18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pięcioraczki z Pławiec to prawie połowa całej pierwszej klasy! [ZDJĘCIA]

Marta Żbikowska
Pięcioraczki z Pławiec to prawie połowa całej pierwszej klasy!
Pięcioraczki z Pławiec to prawie połowa całej pierwszej klasy! Marta Żbikowska
Życie rodziny Ziemlińskich z Pławiec wywróciło się do góry nogami dokładnie siedem lat temu. 2 listopada przyszli na świat: Adam, Bartek, Sebastian, Ola i Natalia. Wszystkie dzieci jednego dnia - pisze Marta Żbikowska.

Mama Edyta Ziemlińska przyznaje, że plan na życie miała trochę inny.

- Ale teraz nie zamieniłabym się z nikim - dodaje, patrząc na sześcioro dzieci.

Bo pięcioraczki mają jeszcze starszego brata. Krzyś to już duży chłopak. Uczy się w szóstej klasie szkoły podstawowej.

Naukę w Szkole Podstawowej w Pławcach rozpoczęły w tym roku także pięcioraczki. Rodzeństwo Ziemlińskich to prawie połowa pierwszej klasy, w której uczy się dwanaścioro dzieci.

- Nie chcę narzekać, bo potrafimy zadbać o swoją rodzinę, ale chyba nie trzeba wielkiej wyobraźni, żeby zrozumieć, jaki to jest wydatek - posłać do szkoły pięcioro dzieci w tym samym wieku - mówi Edyta Ziemlińska. - U nas nie ma takiej możliwości, że dzieci coś "dziedziczą" po sobie. Wszystko musimy kupować razy pięć.

Pani Edyta wspomina, z jakimi obawami decydowali się z mężem na kolejne dziecko.

- Marcina dość długo musiałam przekonywać, on uważał, że czasy są niepewne, obawiał się większych wydatków i obowiązków - wspomina Edyta. - Ale ja nie chciałam, żeby Krzyś był jedynakiem. Ja mam siostrę, mój mąż ma brata, widzieliśmy, jak ważne w rodzinie są bliskie relacje.

W końcu rodzice postanowili, że Krzyś będzie miał siostrę lub brata. Szybko okazało się, że będzie to... trzech braci i dwie siostry.

- Najbardziej męczący był ten początkowy okres, kiedy dzieci były jeszcze malutkie. Karmienie, przewijanie, kąpanie, usypianie - przyznaje Edyta. - Mieszkaliśmy wtedy u teściowej, bo nasz dom był jeszcze w budowie. W poprzednim mieszkaniu mieliśmy jedną sypialnię, nie było możliwości, żeby nasza rodzina tam się pomieściła.

Zanim okazało się, że rodzeństwo dla Krzysia to piątka urwisów, rodzina Ziemlińskich zamierzała wyremontować swoje dotychczasowe mieszkanie, tworząc dodatkowy pokój dla nowego lokatora. Kiedy okazało się, że lokatorów przybędzie aż pięcioro, z pomocą przyszedł pracodawca Marcina. Artur Zys postanowił wybudować dom dla rodziny swojego pracownika. Początkowo chciał zaangażować do swojego pomysłu firmy budowlane, ale skończyło się tak, że sam finansował większość prac.

- Ludzie nam to do dziś wypominają - mówi Edyta Ziemlińska. - Czasami myślę, że gdybym pięcioro dzieci urodziła rok po roku, to byłoby nam łatwiej, bo to się ludziom mieści w głowach, a pięcioraczki już nie. Ludzie tu myślą, że my się na tych dzieciach kokosów dorobiliśmy - mówi ze smutkiem.

Choć od urodzenia pięcioraczków minęło siedem lat, dom Ziemlińskich w Pławcach to wciąż lokalna atrakcja turystyczna. Nie ma tygodnia, żeby ktoś nie podjechał, popatrzył, pokazał palcem i odjeżdżał. Niektórzy posuwają się jeszcze dalej - wysiadają z samochodu i robią zdjęcia.

- Kiedy trwała budowa, to każdy tu wchodził, jak do siebie - wspomina Edyta Ziemlińska. - Ludzie przychodzili popatrzeć, jak mamy wykończone wnętrza, niektórzy dziwili się, że tu złotych klamek nie ma - żartuje.

Wydawać by się mogło, że po siedmiu latach będzie łatwiej, ludzie przywykną, przestaną gadać. Tak się nie stało. Wystarczy, że rodzina zmieni samochód (również prezent od Artura Zysa), już zaczynają się złośliwe komentarze.

- Ostatnio jedna z sąsiadek, gdy dowiedziała się, że jest w ciąży z kolejnym dzieckiem, powiedziała do mnie z przekąsem, że chyba pójdzie do Zysa, żeby jej dom wybudował - mówi pani Edyta. - A my przecież nie planowaliśmy sześciorga dzieci, tylko dwoje. Pięcioraczki to ogromny przypadek, taka ciąża zdarza się raz na 52 miliony porodów. Już nie mam siły ludziom tłumaczyć tej różnicy.

