Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pielęgniarki: Mają swoje święto, ale... powodów do radości nie

Marta Danielewicz, Krystian Lurka
Małgorzata Kłobus, Agnieszka Budziak (druga i trzeci od lewej) mówią, że mimo wszystko lubią swoją pracę i  nazywają ją pasją
Małgorzata Kłobus, Agnieszka Budziak (druga i trzeci od lewej) mówią, że mimo wszystko lubią swoją pracę i nazywają ją pasją Waldemar Wylegalski
Pielęgniarki i położne obchodzą dzisiaj swoje święto, ale powodów do radości nie mają zbyt wiele. Sprawdziliśmy jak pracuje się paniom w trzech poznańskich szpitalach. To co zobaczyliśmy i to co usłyszeliśmy o ich pracy, nie napawa optymizmem.

Panie mają za dużo na głowie, jest ich coraz mniej, a wynagrodzenie nie spełnia ich oczekiwań. Pracują za zaledwie kilkanaście złotych za godzinę. Narzekają również na zbyt wiele “papierkowej roboty” i na to, że właśnie na nich pacjenci wyładowują swoją złość za błędy systemu służby zdrowia. Panie są często zmęczone nie tylko fizycznie, ale też psychicznie. A to od nich zależy życie i zdrowie wielu ludzi.

Statystyki również wróżą problemy. Chętnych do zawodu pielęgniarki i położnej jest coraz mniej. Obecnie w Wielkopolsce pielęgniarek w wieku od 21 do 35 lat jest 1901, a tych w przedziale od 36 do 60 aż 17 tysięcy. Trochę lepiej jest z położnymi. Analogicznie to 761 i prawie 3 tysiące. Panie są coraz starsze, a następczyń brak.

– Z roku na rok pielęgniarek i położnych ubywa. Nie może być jednak inaczej, skoro od kilku lat nie widać poprawy i nic nie wskazuje na to, żeby było lepiej – mówi Jarosław Fedorowski, prezes Polskiej Federacji Szpitali.

Polska jest na szarym końcu pod względem liczby pielęgniarek i położnych. Za dziesięć lat na tysiąc mieszkańców będą zaledwie trzy pielęgniarki i położne. A to już może być niebezpieczne. Dla porównania w Szwajcarii jest ich 16, w Danii ponad 15, a w Islandii – 14.

Zdarza się, że przez kilka godzin nie mają chwili wytchnienia. To na nich kumulują się negatywne emocje pacjentów, którzy odreagowują błędy polskiej służby zdrowia. Przyjmują chorych, odbierają porody, opatrują rannych, ale wypisują też setki "papierów". Bywają skrajnie zmęczone. Nie są odpowiednio wynagradzane i jest ich zbyt mało, ale starają się być zawsze uśmiechnięte. Mówią, że to jedyny sposób, aby wytrzymać w tym zawodzie.

Porodówka, czyli sześć tysięcy urodzeń rocznie

Na oddziale porodowym Szpitala Ginekologiczno-Położniczego w Poznaniu spotykamy Małgorzatę Kłobus i Agnieszkę Budziak. Chętnie opowiadają o swojej pracy, lecz nie o zarobkach.

Już na początku podkreślają, że czasu nie mają zbyt wiele. - Zaraz musimy wracać do codziennych obowiązków - mówi Agnieszka Budziak i dodaje: - A tych jest mnóstwo. Pielęgniarka z 15-letnim stażem wymienia: - To nie tylko przyjęcie porodu, ale też opieka poporodowa dziecka, obserwacja małego pacjenta, ewentualna diagnostyka problemów i wypełnianie mnóstwa dokumentacji. Jak wyjaśnia Agnieszka Budziak, każda położna opiekuje się dwiema salami porodowymi, w których leżą pacjentki. Na pytanie, czy zdarzają się spokojniejsze chwile, zaprzecza i dodaje: - Nie ma nawet mowy o spokojnym wypiciu kawy.

W tym szpitalu na świat przychodzi rocznie ponad 6 tysięcy dzieci. - Są dni, kiedy odbieramy porody co godzinę. Do tego przyjmujemy kilkanaście pań, które w każdej chwili mogą zacząć rodzić - opisuje Małgorzata Kłobus. To potrafi dać w kość. I fizycznie, i psychicznie. Ale są też chwile wzruszeń i szczęścia, kiedy młode matki szczerze dziękują za pomoc.

Izba przyjęć, czyli front walki i nerwy pacjentów

Szpital Ortopedyczno-Rehabilitacyjny im. Wiktora Degi w Poznaniu. Tutaj rozmawiamy między innymi z Katarzyną Waraczewską-Wiese i Dorotą Średzką. Też niedługo, bo panie nie mogą sobie pozwolić na przerwy w pracy. Pracują w izbie przyjęć. Każda z nich jest pielęgniarką od kilkunastu lat. Na co dzień - poza pomocą doraźną - wpisują pacjentów na listę oczekujących na operację.

Katarzyna Waraczewska-Wiese mówi wprost, co jest gorsze w ich pracy: - "Papierki" i nerwowi pacjenci. Dorota Średzka dodaje: - Czasami potrzebujemy pomocy ochroniarza, aby uspokoić krewkiego pacjenta. Ludzie wyżywają się na nas za zbyt długie kolejki do specjalistów. - Pielęgniarka żali się, że obrywają za błędy systemu. Załagodzenie konfliktów często graniczy z cudem. - Nauczyłyśmy się, że już na wstępie trzeba przepraszać - wyjaśnia.

Już po kilkunastu minutach spotkanie przerywamy. Panie przyjmują nastolatka, który potrzebuje pomocy.
Oddział anestezjologii, czyli praca bez wytchnienia

Również nie ma mowy o spokoju na oddziale klinicznym anestezjologii i intensywnej terapii w Szpitalu Klinicznym im. Święcickiego w Poznaniu. - Tutaj trafiają osoby, które są na granicy życia i śmierci. Staramy się utrzymać je przy życiu - tłumaczy Bożena Tomczak. Pielęgniarka cały czas musi czuwać przy łóżkach chorych. Przewija ich, myje i dba, aby nie powstały odleżyny. Jej zmiana trwa 12 godzin. Pracuje tak od 31 lat, i - jak mówi - obawia się o to, kto o chorych będzie dbał w przyszłości. Czesława Maruszyńska, naczelna pielęgniarka, zauważa: - Dla studentów praca na tym oddziale jest zbyt wymagająca i odpowiedzialna. Po paru godzinach praktyk rezygnują. Nie przyciągają ich ani zarobki, ani prestiż zawodu.

Niepewna przyszłość, czyli brakuje rąk do pracy

Statystyki są przerażające. Z roku na rok pielęgniarek i położnych ubywa. Za dziesięć lat na tysiąc mieszkańców będą przypadać trzy pielęgniarki i położne. To, że chętnych jest coraz mniej, nie dziwi Jarosława Fedorowskiego, prezesa Polskiej Federacji Szpitali.- Od lat nic nie zmieniło się na lepsze - mówi i wymienia największe grzechy polskiego pielęgniarstwa i położnictwa: - Brak możliwości awansu, obarczanie zbyt dużą liczbą obowiązków i nieodpowiednie wynagrodzenie.

Dla pielęgniarek i położnych pracy jest mało, a będzie jeszcze mniej

Jak twierdzi, średnia płaca pielęgniarki i położnej za godzinę to kilkanaście złotych, co daje wypłatę od dwóch do trzech tysięcy złotych miesięcznie brutto. - Takie wynagrodzenie nie kusi młodych - komentuje. Nic nie zapowiada, żeby sytuacja miała szybko się poprawić. - Szpitale nie mają pieniędzy na wyższe pensje i zatrudnienie większej liczby pracownic, bo nie otrzymują pieniędzy od NFZ. Ten ich nie daje, bo... ich po prostu nie ma - podsumowuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski