zostało pewne tabu. Do czasu pojawienia się Yoko, partnerki Wielkiej Czwórki miały zakaz wstępu do studia nagrań. Tymczasem, jak wspominał Paul w jednym z wywiadów, "Yoko nie odstępowała Johna na odległość dłuższą niż 2 metry". Także podczas nagrań, co uczyniło z niej niemal piątego Beatlesa. Zresztą zakochany Lennon zażyczył sobie, żeby zwracano się nie do niego, ale do nich obojga. Imieniem Johnandyoko.

Inne stereotypy obalić łatwiej.

Po pierwsze: to nie Lennon, a Paul McCartney jako pierwszy wydał solowe dzieło poza zespołem. W przerwie między sesjami do "Revolver" i "Sierżanta Pieprza" nagrał bowiem ścieżkę dźwiękową do filmu "The Family Way".

Po drugie, to nie Paul McCartney był największym oponentem Yoko Ono wśród Beatlesów, ale… George. Świadczy o tym artykuł "Why The Beatles Broke Up" opublikowany w 1970 roku przez "Rolling Stone", w którym Lennon mówi wprawdzie, że "mieliśmy dość bycia muzykami towarzyszącymi dla Paula", ale potem dodaje: "Najwyraźniej mogłem być w szczęśliwym związku albo z nimi, albo z Yoko, i wybrałem Yoko. George obraził ją prosto w twarz. Nie mam pojęcia, czemu go wtedy nie uderzyłem. Ringo był w porządku, ale pozostali naprawdę dali nam w kość. Nigdy im tego nie wybaczę".

Yoko Ono i Paul McCartney: osobno

8 grudnia 1980 roku niezrównoważony psychicznie fan Lennona Mark Chapman pięciokrotnie strzela do Johna Lennona na nowojorskiej ulicy. Muzyk ginie na oczach żony.

- W latach 80. pomyślałem, że może nigdy nie spróbowałem naprawdę zrozumieć Yoko. Zadzwoniłem. "Po co dzwonisz?" - zapytała. "Pomyślałem, że John byłby szczęśliwy, gdybym raz na jakiś czas zapytał, co u ciebie słychać". Odparła: "Nie potrzebuję twojej uprzejmości i współczucia". Zatkało mnie , odłożyłem słuchawkę wkurzony. Ale Linda powiedziała: "Ona ma rację, uszanuj to". Myślę, że przez długie lata była bardzo twardą, silną kobietą, nie okazującą emocji. Teraz jest inaczej, jest bardzo opiekuńcza i kochająca - wspominał Paul w połowie lat 90.

Yoko Ono faktycznie nie potrzebowała Paula. Spuścizna po wspólnych i solowych dokonaniach Johna zapewniała jej finansową niezależność, jako jego spadkobierczyni miała też udział w zyskach z reedycji klasycznych albumów The Beatles. Ale i ona potrafiła w pewnym momencie odciąć się od przeszłości, a nawet pomóc w jej ostatecznym zamknięciu i spełnieniu ostatniego marzenia fanów - nagraniu… nowych piosenek Beatlesów.

Zrealizowali wspólnie to marzenie w 1995 roku. Przygotowując album "Anthology" George Harrison, Ringo Starr i Paul McCartney zapytali wdowę po Lennonie, czy posiada nieopublikowane nagrania z głosem męża. Yoko Ono dała im dwie piosenki, zarejestrowane w 1977 roku, w okresie nagrywania albumu Lennona "Double Fantasy". Piętnaście lat po śmierci Johna, jego koledzy dobrali do jego śpiewu swoje partie instrumentalne, tworząc piosenki "Free As A Bird" i "Real Love".

Yoko Ono i Paul McCartney: pojednanie

Wdowa pragnęła jednego: przekonać wszystkich, że to nie ona rozbiła największy zespół świata. Obracała ciągłe wyrzuty fanów w ironię: - Na wszystko można patrzeć z dwóch stron. Jeśli obwiniacie mnie za rozpad The Beatles, to jednocześnie powinniście mi być wdzięczni, że pozostał po nich wielki mit, którego nie rozmienili na drobne nagrywając coraz słabsze piosenki - mówiła w jednym z wywiadów.

"Rozgrzeszenie" mógł jej dać tylko Paul McCartney. I zrobił to - w wywiadzie, którego pod koniec 2012 roku udzielił znanemu dziennikarzowi Davidowi Frostowi.

- Z pewnością to nie ona rozbiła grupę. Grupa rozbiła się sama. Bez Yoko, która otworzyła Johnowi oczy na awangardę, nie powstałyby nigdy tak wspaniałe piosenki jak "Imagine". Bez Yoko nigdy by tego nie napisał, więc nie można jej za cokolwiek obwiniać. To ona pokazała mu zupełnie inną drogę, która okazała się bardzo inspirująca - podsumował Paul McCartney.
Na odpowiedź nie musiał długo czekać. Niedługo później Yoko Ono udzieliła mu jej na łamach "Guardiana".

- Myślę, że ludzie wiedzieli, że nie ja byłam za to odpowiedzialna, ale zaskakująco wielu nadal tak czuło. Paul okazał się bardzo odważny, mówiąc to wprost. Chcę powiedzieć "Dziękuję Paul, kocham Cię, kochamy Cię wszyscy".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski