Instytut Ekonomiczny NBP ocenił, że sztandarowy projekt PiS może kosztować nawet 15,5 mld zł rocznie. Przyszły minister finansów zapewnia jednak, że PiS znajdzie pieniądze na realizację swoich planów.
– Można sfinansować ten program z dodatkowych źródeł, czyli podatków sektorowych od banków i supermarketów, lekko zwiększając wpływy z dywidend, powiększając ściągalność VAT i być może pewne zwiększenie deficytu, ale tak żebyśmy byli wciąż po bezpiecznej stronie jeśli chodzi i równowagę budżetu. To mogłoby być między 1-1,5 mld złotych – wyjaśnia Paweł Szałamacha.
Przekonuje również, że Prawo i Sprawiedliwość będzie chciało jak najszybciej wprowadzać w życie swój sztandarowy program. – To jednak także kwestia rozmowy z Elżbietą Rafalską, minister pracy i polityki społecznej, kiedy ona widzi przeniesienie tego tematu do Sejmu – tłumaczy przyszły minister finansów.
Kolejną istotną sprawą będzie problem frankowiczów oraz prac nad ustawami realizowanymi w ostatnich tygodniach przez kancelarię prezydenta.
– Tam pojawiły się projekty, opinie prawne i ekspertyzy ekonomiczne dotyczące skutków tych rozwiązań. W pierwszej kolejności będę chciał się z nimi zapoznać. Pamiętajmy, że frankowicze nie zachowali się nieroztropnie i nie przyczynili się do obecnej sytuacji, bo ona powstała z powodów, na które nie mieli wpływu jak np. patologiczne praktyki kontraktowe banków – opowiada Paweł Szałamacha.
W najbliższych dniach zamierza się jednak skoncentrować na rozmowach z osobami, które mogą zostać wiceministrami w jego resorcie. – Na razie nie mogę jednak podać konkretnych nazwisk, gdyż to zależy od tych osób, kiedy podejmą decyzję – mówi.
46-letni Paweł Szałamacha ukończył prawo na poznańskim UAM. Pracował m.in. w kancelarii w Warszawie, prywatnej spółce, a potem współtworzył i zarządzał Instytutem Sobieskiego. W rządzie Jarosława Kaczyńskiego był wiceministrem skarbu państwa, a w 2010 r. wszedł w skład Narodowej Rady Rozwoju. Rok później zdobył mandat posła, startując z okręgu pilskiego. Teraz miał trzecie miejsce na poznańskiej liście PiS, ale do Sejmu się nie dostał.
– To, że osoba z Poznania zostaje ministrem, to także dobra wiadomość dla miasta. Od wielu lat w rządzie nie było ministra z Poznania. To paradoks, bo ugrupowania, które teraz przegrały wybory, miały silne poparcie w Poznaniu – opowiada Paweł Szałamacha.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?