Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paweł Fajdek ma chrapkę na szóste złoto mistrzostw świata. Jak idą przygotowania? "Nie powinienem brać udziału w tych zawodach"

OPRAC.:
Bartosz Kijeski
Bartosz Kijeski
Paweł Fajdek w sierpniu będzie walczył o szóste złoto na MŚ
Paweł Fajdek w sierpniu będzie walczył o szóste złoto na MŚ Materiał organizatora/Impact'23
Nasz najlepszy polski młociarz - Paweł Fajdek - jest na etapie przygotowań do zbliżających się mistrzostw świata w lekkoatletyce, które w drugiej połowie sierpnia odbędą się w Budapeszcie. Podczas nich Fajdek będzie miał ogromną chrapkę, aby po raz szósty z rzędu sięgnąć po złoty medal. 33-latek w rozmowie z nami zdradził, jak przebiegają jego ostatnie treningi, dlaczego wystąpił podczas zawodów w Portugalii oraz gdzie widzi się po zakończonej karierze.

Jak idą przygotowania do zbliżających się mistrzostw świata w lekkiej atletyce w Budapeszcie, które odbędą się w drugiej połowie sierpnia?

My już od listopada przygotowujemy się do tych zawodów. Teraz kontynuujemy je w Spale. Idą one trochę opornie. Jest to strasznie ciężki sezon. Dużo chorób, dużo wirusów. To jest jednak coś, na co nie mamy wpływu. Świat po tym covidzie się poluzował, ludzie chcieli być wolni, no i wracamy do tego, że te nasze wymęczone i zniszczone organizmy znowu są podatne na różnego rodzaju choroby.

Startowałeś ostatnio w Portugalii. Tam chyba zdrowie także dało o sobie znać.

Tak, niestety tutaj wygrała moja sportowa ambicja. Nie powinienem brać udziału w tych zawodach. Przed nimi byłem już jednak na poziomie 77-78 metrów, co było optymistyczne. Niestety jednak znów się przeziębiłem i skończyło się na zaledwie 73 metrach. Nie jest to coś, z czego jestem dumny. Ale powtarzam, nie powinienem tam wystartować, lecz muszę z tym żyć dalej.

Zobacz też: Tadeusz Michalik, brązowy medalista igrzysk w zapasach, o powrocie na mistrzowski tron i treningu... na traktorze

Twoim trenerem jest Szymon Ziółkowski, złoty medalista olimpijski. Jak wygląda z nim współpraca?

Układa się tak, jak planowaliśmy. Szymon wnosi doświadczenie oraz spokój. Wypełnia te wszystkie obowiązki, których trener zazwyczaj nie wypełnia. Zawsze chciałem mieć szkoleniowca, który byłby takim “opiekunem grupy”. Czyli to, że będzie załatwiał sprawy organizacyjne. Ja chcę się skupić na treningu i mieć spokój w przygotowaniach. Mój trener jest rzetelny, konkretny i wszystko jest u niego wypełnione na czas. Lepszego trenera nie można mieć.

Na czym się skupiasz podczas treningów. Rzeczy, na których się aktualnie koncentrujesz, zmieniły się na przestrzeni lat?

Skupiam się głównie na technice. Jeśli jest zdrowie i wszystko gra, jak należy, to łatwiej jest pewne rzeczy uzyskać. Łatwiej jest opanować technikę, a odległość też przychodzi szybciej. Znacznie gorzej i trudniej jest kiedy bolą plecy, kolano, łapie cię przeziębienie i mamy dwa-trzy tygodnie wolnego. Skupiam się jednak, aby ta technika była zbliżona do ideału.

Swój najlepszy wynik osiągnąłeś w 2015 roku (83,93 m w Szczecinie - red), później nastąpił spadek najlepszych wyników. Następnie znów wróciłeś do dalekiego rzucania. Zdiagnozowałeś, co wówczas się wydarzyło i jak sobie z tym poradziłeś?

W 2016 roku trenowaliśmy do igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro. Wiadomo, jak to się skończyło (17. miejsce – red). Rok później nastąpiła zmiana i wróciłem do swojej pierwszej trenerki - Jolanty Kumor. Podjęliśmy wówczas decyzję, że nieco odpuszczamy z intensywnością treningów, pomimo że zbliżały się kolejne mistrzostwa świata. W 2018 roku ponownie łapały mnie choroby, a podczas mistrzostw Europy w Berlinie, będąc przeziębiony, zdobyłem srebrny medal. Fajnie, że wygrał wówczas Wojtek Nowicki. Następnie doznałem kontuzji naderwania łydki, w efekcie sześć miesięcy leżenia w łóżku. To był dla mnie straszny czas. Potem przyszedł COVID. Pewnie z tych wszystkich historii wynikają takie różnice w odległościach. Wpływały na to mniejsze możliwości oraz inne przygotowania. Ale od igrzysk w Tokio wszystko zmierza w lepszą stronę. W tym roku cały czas czekam na formę. Wiem, że można daleko rzucać, tylko trzeba zachować to zdrowie.

W połowie czerwca w Poznaniu odbędzie się Memoriał Czesława Cybulskiego. Czy do tego czasu kibice, którzy przyjdą na poznański Golęcin, zobaczą przy pańskim wyniku “8” z przodu?

Jak najbardziej. Po to walczymy, aby te 80 metrów rzucać w każdym starcie. Tak jak powiedziałem, jestem po ciężkich chorobach, ale kiedy zaczyna się sezon, nagle dostaję dodatkowych mocy i rywalizacja sprawia, że przekraczam te limity. Czy będą to rekordy stadionu? Nie chcę obiecywać, ale będę robić wszystko, by to osiągnąć. Tym bardziej że Wojtek Nowicki także jest w niezłej formie.

Nie można pominąć tego tematu jak "Plebiscyt Przeglądu Sportowego", po którym nie bez echa przeszły pańskie wypowiedzi. W zasadzie do kogo ma pan żal? Do piłkarzy, kibiców, czy do całej kapituły?

Wypowiadając swoje zdanie, nie robię tego po to, by później je tłumaczyć i rozkładać na czynniki pierwsze. Jeśli ktoś się z nim nie zgadza, ma oczywiście do tego prawo. Powtórzę po raz kolejny, nie mam pretensji do żadnych zawodników. Bezwzględu czy są to piłkarze, czy jest to Iga Świątek, czy Adrian Meronk. Mam pretensję do formuły. Do ludzi, którzy decydują, kto się ma tam znajdować. Uważam, że to nie jest fair, no i zasady nie są jasne. Uważam, że o tym będzie jeszcze głośno i to nie raz. Zobaczymy, jak zostanie to rozegrane. Czy Plebiscyt pozostanie Plebiscytem, czy maszynką do zarabiania na SMS-ach?

Wróćmy do przygotowań. Pana trener powiedział, że kamera Pawła Fajdka nakręca.

To pewnie chodzi o treningi. Czasami mamy jednostki treningowe, kiedy jest taki dzień półotwarty właśnie dla dziennikarzy oraz kibiców. Wówczas jest taki fajny impulsik, aby coś lepiej zrobić, mocniej rzucić. Śmiejemy się, żeby częściej zapraszać widownie. Jeżeli ktoś przychodzi i oczekuje tego “wow”, to czemu nie zrobić jednorazowego show. Ale fakt, kamera potrafi motywować.

Jesteś pięciokrotnym mistrzem świata. Teraz chcesz zdobyć szósty tytuł. Ile ten medal dla pana by znaczył?

Każdy medal sprawiłby, żebym czuł się jeszcze lepiej. Zwłaszcza w przyszłości. Trenuje po to, aby wygrywać. W cokolwiek bym nie grał, robię to po to, by wygrać. Nie robię niczego dla samego grania. Nie jestem typem człowieka, który marnuje czas bez efektu. Muszę mieć, o co walczyć, muszę mieć chęć i możliwość poprawienia się. Nie da się trenować i niszczyć sobie zdrowia, by nie chcieć walczyć o najwyższe laury. To musi być w mentalności sportowca, który chce cokolwiek wygrać.

Paweł Fajdek myślał już o karierze, po karierze?

Najchętniej to nie robiłbym nic. Po wszystkich tych latach wyjazdów odczuwam już zmęczenie. A przede mną jeszcze kilka lat takich zmagań. Po karierze chciałbym na chwilę posiedzieć w domu. Z rok może dwa. Dać żonie odsapnąć. A później? Na pewno chciałbym robić coś związanego ze sportem. Lubię to środowisko, mam wielu znajomych w różnych dyscyplinach. Nie chcę być “niewolnikiem”, i na pewno nie zostanę od razu trenerem. Bo to wiążę się z takim samym życiem, tylko z tą różnicą, że nie trenujesz, a krzyczysz na innych.

Mikayla Vaughn mierzy 192 cm i jest specjalistką od podkoszowej walki

Koszykarki Enei AZS Politechniki wzmacniają się już przed ko...

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski