Wokalistka słynnej kapeli Clannad wystąpiła dla pełnej widowni w tym, było nie było, dużym obiekcie. To znak, że pomimo zmieniających się trendów (dla wielu irlandzkie rytmy dziś po prostu trącą myszką), akurat ta nisza będzie na polskim rynku zawsze zagospodarowywana.
Zaczęła kilka minut po dwudziestej i już po pierwszych taktach było wiadomo, że fani Clannadu mogą poczuć się jak w domu. Dźwięki delikatnej gitary i harfy były wzmacniane brzmiącymi na drugim planie klawiszami, które nadawały całości spory zastrzyk mistycyzmu. Takiego, za który Clannad i jego wokalistkę pokochały miliony. Swego czasu Bono z U2 przyznał, że Brennan dysponuje jednym z najpiękniejszych głosów świata. Faktycznie, artystka profesjonalnie (i nierzadko na obrębie jednego utworu) żonglowała wysokościami głosu, nie ujmując przy tym swojemu śpiewowi nic z swojej "anielskości".
Obok irlandzkich utworów świątecznych i autorskich piosenek Brennan podczas koncertu usłyszeliśmy m.in. wyspiarskie pieśni z XVII i XVIII wieku. Klimaty "Robin Hooda"? Co prawda angielski łotrzyk grasował jeszcze wcześniej, ale trop dobry, ponieważ w farze nie mogło zabraknąć także słynnego motywu przewodniego z serialu "Robin z Sherwood".
Zwykle podczas odbywających się w zimie koncertów dziennikarze piszą, że "artystka potrafiła rozgrzać publiczność". W tym przypadku nie dało rady - temperatura w farze zrobiła swoje. Ale to nieistotne - ważne, że główna gwiazda wieczoru była w świetnej formie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?