Dlatego rodzina Ziemlińskich nie chce już nikogo o nic prosić. Wolą żyć skromniej, rezygnując z wielu rzeczy, niż narażać się na ludzkie gadanie.

- Od urodzenia dzieci nie byliśmy na wakacjach - przyznaje Edyta Ziemlińska. - Co roku okazuje się, że są ważniejsze wydatki. W tym roku już mieliśmy gdzieś jechać, ale w ostatniej chwili stwierdziliśmy, że jednak przeznaczymy zaoszczędzone pieniądze na wykończenie terenu wokół domu. Zainwestowaliśmy więc w ogród, który również jest atrakcją dla dzieci.
Od siedmiu lat Edyta Ziem-lińska wstaje o 5.30. Przygotowuje śniadanie dla całej rodziny, szykuje sześć śniadaniówek dla dzieci do szkoły.

- Teraz, gdy dzieci są w szkole, mam czas na załatwienie jakiś spraw urzędowych, mogę posprzątać w domu, zrobić w spokoju obiad - mówi Edyta. - W ubiegłym roku maluchy chodziły do zerówki, więc już mi było łatwiej.

Ale szkoła to także nowe obowiązki dla rodziców.

- Czasami odrabiamy lekcje wszyscy razem, ale częściej zdarza się, że trzeba z każdym osobno posiedzieć, sprawdzić, czy wszystko zrozumiał, każde dziecko jest inne, czego innego potrzebuje, jedne uczą się szybciej, inne wymagają poświęcenia więcej czasu - tłumaczy Edyta.

Nad pięciorgiem rodzeństwa trudno jest zapanować. Najbardziej żywiołowym dzieckiem jest Adaś. To on przynosi ze szkoły najwięcej uwag.

- No tak, czasami jesteśmy niegrzeczni - przyznaje Adaś ze skruchą. Ale za chwilę już zaczyna podkradać ze stołu słodycze, których mama zabroniła mu ruszać. Dziewczynki wydają się być spokojne.

- To tylko tak przy mnie - śmieje się Edyta. - Babcia i tata nie potrafią sobie z nimi poradzić. Od początku były traktowane przez babcię ulgowo i teraz są tego efekty.

Gdy rodzeństwo siedzi przy stole, aż trudno uwierzyć w opowieści mamy o ich wybrykach. Spokojne, ułożone, uśmiechnięte dzieci z chęcią opowiadają o tym, co lubią w szkole i dlaczego podoba im się tam bardziej niż w zerówce. Ale wystarczy, że na chwilę zostaną same w swoim pokoju i już widać, że szaleją, bawią się, śmieją, skaczą tak, jak większość dzieci w ich wieku. Tylko razy pięć.

Edyta i Marcin Ziemlińscy ze swoimi dziećmi tworzą szczęśliwą rodzinę. Największym szczęściem jest dla nich zdrowie maluchów.

- Wiadomo, że raz jest łatwiej, raz trudniej, problemów nie da się uniknąć, ale najważniejsze dla nas jest to, że dzieci są zdrowe - przyznaje Edyta. - Mamy w rodzinie dziecko niepełnosprawne i widzimy, jakie to są problemy. Mieliśmy naprawdę wiele szczęścia. Nie wiem, jak byśmy sobie poradzili, gdyby nasze dzieci wymagały kosztownego leczenia czy rehabilitacji. Nie stać by nas było na to.

Edyta wspomina, jak niemal została matką roku. Zadzwoniła do niej osoba z kolorowej gazety, informując, że w prowadzonym przez magazyn plebiscycie zajęła pierwsze miejsce.

- Kobieta podała mi datę, godzinę i miejsce, w którym mam stawić się na uroczystość wręczenia nagród - wspomina Edyta. - Powiedziałam szczerze, że nie jestem w stanie przyjechać do Warszawy tylko po to, żeby wziąć udział w jakiejś gali. Nie pozwalają mi na to obowiązki domowe, nie mogę przecież zostawić dzieci.

Następnego dnia kolejny telefon. Tym razem Edyta dowiedziała się, że nastąpiła pomyłka i matka pięcioraczków zajęła w plebiscycie drugie miejsce. Przepadło kino domowe, które było główną nagrodą. Za drugie miejsce Edyta dostała za to… możliwość wyjazdu do SPA.

- Oddałam nagrodę żonie Artura Zysa - mówi Edyta. - Ona przynajmniej ją wykorzysta, a ja przecież nie mogę wyjechać na kilka dni i zostawić dzieci. Aż boję się myśleć, co bym tu zastała po powrocie. Zresztą, odkąd maluchy wróciły ze szpitala, nie rozstałam się z nimi ani na jeden dzień.

Choć w plebiscycie matką roku Edyta w ostateczności nie została, to wystarczy spojrzeć na jej dom i dzieci, by przekonać się, że na ten tytuł zasługuje ona każdego dnia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski