Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piła: Walka rodziny ze złośliwym nowotworem u dziecka

Ewa Auer
Chory chłopiec jest bardzo dzielny i walczy z chorobą. To zdjęcie z okresu, gdy był zdrowy.
Chory chłopiec jest bardzo dzielny i walczy z chorobą. To zdjęcie z okresu, gdy był zdrowy. archiwum rodzinne
Zamiast trafić do szkoły, trafił do szpitala. 7-letni Krzyś z Piły zachorował na złośliwy nowotwór kości. Dziecko jest bardzo dzielne i walczy z chorobą. Potrzebne są jednak pieniądze na długie i kosztowne leczenie. Historię chłopca, który kilka miesięcy temu obudził się z krzykiem i obawą przed Marsjanami, którzy chcą obciąć mu nogę - pisze Ewa Auer

Kilka miesięcy temu Krzyś Burdziłowski obudził się w nocy z krzykiem. Nie powiedział rodzicom dlaczego. Dopiero niedawno zdradził, że śniło mu się, że Marsjanie... obcinają mu nogę. Rodzice dzisiaj są pewni, że Krzyś musiał poczuć silny ból, który go obudził. Ale wtedy skąd mogli wiedzieć, że tak właśnie dał o sobie znać złośliwy nowotwór kości?

CZYTAJ TEŻ:
Magazyn Rodzinny w Głosie Wielkopolskim
Gdy dziecko boi się ciemności

Dokładnie 1 września Krzysiu miał iść do szkoły. Chłopiec ma dopiero 7 lat. Nie poszedł jednak do niej, bo 23 sierpnia zdiagnozowano u niego złośliwy nowotwór kości.

- U syna nad prawym kolanem pojawił się niewielki obrzęk. Poszliśmy więc do lekarza, ten zlecił prześwietlenie. Zdjęcie wykazało duże zmiany w tym miejscu. Radiolog wskazał na nowotwór złośliwy o nazwie osteosarcoma. Brakuje słów, by opisać, co człowiek czuje w takim momencie - opowiada Jacek Burdziłowski, ojciec dziecka.

W pierwszym odruchu zasiadł przed komputerem i czytał wszystko na temat tej choroby. Ale szybko się przeraził, najbardziej tego, że w pierwszych pięciu latach od diagnozy przeżywa od 40 do 60 procent pacjentów. Teraz więc już nie czyta, tylko wraz z żoną skupia się na leczeniu syna.

Chorego Krzysia natychmiast skierowano do Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie, na oddział onkologiczny. Znalazł się tam już 25 sierpnia. Tu wykonano rezonans całego ciała, zbadano krew i okazało się, że na szczęście przerzutów chłopczyk nie ma. Natychmiast też podjęto leczenie, na razie nieoperacyjne.

- Syn musi przejść najpierw pięć cykli chemii. Pierwszą miał już 9 września. Dzieciom nie podaje się jej przy pomocy wenflonu, tylko na klatce piersiowej pod skórą zakłada się specjalny port i tą drogą przez 72 godziny podaje się leki - wyjaśnia ojciec Krzysia.

Chłopca czekają jeszcze trzy cykle, bo niedawno był w Warszawie na drugiej chemii. To pierwszy etap leczenia. Potem czeka go operacja. Najgorszy wariant to amputacja nogi, optymistyczny to wycięcie guza z dużym otoczeniem, a w miejscu ubytku zamontowanie "rosnącej endoprotezy". Dziś jeszcze nie wiadomo, na co zdecydują się lekarze.

Najnowsze informacje z Wielkopolski wprost na Twoją skrzynkę - zapisz się do newslettera

Na razie Krzyś dobrze znosi leczenie. Ale wiadomo, że chemia niszczy wszystkie komórki i te dobre, i te złe, niszczy też organy tak ważne jak serce, nerki. Na bieżąco trzeba badać poziom leukocytów, hemoglobiny, płytek krwi. Kiedy coś jest nie tak, należy podać tabletki. Jak za mało leukocytów, to szczepionkę, jedna dawka to koszt 64 zł, a trzeba podać ich 10. To sporo kosztuje.

Krzysiu już schudł i stracił włosy. Ojciec, by dodać mu otuchy, ogolił głowę.
- To był odruch - mówi.

Czy Krzyś wie, co mu jest?
- Rozmawiamy szczerze, na tyle, ile można rozmawiać z siedmiolatkiem. Najważniejsze by miał do nas zaufanie. Lekarze mówią wprost, co może się zdarzyć, jakie jest ryzyko. To trudne rozmowy, ale chyba każdy rodzic, jeśli znalazłby się w takiej sytuacji, wiedziałby co powiedzieć dziecku - przyznaje Jacek Burdziłowski.

Po powrocie ze szpitala chłopiec w domu odzyskuje siły. Czuje się tu bezpieczny, wraca mu apetyt, chęć do zabawy.
Rodzice musieli jednak zweryfikować całe swoje plany. Wstrzymali się z wykończeniem domu. Muszą skupić się na leczeniu syna, które nie wiadomo jak długo potrwa. Po operacji Krzysia czeka kolejna chemia, jeszcze cięższa, bo będzie musiał przyjąć aż osiem dawek. Jak ją zniesie? Ile całe leczenie pochłonie pieniędzy?

Drogie leki, dojazdy, pobyty rodziców w Warszawie, bo zawsze są razem, blisko syna. Tak straszna choroba dziecka to najgorsze co mogło spotkać rodziców, jeszcze są w szoku, bo od diagnozy minęło niewiele czasu. Do tego muszą organizować opiekę dla młodszego syna, 15-miesięcznego Oliwiera. Ojciec przyznaje, że właśnie malec dodaje im sił.

Rodzice wiedzą, że nie mogą się załamać. Ufają lekarzom. Są pewni, że Krzyś znalazł się w najlepszych rękach. Ale czy podołają finansowo?

Z pomocą przyszła dyrektor Przedszkola nr 7, dokąd uczęszczał Krzysiu. To ona zorganizowała konto w Fundacji TPD (Koło TPD przy Publicznym Przedszkolu nr 7 im. Pszczółki Mai, nr konta: 64 1240 3695 1111 0000 4449 7512, z dopiskiem: "KRZYŚ"), gdzie można wpłacać pieniądze.

Szkoła Podstawowa nr 12 w Pile, w której Krzyś miał we wrześniu rozpocząć naukę, zebrała dla chłopca 300 zł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski